Przełom jesieni i zimy niesie ze sobą unikatową atmosferę, która dla mnie jest wprost idealna, by oddać się głębokim rozważaniom i wśród szarości, spadających liści, a następnie śniegu odnaleźć w sobie ten dziecięcy zachwyt. Wtedy też ludzie noszą często płaszcze, wielkie chusty, beret i zimowe buty. Co to ma do tego? Też tworzy odpowiednią atmosferę – atmosferę związaną z literaturą i epoką, która być może bezpowrotnie odeszła. Jednak dzisiaj parę słów nie o prozie, tylko o poezji.
Mam ochotę napisać Wam, że brnę w swoim postanowieniu czytania poezji w 2021 roku. I tak w dużej mierze jest, ale rok zbliża się ku końcowi i niedługo podejmę decyzję, czy poezja pozostanie czymś stałym w moim życiu, czy czymś sporadycznym i spontanicznym. Być może stąd mój nostalgiczny humor. Tym bardziej że w ostatnich dniach miałam przyjemność zapoznać się z tomikiem poezji poetki, o której nigdy wcześniej nie słyszałam, a mówię tutaj o Therese Chromik. Jej poezja jest dla mnie nowym doświadczeniem i przyznam, że interesującym.
Styl autorki jest unikatowy i czuję w nim powiew świeżości, ale również starej klasy w pisaniu poezji. To moje ulubione połączenie, więc od razu nastawiłam się niezmiernie pozytywnie do wszystkich wierszy poetki. A są one wyjątkowo opisowe, co pozwala czytelnikowi wyzwolić wyobraźnię i dać się ponieść słowom, które są czymś znacznie więcej niż tylko słowami. Therese Chromik zwraca uwagę na szczegóły i to właśnie je dopracowuje. Nie ma tu miejsca na nieprzemyślany zwrot lub nawet na nieprzemyślane słowo. Wszystko znajduje się na swoim miejscu, co jest wyczuwalne w niezwykłej melodyjności poszczególnych wersów. Jestem zachwycona tym zabiegiem, ponieważ nie jest to zasługa rymów, czy nawet odpowiednich środków stylistycznych. Nie jestem w stanie do końca określić, co tak rytmicznie czytelnika prowadzi przez kolejne wiersze. Pozostanę przy wierze, że to pasja pisarki jest odczuwalna w jej twórczości.
"Niebieski jest mój kapelusz" to subtelny zwrot do ludzi, by na chwilkę się zatrzymali i dostrzegli codzienność, która na pozór wydaje się tak monotonna, a to właśnie w niej tkwi piękno i całe nasze życie. Uwielbiam ten topos. Tym bardziej że łączy się on z olbrzymią liczbą nawiązań do mitologii i literatury klasycznej. Czyż można odnaleźć coś piękniejszego w poezji? A to nie koniec poetycznych atrakcji. Wśród wierszy również można odnaleźć się poprzez memento mori. Te aspekty wierszy sprawiły, że miałam poczucie, jakby były napisane specjalnie dla mnie, a to zawsze przyjemne odczucie. Tym bardziej że w poezji Therese Chromik można odnaleźć nawiązania do Polski, co nadaje pewnej swojskości jej wierszom.
Odnośnie wydawnictwa niezmiernie mi się podoba fakt, że na końcu tomiku można było odnaleźć parę słów o poetce, co nakreśliło obraz, kim jest, dlaczego pisze o niektórych aspektach i skąd te nawiązania do Polski. Dzięki temu kurtyna tajemniczości trochę się odsłoniła, lecz nie na tyle, by zachwiać koncepcję wierszy. Same wiersze były tłumaczone przez dwóch tłumaczy, co według mnie dało się odróżnić i tutaj nie mówię o aspekcie, że któryś z tłumaczy okazał się lepszy czy gorszy. Lubię dodatkową różnorodność. Jednak wracając bezpośrednio do pisarki, to muszę przyznać, że największe wrażenie, wręcz paraliżujące zrobił na mnie wiersz "Nieodwołane". Niewiele mniej doceniłam wiersz "Rocznica śmierci".
"Niebieski jest mój kapelusz" Therese Chromik okazał się fantastycznym doświadczeniem. Gdzieniegdzie mam pewne zastrzeżenia, ale jako całość uważam, że jest godny uwagi i można z nim spędzić wiele chwil wśród różnorodności rozważań i głębokich emocji.