Różnego rodzaju dziewczyńskie paczki są nam wszystkim szeroko znane. Pojawiają się zarówno w książkach jak i we wszelakich filmach. Szczerze powiedziawszy, ciężko jest trafić na historię, rozgrywającą się w pewnym stopniu w szkolnych murach, która nie zawiera wątku elitarnego grona.
Książka Sary Shepard zaczyna się od krótkiej retrospekcji. Chwilowo cofamy się trzy lata wstecz, gdzie jesteśmy świadkami babskiego wieczoru. Piątka najlepszych przyjaciółek zebrała się w domku gościnnym jednej z nich, aby wspólnie spędzić czas. Wśród nastolatek znajduje się Alison, jest to blond włosa piękność, typowa szkolna gwiazda, z którą każdy chciałby się zadawać. W gronie swoich najbliższych przyjaciółek, dziewczyna uważana jest za perfekcjonistkę i wzór do naśladowania. Mimo wszystko jest ona dla nich zawsze wsparciem i wspaniałą powierniczką sekretów. Jednak podczas spotkania dochodzi do ostrej wymiany zdań, w wyniku której Alison opuszcza mieszkanie i już nigdy nie wraca. Rozpoczynają się bezowocne poszukiwania zaginionej.
Po upływie kilku lat Hanna, Spencer, Emily i Aria całkowicie się zmieniają, w żadnym wypadku nie przypominają siebie z siódmej klasy. Przemienił się nie tylko ich wygląd, ale i sposób myślenia oraz zachowania. Przyjaźń nastolatek niestety nie przetrwała próby czasu, a ich ścieżki bezpowrotnie się rozeszły.
Wkrótce każda z dziewczyn zaczyna otrzymywać niezrozumiałe wiadomości. Osoba podpisująca się jako A. zna fakty, o których wiedziała tylko Ali i co najważniejsze dąży do ich ujawnienia. Całą piątka jest przerażona, ponieważ kilka lat wcześniej zostały złączone nie tylko przez przyjaźń, ale i przez udział w traumatycznym zdarzeniu, które w powieści owiane jest tajemnicą i o którym ostatecznie nie wiele się dowiadujemy. Hanna, Spencer, Aria i Emily obawiają się uzewnętrznienia ich własnych spraw i zaczynają zadawać sobie pytanie: czyżby zaginiona Alison naprawdę powróciła?
Myślę, że już z tego krótkiego opisu można wywnioskować, że „Pretty Little Liars” to cykl w głównej mierze zainspirowany popularną serią, którą nawiasem mówiąc bardzo lubię, pod tytułem „Plotkara”. Podobieństwo jest bardzo widoczne i muszę też przy tym dodać, że pani Shepard nie udało się utrzymać poziomu Cecily von Ziegesar. Książka nie powiem – jest dobra, jeśli ktoś ma akurat ochotę na tego typu, lekką, młodzieżówkę, jednak poziomem nie dorównuje swojemu pierwowzorowi.
Historia opowiadana jest z perspektywy wszystkich bohaterek. Każda z nich jest różna i ma inny charakter, co sprawia, że utwór jest dużo bardziej dynamiczny, czyta się go szybciej i przyjemniej. Jeśli chodzi o mnie to najbardziej zżyłam się z Arią i Spencer, choć reszta dziewczyn również jest wykreowana w dość ciekawy, choć bardzo schematyczny sposób.
Nie znoszę błędów w wydaniach powieści, nieważne czy są to literówki czy mankamenty innego typu. W „Kłamczuchach” w prawdzie nie znalazłam poprzestawianych liter, jednak w oczy rzuciła mi się rzecz dużo bardziej irytująca, mianowicie błąd w opisie treści na tylnej okładce. Czytamy tam „Rok później (...) zaczynają otrzymywać niepokojące smsy.” Uważam, że kto jak kto, ale wydawca powinien wiedzieć, że akcja faktyczna akcja książki rozpoczyna się po trzech latach!
Na podstawie serii powstał serial, którego nazwa po polsku brzmi „Słodkie kłamstwa”. Możemy go oglądać na kanale AXN. Szczerze przyznam, że jeszcze nie miałam okazji zapoznania się z żadnym z odcinków, jednak jestem pewna, że niedługo to nadrobię, ponieważ jeśli chodzi o powieści tej kategorii to często zdarza się, że ekranizacje przewyższają poziomem swoje książkowe odpowiedniki.