Zanim cokolwiek napiszę wam o Drodze miecza, wszystkim tym, którzy nie interesują się za bardzo historią Japonii i samurajami przybliżę legendarną postać Musashiego Miyamoto. Urodzony w 1584 roku był m.in. mistrzem malarstwa, rzeźby, kaligrafii, poezji, wojennej strategii i twórcą szkoły walki dwoma mieczami. Przede wszystkim był jednak doskonałym wojownikiem (pierwszy pojedynek wygrał w wieku 13 lat, od tej pory, nikt go już nigdy nie pokonał!), który żyjąc w dobrowolnej nędzy, ciągnął przez kraj, zajęty wyłącznie doskonaleniem swoich umiejętności. Brał udział w sześciu wojnach, stoczył sześćdziesiąt – udokumentowanych – zwycięskich pojedynków i mieszkał nawet przez jakiś czas na dworze księcia Hosokawa. Podobno nigdy się nie kąpał ani nie czesał włosów. W 1643 roku wycofał się w zacisze groty Reigendo, w której żył jak eremita. Tam też powstało jego najsłynniejsze dzieło: Gorin-no-sho – będące przewodnikiem i źródłem inspiracji dla wielu pokoleń wojowników i artystów. Udało mu się je dokończyć na kilka tygodni przed śmiercią w 1645 roku.
Biorąc pod uwagę to jak barwne miał życie i co osiągnął, nic dziwnego, że jego legenda jest wciąż żywa, a postać stała się archetypem niepokonanego wojownika. Spotkacie go więc nie tylko w mangach, filmach i serialach, ale także w grach (np. Samurai Warriors 2, Yakuza: Kenzan), a nawet w Pokemonach. Wydana przez Wydawnictwo Lost in Time Droga miecza, w której to możemy z nieco innej strony przyjrzeć się owemu japońskiemu roninowi, to pierwsza część, rozbitej na trzy tomy, komiksowej adaptacji powieści Thomasa Daya. Powieść nie została wydana w Polsce, trudno więc o porównanie, ale ze wstępu wynika, że scenarzysta Mathieu Mariolle zachował strukturę narracji. I tego się trzymajmy.
Historia zaczyna się w momencie, gdy na dwór Ito Nakamury przybywa obdarty i brudny wagabunda, który bezczelnie rzuca wyzwanie samurajom. Szuka bowiem człowieka, który zdołałby go pokonać. Jak się pewnie domyślacie nikt nie traktuje go poważnie do momentu aż nie upokarza w walce kilku wprawionych w swoim rzemiośle wojowników. Zachwycony jego umiejętnościami Nakamura chce go oczywiście zatrudnić. Mistrz ma jednak swoje plany, chce by Ito oddał mu swojego syna Mikediego na ucznia – bo dzięki temu stanie się godny tego by starać się w przyszłości o rękę córki cesarza. To awans społeczny o którym Nakamura nieustannie marzy, więc bez zastanowienia wysyła syna, przyzwyczajonego do życia w luksusie, na tułaczkę z nieznajomym. Nie wie niestety, że charyzmatyczny włóczęga nie zjawił się na jego dworze przypadkowo i ma swoje własne plany względem chłopca.
W pierwszej części Drogi miecza o symbolicznym tytule Popioły dziedzictwa obserwujemy głównie rodzącą się w boleściach relację mistrz-uczeń oraz stajemy się świadkami inicjacji chłopca, który wyrwany z domowych pieleszy, musi nagle skonfrontować się z prawdą o swoim ojcu, którą bez ogródek wyjawia mu jego nowy mistrz. Dowiaduje się także, że samuraje których podziwiał, nie zawsze w swoich działaniach kierują się kodeksem, a honor i prawość są im raczej obce. Jego wizja świata i sposób postrzegania rzeczywistości rozsypują się w drobny mak. Rozczarowany, wściekły i wewnętrznie rozdarty między tym co widzi, a co mu wpajano, będzie musiał wybrać po której stanie stronie. Czy odrzuci barbarzyństwo ukryte pod płaszczem tradycji, wykona zadanie powierzone mu przez Musashiego, czy może wybierze zupełnie inną, własną drogę? Odpowiedzi możemy się na razie tylko domyślać, w napięciu czekając na kolejne tomy.
W zaproponowanej nam przez Daya i Mariolle wersji losów wielkiego wojownika, nie ma miejsca na udokumentowane historyczne wydarzenia, ani, póki co, rozbudowane wykłady z Gorin-no-shō. Twórcy oddali głos chłopcu, który snuje swoją retrospektywną opowieść przeprowadzając czytelnika przez kolejne etapy swojego „wtajemniczenia” i buntu, przy okazji pozwalając nam poznać Musashiego jako bezwzględnego, bezkompromisowego ale również wrażliwego i honorowego samotnika. Powstała z tego, może niezbyt skomplikowana, niepozbawiona jednak mroku i dosadności historia, o poszukiwaniu swojego miejsca w świecie – walki jednostki nie zawsze zgodnej z zastanym ładem świata i tradycją.
Wielkie uznanie należy się rysownikowi Federicowi Fernianiemu, który nadał całej historii wizualnego rozmachu podkreślając jej wewnętrzną kontrastowość. Realistyczność i dynamiczna kompozycja kadrów (momentami miałam wrażenie lekkiego chaosu), dopracowane detale, nie pozwalają oderwać od komiksu wzroku, niejednokrotnie przyćmiewając sam tekst: pięknem krajobrazu, architektury, natury i bogactwem emocji. Świetnie spisali się również Mikaël Bourgouin i Yann Tisseron, odpowiedzialni za kadry legendarnych przypowieści, które nadają całej, osadzonej mocno w Japonii okresu Edo opowieści, magii.
Dla ceniących:
– orient i samurajskie legendy;
– swoiste wymieszanie realizmu z mitologią;
– nieoczywiste opowieści o zemście i wolności;
– wizualny rozmach i różnorodność;
– pojawienie się odrobiny magii w szarym życiu.