W małej miejscowości w Bieszczadach poznajemy młodą, niezwykle silną Michalinę, która w wieku 18 lat została można powiedzieć osierocona, gdyż jej mama Ilona zmarła, a ojciec nie wiadomo gdzie się podziewa. Kilka miesięcy przed śmiercią, Ilona rodzi synka. I takim sposobem młodziutka Miśka bierze na swoje barki wychowanie swojego braciszka Bartka. Oczywiście w tym wszystkim pomaga jej kochająca babcia. Jednym ze sposobów na zarobienie pieniędzy na życie, staje się wynajem pokojów. W taki oto sposób do domu Miśki i Bartka wkracza gburowaty rozwodnik Artur, który nie znosi świąt. Chcąc uciec przed świętami wynajmuje pokój u Miśki, z nadzieją że święta przelecą mu w ciszy i spokoju. Kiedy zobaczył przystrojony dom, wiedział już, że o spokoju może tylko pomarzyć. Do domu Miśki wprowadza się starsza pani Wiktoria, która cierpi po rozstaniu z ukochaną wnuczką i synem. Nie może dogadać się ze swoją synową i przez to chce spędzisz święta sama w górach. Do Miśki dociera także wdowa z córeczką. Lena nie potrafi uporać się ze śmiercią męża, przyjechała w góry z nadzieją, że zdala od wszystkiego uda jej się przetrwać święta. Do drzwi Michaliny puka jeszcze jeden gość, ten najbardziej wyczekiwany.
Kto to tajemniczym gościem? Czy Miśka odnajdzie w końcu miłość, której tak pragnie?
Przyznam się szczerze, że nigdy nie czytałam tego typu książek. Jakoś taką tematykę omijałam zawsze szerokim łukiem, obawiałam się, że fabuła mnie nie wciągnie, że książka będzie się ciągnąć w nieskończoność. Bardziej mylić się nie mogłam. Książkę czyta się tak łatwo, iż raczej można powiedzieć, że się ją wręcz połyka 😅
To historia przesycona miłością i szczęściem, w której autorka przedstawia swoją definicję szczęścia, które jest zaraźliwe 😅.
,,...Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, jakie to szczęście popijać herbatę z pięknej filiżanki? Delektować się nią. Wdychać jej zapach. Zastanawiałaś się kiedyś, jak to dobrze być zdrowym człowiekiem? Mieć dwie ręce i nogi. Zastanawiałaś się kiedyś, że dobrze jest, kiedy masz rodzinę, która Cię czasami wkurza, daje popalić, ale masz też tą świadomość, że jest ktoś, do kogo zawsze możesz się odezwać? Nie jesteś sama. I masz tyle cudowności, tyle możesz, a nie zawsze chcesz, nie zawsze to doceniasz. A masz tyle szczęścia w życiu. Życiu, jakim niejeden marzy..."
A Wy zastanawialiście się kiedyś nad własnym szczęściem? Ja czasem tak, jak moje córki beztrosko się śmieją, jak patrzę na mojego kochającego męża, kiedy pije kawę, kiedy tak po prostu podchodzi i daje mi buziaka, kiedy moje już nastoletnie córki przychodzą i tulą się do mnie jak malutkie dzieci. W tych chwilach wiem, że mam ogromne szczęście,że ich mam, że mam szczęśliwą i kochająca rodzinę. Jasne nie zawsze jest kolorowo, ale trzeba patrzeć na życie przez pryzmat tych cudownych chwil, inaczej człowiek by zwariował.
Właśnie do takich przemyśleń skłoniła mnie moja kolejna lektura. Historia pełna ciepła i miłości, które uleczają gburowatego Artura, złośliwą Jadwigę, zaborczą Wiktorię czy cierpiącą Lenę. Można powiedzieć, że każdemu z bohaterów dolega co innego, a leczy się to jednym lekarstwem - szczęściem i miłością.