Pisząc tę recenzję nadal brak mi słów. O ile do pierwszej części nie przywiązałam się tak bardzo jak chciałam, tak w tej jestem zakochana po uszy!
Od samego początku jesteśmy wciągnięci w wir akcji. Historia dzieje się sześć miesięcy po zakończeniu "Do gwiazd". Kiedy prawda nt. Krelli wyszła na jaw ludzie na Detritusie wzięli się do roboty i widać, że zdobyte informacje pomogły im się rozwinąć, co bardzo nie spodobało się ich wrogom.
Większość akcji dzieje się w kosmosie, więc możemy zapoznać się z wieloma gatunkami, które serwuje nam Sanderson. Mamy na przykład Kitsenów, czyli stworzenia, które wyglądają, według opisu Spensy, jak lisomyszoskoczki, Złudy, czyli niewidzialne kreatury, złożone jedynie z zapachów lub niebieskie Diony. To pierwsza rzecz, która bardzo spodobała mi się w tej części. Różnorodność. Teraz mamy o wiele większą świadomość, że ta seria to pełnokrwiste science-fiction.
Tak jak w przypadku pierwszej części miałam lekki kłopot żeby bardziej zaangażować się w opowiadaną historię, tak tutaj nie miałam z tym najmniejszego problemu. Dzięki ciekawemu początkowi mogłam się wciągnąć od pierwszych stron. A jak już to zrobiłam, to nie potrafiła odłożyć tej książki dopóki jej nie skończyłam. Pokochałam przedstawionych nam bohaterów, mimo że trochę tęskniłam za przyjaciółmi Spensy z Ziemi, a przede wszystkim za Jorgenem, chociaż on miał swoją własną przygodę (co było nawet ciekawym plot twistem) . Podoba mi się również to, że Spensa nadal się rozwija. Przemiana jej postaci w pierwszej części była niesamowita, ale Sanderson nie poprzestaje na tym. Dziewczyna staje się szpiegiem, który na kompletnie obcej jej planecie musi starać się ze wszystkich sił, by nie zostać odkrytą. Przybywając na stację "Wśród gwiazd" jest gotowa zrobić wszystko by uratować swoich rodaków, dla niej wszyscy są jej wrogami. Jednak czy na pewno? Spensa w trakcie książki zmienia swoje spojrzenie na inne gatunki różniące się od ludzi i dostrzega, że mimo wszystko nie różnią się od siebie tak bardzo jak myślała. Bohaterka bardzo dojrzewa na przestrzeni tych dwóch książek i uważam, że jej rozwój jest opisany bezbłędnie. Odkrywamy też trochę więcej nt. jej umiejętności i tego do czego mogą ją doprowadzić.
Postać mojego ukochana M-Bota odgrywa tu ponownie dużą rolę wraz ze swoimi problemami egzystencjalnymi. Bardzo lubię jego relację ze Spensą. Nigdy nie sądziłam, że tak bardzo polubię postać statku, a jednak!!
Samej akcji jest dużo, chociaż tak jak początek był pełny akcji, to środkowa część książki trochę spowalnia, ale nie uważam tego za wielką wadę, chociaż przyznam, że w niektórych momentach powiewało nudą. Jednak końcówka... wow. Zakończenie było naprawdę mocne. Pomyślicie, że wyolbrzymiam, ale naprawdę, w niektórych momentach łapałam się na tym, że wstrzymuję oddech, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Było trochę chaotycznie, ale z pewnością można się połapać co i jak. A ten cliffhanger... Tak się nie robi panie Sanderson serio.
Szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia co może się wydarzyć w trzeciej części. Jestem pewna, że autor nas jeszcze zaskoczy, ale na to jeszcze trzeba trochę poczekać. Jak na razie zostaje mi jedynie polecić Wam tę serię z całego serca, bo moim zdaniem powinno się mówić o niej więcej!