Zaczęła się wojna pomiędzy Amelie a Bishopem. Wampiry zaczynają ginąć, Amelie gdzieś się ukryła. Nikt nie wie, co się dzieje. Jedynie siedemnastoletnia Claire wraz z pomocą przyjaciół jest w stanie coś zmienić i uratować Morganville od krwiożerczego Bishopa... Niestety to nie koniec kłopotów. Ludzie zaczynają się buntować i atakować, a Claire będzie musiała podjąć ważną decyzję. Zło czai się dookoła, a czasu jest coraz mniej. Do Morganville nadchodzi burza i ostateczne starcie pomiędzy dwoma najsilniejszymi wampirami.
Wampiry z Morganville to jedna z tych „prymitywnych” książek, które jednak mają w sobie coś nadzwyczajnego. Jedno, jedyne miasto, w którym osiedliły się wampiry, a do tego ludzie zmuszeni są z nimi współpracować. Podatki płacą w postaci oddawania krwi, a po zmierzchu nie mogą wychodzić z domu. Każdy człowiek jest jednak pod opieką któregoś z wampirów. W ten sposób krew, którą oddają, idzie do danego opiekuna, a w zamian człowiek ma ochronę. Trochę dziwny układ, ale lepszy niż śmierć.
Clere przyjechała do Morganville na studia. Nikt nie przewidział, że w mieście roi się od wampirów, które tylko czekają na przekąskę. Poznaje tam Michela, Eve oraz Shane'a. Shane wkrótce staje się jej chłopakiem, co nie podoba się jej rodzicom, jednakże są zmuszeni się z tym pogodzić.
Dziewczyna nie jest jedną z tych bohaterek, które są głupie i irytujące. Claire jest inteligentna i umie zadbać o siebie, chociaż na to nie wygląda. Właśnie dlatego niektórzy jej nie doceniali. Na pierwszym miejscu zawsze stawia rodzinę i przyjaciół, lecz wie, że i jej życie jest ważne. Niejeden wampir, a nawet człowiek miał ochotę ją zabić. Nie zawsze radziła sobie sama, ale od czego ma się przyjaciół? Nawet tych, którzy mają ochotę na twoją krew?
Wątek miłosny pomiędzy Claire a Shane'm jest dość skomplikowany. Na pewno nie nudny. Nie ma zbyt dużo scen miłosnych, ale jak już się pojawiają, człowiek zastanawia się, dlaczego w prawdziwym życiu ciężko spotkać taką prawdziwą i czystą miłość. Za każdym razem, kończąc taki wątek, wzdychałam. Dlaczego? Bo ich uczucie było piękne i fascynujące.
Po raz pierwszy czytając niektóre fragmenty po prostu się bałam. I to jest trochę zadziwiające według mnie.
Autorka próbowała stworzyć coś nowego, jednocześnie nie oddalając się od schematu, który wprowadzili niektórzy pisarze. Było to dobre posunięcie, ale jednak czegoś mi brakowało. Nie mogłam się w pełni wciągnąć w tę historię i to był chyba jedyny dość duży minus. Oczywiście literówki się pojawiły i co mnie trochę zaniepokoiło, raz powtórzyło się dwukrotnie to samo zdanie.
Okładka nie zachwyca, ale jej tajemniczość przyciąga wzrok i sądzę, że została dobrze dobrana do serii.
„Wampiry z Morganville. Księga 3” mnie nie urzekły, jednakże mają coś w sobie. Coś, że chce się wiedzieć, co będzie na końcu. Przede mną jeszcze dużo tomów, więc zobaczymy, czy seria utrzyma poziom.