Myślę, że tej ciekawej postaci nie muszę Wam już przedstawiać. Choć w zasadzie na okładce jest ona w ogóle do siebie nie podobna, to gwarantuje Wam, że to ta sama czarownica Winnie, o której wspominała Wam już Marta. Tym jednak razem jej nietypowy strój to efekt kolejnego zwariowanego pomysłu naszej nowej przyjaciółki. Bowiem Winnie postanowiła wyruszyć w kosmos.
A jak tego dokonać? No cóż. Z pewnością miotła się nie nadaje do tego typu wycieczki. Ale przecież dla kogoś kto zna magię i posiada księgę zaklęć to nic trudnego prawa? Wystarczy tylko spakować koszyk piknikowy, zabrać ze sobą "Wielka Księgę Zaklęć", pomachać magiczną różdżką wykrzykując słynne "Abrakadabra!" i już przed domem stoi rakieta, która poniesie nas na odległą planetę. Taką, której żaden śmiertelnik nie miał okazji jeszcze odwiedzić. Tam właśnie dociera czarownica Winnie wraz ze swoim najlepszym przyjacielem i wiernym kompanem - czarnym kotem Wilburem. A planeta ta, nie jest tylko kulą pełną piasku i skał. O nie. Ma ona również mieszkańców. I to bardzo nietypowych, którzy jak się okazuje, potrafią nie źle narozrabiać. Winnie przekona się o tym na własnej skórze ;)
Oczywiście tradycyjnie nie zdradzę Wam zakończenia tego opowiadania. O tym poczytacie sobie sami. Ja wolę skupić się na tym, co sądzimy o takiej lekturze i jak ona została w naszym domu odebrana. Chociaż w zasadzie po tych wszystkich ochach i achach Marty, to niewiele mam już do dodania :P Ale naprawdę mnie to nie dziwi, bo to idealne lektury dla dzieci w wieku naszych smyków. Moja sześciolatka z przyjemnością słuchała treści tego krótkiego opowiadania z zapałem studiując wszystkie ilustracje. A było czemu się przyglądać, gdyż obrazki zawarte wewnątrz książeczki mają tak wiele szczegółów, że nawet po kilku dniach wciąż odnajdujemy na nich coś nowego.
Treści jak już wiecie nie ma w tej książce zbyt wiele. Choć nie raz zdarzały nam się podobne lektury, których opowiadania były jeszcze krótsze, więc nie jest też tak tragicznie. Ale na szczęście historia opowiedziana w danej części jest naprawdę bardzo ciekawa i oczywiście bardzo zabawna, co zdecydowanie rekompensuje nam ten brak. Nawet powiedziałabym, że opowiadanie jest odpowiednio dopasowane do wieku małego czytelnika. Bo maluchy nie tylko nie oczekują, że będziemy snuć tę opowieść dalej i dalej, ale także z pewnością się przy niej nie nudzą.
Powiem Wam, że miałyśmy już okazję czytać książkę o czarownicy. Jednak tamta, była lektura dla młodzieży i mimo bardzo ciekawej treści, nie posiadała tak pięknej i przyciągającej wzrok szaty graficznej. Gdy więc w nasze ręce trafiła ta lektura mojemu dziecku aż się oczka zaświeciły. Winnie szybko podbiła małe serduszko mojej córeczki i nie ukrywam, że moje także. Tej zwariowanej i bardzo wesołej czarownicy po prostu nie da się nie lubić. Zarówno Nikodem jak i Alicja są tego najlepszym przykładem. Jesli nie wierzycie, przekonajcie się sami :)