Styczeń mija mi pod znakiem literatury młodzieżowej. Do tej pory nie miałam potrzeby, aby sięgać po tego typu utwory i muszę przyznać, że w końcu wyszło mi to na dobre. Czasami warto jest odpocząć od przepychu, który w ostatnich latach pojawił się na polskim rynku wydawniczym. Całe to zamiesza wpłynęło negatywnie na wielu ciekawych i wartościowych powieści, który zostały przez Czytelników z góry pominięte. Na szczęście szał na literaturę paranormalną mija i coraz większa rzesza ludzi na nowo zapoznaje się z utworami, które być może nie należą do zbyt ambitnych, jednak oferują swoim odbiorcom wiele relaksu i niezobowiązującej lektury. Takim właśnie sposobem trafiłam na powieść napisaną przez Asie Greenhorn.
Winter Starr ze względu na chorobę babci, wyprowadza się z Londynu i udaje się do małego miasteczka w Walii, gdzie czeka już na nią rodzina zastępcza. Co prawda już od dość dawna towarzyszyły jej ciągłe przeprowadzki i była do nich przyzwyczajona, jednak brak obecności swojej opiekunki i całkowita strata przyjaciół sprawia, że główna bohaterka czuje się nieswojo i na swój sposób samotnie. Z biegiem czasu dziewczyna zaczęła zauważać, że w Cae Mefus zaczyna dochodzić do tajemniczych morderstw, które nie pozostawiają po sobie większych śladów. Winter postanawia odszukać odpowiedzi na dręczące je pytania i z biegiem czasu dowiaduje się rzeczy, które raz na zawsze zmienią całe jej dotychczasowe życie.
Zupełnie nie wiedziałam czego powinnam się spodziewać po lekturze tej książki. Tak naprawdę był to niezwykle spontaniczny odruch, który sprawił, że spędziłam w jej towarzystwie kilka udanych wieczorów i z każdą kolejną chwilą pragnęłam więcej. Winter okazała się bowiem dziewczyną o dość ciekawej przeszłości, która nie dawała nie dawała o sobie znać przez wiele ostatnich lat. Tak naprawdę dziewczyna nie miała zielonego pojęcia o swoim pochodzeniu i poznawała je wraz z nami. Nie da się ukryć, że w życiu głównej bohaterki ciągle coś się dzieje, a czytelnicy nie mają chwilę czasu na odpoczynek. Gdyby nie to, że styczeń jest okresem zaliczeniowo-egzaminacyjnym, to z całą pewnością zarwałabym dla tej powieści niejedną noc. "Winter" należy do grona powieści, które uzależniają od siebie czytelników i nie pozwalają im na przedwczesne odłożenie lektury z powrotem na półkę. W całości utworu, mogłoby się jednak pojawić więcej opisów, które dodatkowo pobudziłyby wyobraźnię Moli Książkowych i pozwoliłyby im na dogłębniejsze wczucie się w świat przedstawiony.
Asia Greenhorn stworzyła powieść, która liczy na swoim koncie kilkanaście skrajnych opinii. Osobiście uważam, że w przypadku tej książki, nie należy wzorować się na recenzjach innych Czytelników, ponieważ wszystko i tak zależy od gustu każdego z nas. Nie każdy przepada za tego typu utworami i sądzę, że w tego typu przypadkach, nie warto jest się męczyć. Jeśli jednak czujecie potrzebę, aby zapoznać się z nietuzinkową historią o charakterze paranormalnym, to gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po "Winter". Mam nadzieję, że podobnie jak ja, spędzicie czas w doborowym towarzystwie. Z niecierpliwością oczekuję kolejnego dzieła angielskiej autorki. Mam nadzieję, że będę bawić się w jej towarzystwie równie dobrze i nie pożałuję, że aż tak bardzo zżyłam się z nowo poznanymi bohaterami. W całości utworu było ich całkiem sporo i choć nie wszyscy zostali dopracowani do perfekcji, to mam nadzieję, że w kolejnej części tego cyklu będzie już tylko lepiej. Tego życzę sobie samej i innym Molom Książkowym.
Wydawnictwo Dreams, maj 2012
ISBN: 978-83-933831-7-7
Liczba stron: 454
Ocena: 6/10