Lubię książki z uniwersum Star Wars. Nawet, jeśli część z nich jest dość średniej jakości. Lubię Coruscant, droidy i miecze świetlne. I lubię, kiedy czasem trafia się na perełkę, która sprawia, że Moc buzuje w żyłach, a mroczna strona ciągnie w kierunku starożytnych artefaktów, holocronów i niebezpiecznych misji.
"Łowca z Mroku" jest właśnie taką perełką, prawie na miarę trylogii Bane'a.
Mamy parę postaci, których oczami widzimy miejsce akcji - Coruscant i jej ciemniejszą stronę. To już nie jest mieniąca się światłami metropolia, bogata, syta i bezpieczna. To siedlisko przestępców, łowców nagród, gangów i typów spod mrocznej gwiazdy. Właśnie tu, na najniższych poziomach planety, odbywa się dramat - pomiędzy pewnym handlarzem informacjami, padawanką Jedi i samym Darthem Maulem, który dysząc żądzą zabijania i żałując, że jego mistrz nie nakazał mu godniejszej misji, zrobi wszystko, by zabić wyżej wymienioną. Pętla się zaciska, pościg trwa. Ktoś wkrótce zginie.
Styl autora odmalowuje klimat Gwiezdnych Wojen w sposób prawie że idealny. Tu czuje się żar bijący od mieczy świetlnych, widzi się panoramę Coruscant, prawie namacalnie odczuwa się grozę Dartha Sidiousa i jego mroczną potęgę. To esencja świata Lucasa i prawdę mówiąc, zamiast dość słabej najnowszej trylogii produkcji Disneya, wolałabym, żeby zekranizowany został "Łowca z Mroku". Założę, że fani doceniliby poziom starwarsowej energii, która jest zawarta w tej książce, a którą bardzo łatwo byłoby przenieść na ekran.
Sam Darth Maul jest opisany po prostu świetnie. Jego duma, można powiedzieć nawet pycha, jego umiejętności i respekt, który czuje przed swoim mistrzem - to wszystko doskonale kreśli postać, którą znamy z Mrocznego Widma. Walki z jego udziałem są malownicze i łatwo je sobie wyobrazić, tak zręcznie autor manewruje mieczem świetlnym i Mocą. Dla fanki Maula to nie lada gratka - poczuć znowu to samo, co przy pierwszym seansie Mrocznego Widma.
Żeby jednak nie było, że nostalgia mnie zamroczyła. Książka jest zbudowana dość prosto, można się domyślić, co nastąpi za chwilę, nie ma elementu zaskoczenia, wiadomo też, że główny bohater wyjdzie cało z każdej opresji, nie tylko dlatego, że jego umiejętności są oh i ah, ale dlatego, że akcja dzieje się tuż przed tą z filmu.
I jedna rzecz, która nie chce opuścić mojej głowy. Autor zaznacza, że Maul ma prawie dwa metry. Maul był niższy nawet od Padme, maluch nad maluchami, jednak zabójczy niczym osa, taki - mówiąc slangiem gier online - mini killerek. Więc opis ten trochę zazgrzytał mi między zębami. To drobne potknięcie może drażnić, jednak nie bądźmy małostkowi. Książka nadrabia świetnym klimatem i stylem. I oczywiście postacią samego Maula - małego killerka - który z łatwością potrafi pokonać nawet dwu metrowych opryszków i i uzbrojonych po zęby najemników.
Jeśli inne książki z tego uniwersum, które kupiłam, będą tak udane, czeka mnie midichlorianowa uczta.