Alan Cole podobno już nie jest tchórzem. Po ujawnieniu swojej orientacji seksualnej w szkole, ma spokój ze starszym bratem, który od dłuższego czasu go dręczył. Nie uwolnił się jednak całkiem od dręczycieli. Najgorszym z nich jest Ron, który nie daje mu spokoju i na każdym kroku dokucza Alanowi. Posuwa się nawet do agresji innej niż słowna. Pewnego dnia Alan widzi w gablocie ogłoszenie o naborze na intensywny kurs artystyczny w prestiżowej szkole. Kurs jest jednak bardzo drogi i ojciec Alana zgadza się, aby chłopak wziął w nim udział, ale stawia warunek. Chce, aby chłopiec poszedł na zbliżającą się międzyszkolną imprezę taneczną z June Harrison, córką jego szefa. Chce w ten sposób uzyskać awans w pracy. Dla Alana to koszmar. Nie dość, że ma dwie lewe nogi i nie potrafi tańczyć, to ten czas wolałby spędzić z kimś zupełnie innym, kto dopiero pojawił się w jego szkole. Znajomość jego i Odina nie zaczęła się najlepiej i dobrze byłoby nad nią popracować. Jest jeszcze jeden problem. Alan nadal nie powiedział rodzicom, że jest gejem.
O „Alan Cole nie jest tchórzem” było dość głośno. Ja jednak nie czytałam pierwszego tomu, swoją znajomość z młodym Alanem Cole rozpoczęłam od drugiej części. I nie powiem, żeby nieznajomość poprzedniego tomu wpłynęła jakoś na mój odbiór powieści „Alan Cole nie tańczy”. Nie. Dość szybko wciągnęłam się w fabułę, a wszystko to, co mnie ominęło, zostało tutaj dobrze wyjaśnione, więc nie miałam żadnych fabularnych braków. I muszę przyznać, że bawiłam się wyśmienicie. Spodobał mi się styl autora, prosty, płynny, bez specjalnych udziwnień czy ozdobników. I nawet zabawny. Trochę gorzej odebrałam samego Alana. Na pewno jest to bardzo wrażliwy młody człowiek. Jest też dobry. Wierzy w to, że dobroć i sztuka są w stanie zmienić świat. Pomaga innym. Ale też bardzo wszystko przeżywa i analizuje. Nie potrafi się zdecydować. Chce być artystą, ale boi się pokazać swoją twórczość komukolwiek. Drży na samą myśl o tym, że wszyscy zobaczą jego dzieło. Biorąc pod uwagę fakt, jak młodym chłopcem jest Alan, te jego przemyślenia wydają się czasem wydumane. Historia opisana w książce jest ciekawa i potrafi zaangażować, ale zbyt duża ilość opisów przeżyć wewnętrznych głównego bohatera momentami przytłacza. Wiem, że temat prześladowania jest ważny, bez względu na jego przyczynę. I dobrze, że został poruszony w książce dla tak młodych odbiorców. Jednak czasem odnosiłam wrażenie, że ten świat, który przedstawia autor jest niezbyt realistyczny. Nie do końca do mnie przemówił. Ale, jak już wspomniałam, mimo tych niedociągnięć, które zauważyłam, bawiłam się bardzo dobrze. Bo tę książkę bardzo szybko się czyta. Na początku nawet przemyślenia głównego bohatera tak nie męczą. A jak już zaczynają męczyć, i tak tempo pochłaniania tej lektury nie zwalnia. Jest więc całkiem nieźle.
Jeśli przygotujesz się odpowiednio do bitwy, to już ją wygrałeś. Czasami bez jednego strzału.
Książka składa się z dwudziestu pięciu rozdziałów. Narratorem pierwszoosobowym jest w niej Alan. I ma to swoje minusy, o których już pisałam, ale ma też plusy. Dzięki temu możemy zrozumieć chłopca trochę lepiej, dowiedzieć się, z jakimi przeciwnościami losu się mierzy, o czym marzy. Możemy przejść razem z nim wyboistą drogę do samoakceptacji. Wydaje się to być cenne przede wszystkim dla nastoletnich odbiorców. Alan Cole to młody chłopak. Ma dopiero 12 lat i całą masę problemów. Ze sobą, z otoczeniem. I nie są to błahe problemy. Alan nie potrafi zaakceptować siebie. Stara się wyjść ze swojej skorupy. Naprawdę się stara, o czym może świadczyć jego coming out w szkole. Z drugiej strony nadal się boi. Chowa się po kątach przed prześladowcami, nie potrafi postawić się apodyktycznemu ojcu. Proces zmiany u niego trwa, Alan dojrzewa powoli do pewnych decyzji. Może już nie jest takim tchórzem, jak kiedyś, ale nadal potrzebuje czasu, aby stać się sobą.
Książka jest świetną lekcją akceptacji i tolerancji. Uczy wyrozumiałości i empatycznej postawy. Pokazuje, że ludzie na świecie są różni i, że ta różnorodność nie jest zła. Pozwala wejść młodemu człowiekowi na chwilę w skórę osoby, która się czymś odróżnia i wczuć się w jego sytuację. Dzięki temu może nauczy się on szacunku i zrozumienia dla tego, co inne. Książka mówi też wiele o samoakceptacji. O tym, jak trudno być sobą i co to tak naprawdę oznacza. Dojrzewanie to bardzo trudny okres w życiu, nawet bez tego, co musiał przechodzić Alan. I na te bardzo ważne aspekty zwraca uwagę autor książki, co mi się w niej ogromnie podoba.
Przypominam sobie Nathana, którego pokonałem w meczu CvC. Postanowił porzucić swoje niefajne przyzwyczajenia tylko dlatego, że wstawiłem się za nim u taty. Potem myślę o mamie, która odzyskała cel w życiu i nauczyła się wyrażać własne zdanie, ponieważ zacząłem w nią wierzyć. Są jeszcze Zack i Madison, którzy stali przy mnie, bo pomogłem im lepiej o sobie myśleć.
„Alan Cole nie tańczy” to przyjemna lektura, poruszająca bardzo istotne z punktu widzenia młodego człowieka problemy. Książka mimo ciężkości wspomnianych problemów, jest dość optymistyczna. Nie jest przeładowana emocjami. Momentami zabawna, innym razem wzruszająca. A na pewno pouczająca i z ważnym przesłaniem. Warta przeczytania. Polecam!
Po ujawnieniu orientacji seksualnej w szkole Alan jest wciąż prześladowany przez swojego największego wroga Rona. Może jednak liczyć na wsparcie oddanych przyjaciół Zacka i Madisona. Niestety wciąż ...
Po ujawnieniu orientacji seksualnej w szkole Alan jest wciąż prześladowany przez swojego największego wroga Rona. Może jednak liczyć na wsparcie oddanych przyjaciół Zacka i Madisona. Niestety wciąż ...
Szczerze mówiąc to z dużą niepewnością sięgałam po książkę młodzieżową i to jeszcze poruszającą tak poważny i trudny temat jakim jest orientacyjna seksualna. Na samym początku lektury przeraził mnie ...
"Alan Cole nie tańczy" to kolejny tom z serii o Alanie Colu- chłopaku, który bał się wyjawić swoją orientację seksualną. Książka jest lekką młodzieżówką skupiającą się na homoseksualiźmie i jego odb...
@Wiiki_books
Pozostałe recenzje @maitiri_books_2
Mega!
"Eutymia" to bezpośrednia kontynuacja "Diablaka" i serii o komisarzu Edmundzie Malejce. Akcja powieści zostaje przeniesiona tym razem do Szczawnicy i moich ulubionych, m...
Zbrodnia, magia, krowy i cała masa świetnego humoru
„Zbrodnia i magia” łączy elementy kryminału, fantasy, a nawet lekkiej obyczajówki, oferując nam zdecydowanie nietuzinkową mieszankę napięcia, humoru i magii. Historia os...