Skusiłam się na lekturę tej książki, bo wpadła mi w oko intrygująca okładka, a że już "swoje" odleżała na stosiku wstydu, zabrałam się za czytanie.
Książka "Podróż w trzech smakach" to reportaż czy też pamiętnik autorki, którą napisała na podstawie faktów ze swojego życia, więc nawet główna bohaterka nosi jej imię - Layne.
Marzeniem Layne było pisanie oraz posiadanie własnej restauracji, postanowiła więc postawić wszystko na jedną kartę, żeby zacząć realizować swoje upragnione plany na życie.
"Wpadłam na pomysł z otworzeniem restauracji - a raczej zakochałam się w tej idei - w trakcie fatalnego semestru na studiach podyplomowych w New Jersey."
Rzuca studia i małymi krokami zaczyna dążyć do celu. Gdy jednak nie sprawdza się nawet jako pomoc kuchenna, niemal się załamuje. Pewnie dlatego wyjeżdża do Buenos Aires żeby zając się pisaniem artykułów o tematyce kulinarnej. Ma ciągle nadzieję, że pozwoli jej to w przyszłości na odnalezienie nowych pomysłów na swoje życie.
Wpada na dobry pomysł – wsiada do różnych taksówek i prosi, by kierowcy zawieźli ją do swoich ulubionych knajp.
Kiedy po jakimś czasie traci zapał w Buenos Aires, postanawia przenieść się do Nowego Jorku, ale wkrótce zakochuje się w Berlinie...
"Niewielu wie, że Berlin leży na szczycie rozległego zwierciadła wód gruntowych. Powietrze w tej metropolii jest zaskakująco czyste i świeże jak na miasto podobnych rozmiarów."
Chociaż początkowo zaintrygowała mnie ta książka, to jednak nie tego się spodziewałam. Moim zdaniem autorka albo pomyliła tytuły albo celowo wprowadza czytelnika w błąd.
Bo i okładka i opis wydawcy sugerują nam niejako pyszną podróż po kilku miastach świata, to trudno znaleźć w niej opisy pysznego jedzenia a bardziej historię o taksówkach i kierowcach oraz o tangu i jego historii w Argentynie. I chociaż nie jestem przeciwna takim opowieściom, to po prostu zawiodłam się na tej konkretnej książce.
Pomysł na książkę bardzo dobry, ale jednak wykonanie już niekoniecznie. Jeżeli ktoś chciałby sięgnąć po tę książkę, po to, by poznać smaki tych trzech wymienionych w podtytule miast licząc na jakieś konkretne adresy czy chociażby opisy poszczególnych potraw, to odradzam, gdyż tego tu nie znajdzie...
Naprawdę dałam szansę tej książce, lecz miejscami zbytnio się ciągnie i można się nawet wynudzić. I chociaż to lektura niezbyt wymagająca to przecież to niemal pięćset stron tekstu, więc powinna być bardziej przyjemna w odbiorze.
Jednak "Podróż w trzech smakach" pokazuje nam, że warto podążać za marzeniami, nawet tymi najbardziej szalonymi i nie do końca musimy być im wierni, możemy przecież je modyfikować, bo to nasze własne marzenia, a pogoń za marzeniami pokazuje, bez marzeń przestaje, że życie jest piękne..
Mimo tego, że mnie osobiście nie do końca zadowoliła ta książka, to nie żałuję czasu z nią spędzonego. Fanom podróży mogę ją zdecydowanie polecić.