Ponoć każdy z nas ma w sobie "bestię". Na ogół uśpioną i niewidoczną, jednak przy (nie)sprzyjających okolicznościach - może się ona przebudzić. A wtedy nic już nie będzie takie, jak dawniej...
Były wieloletni przyjaciel i menadżer Mike'a Tysona opowiada w tej książce o swoich relacjach z bokserskim czempionem. A te przeszły długą, krętą drogę - od "kumple na zawsze" po "nie rozmawiamy ze sobą"...
Tyson był najmłodszym w historii mistrzem wagi ciężkiej. Nic więc dziwnego, że nagły (choć oczekiwany) wielki rozgłos i przypływ gotówki znacząco odmieniły jego życie. W młodym siłaczu zaczęły budzić się demony, skutecznie dotąd powstrzymywane przez Cusa D'Amato...
Ten starszy pan był prawnym opiekunem pięściarza, i w skuteczny sposób potrafił okiełznać "awanturniczą naturę" Tysona. Niestety, zmarł tuż przed wywalczeniem przez swego podopiecznego pasa czempiona, i nie bardzo miał go kto w roli "życiowego mentora" zastąpić...
Kto wie, czy najlepszym kandydatem nie byłby Teddy Atlas, mający za sobą "burzliwy okres" w życiu - bo wydaje się, że miał do tego odpowiednie predyspozycje. Ale wcześniej został przez D'Amato odsunięty od pracy z Tysonem, gdy ten ostatni podrywał nieletnią kuzynkę Atlasa, a impulsywny trener zagroził pięściarzowi bronią...
Chyba tylko tego typu stanowcze reakcje mogły utrzymywać "Żelaznego Mike'a" w odpowiednich ryzach.
Nieco mniej drastycznymi metodami próbował tego dokonać współautor niniejszej książki i jego "Tyson Team", jednak nie zawsze z dobrym skutkiem. Pobyt pięściarza w więzieniu oraz liczne "skandale obyczajowe" są tego najlepszym, smutnym przykładem.
Kolejne małżeństwa także nie uczyniły z wybitnego boksera przykładnego obywatela, a raczej pogłębiały jego depresję i niechęć do świata. O mocno nadszerpniętych finansach nawet nie wspominając...
Zaś najlepszym "antidotum" na te rozterki bywały tabuny "płatnych" dziewczyn i kumpli, litry alkoholu, a z czasem też narkotyki...
Nic więc dziwnego, że mimo olbrzymich kwot zarabianych na sportowych arenach - u schyłku bokserskiej kariery Tyson był praktycznie bankrutem...
Nie z winy współautora tej książki, a prywatnie ex- kumpla i menadżera pięściarza - lecz ze względu na rozrzutny oraz tzw. "hulaszczy" tryb życia...
Lekturę czyta się dobrze, choć trochę to przykre, gdy wieloletni bohater sportowych aren - prywatnie "nie zawsze bywa w porządku". Jednak z drugiej przecież strony - któż z nas jest idealny ?...