Dziś kolejna recenzja z cyklu „innych”. Staram się otwierać na nowe nazwiska, z tytułami nie mam tego problemu. Teraz powracam do tematyki religii, która jest mi dość obca i nie czuję szczególnej potrzeby, aby to zmieniać. Po raz kolejny zabieram Was w odmęty czegoś, co ogół nazywa wzniośle, bo religią. Za moment zrozumiecie, co mam na myśli. Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.
Nastoletnia Salma pochodzi z Jordanii. Dziewczynka ma już swoje małe wielkie marzenia i plany na przyszłość. Aspiruje wysoko. Chce zostać lekarzem, aby móc pomagać innym dzieciom. W tym celu pilnie się uczy. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że jej rodzina ma inne plany. Dziewczynka zostaje wydana za mąż za piętnaście lat starszego mężczyznę. Jak łatwo się domyślić, przerywa naukę, gdyż teraz musi sprostać obowiązkom młodej żony. Od tego właśnie momentu w jej życiu rozpoczyna się piekło. Co najgorsze, to życie dopiero się zaczynało, a koszmar zgotowali jej dorośli. Jak Salma poradzi sobie z taką odmianą?
Przeczytaliście streszczenie i być może już wiecie, czy jest to książka dla Was, czy niekoniecznie. Mnie zbytnio tematyka islamu nie interesuje. Wystarczą mi opinie Michela Houellebecq'a na ten temat, którego znowu muszę tu przywołać, ale o tym za moment. Wiecie, co mnie odrzuca od takich książek? Nazywanie tego czegoś (=islamu) religią! To zbyt wielkie słowo! Religia jest dla jednych pojęciem abstrakcyjnym, dla drugich naiwnym - w porządku. Nie może być jednak narzucana. Człowiek ma czuć się istotą wolną, tymczasem tutaj sprawa wygląda beznadziejnie. To nie pogląd religijny, a czyste, normalne, (nie)legalne niewolnictwo! Co to za pogląd, w którym kobieta nie ma żadnych praw? Wpuszczanie dwunastolatki od razu do domu rodziców męża, ludzi obcych jest dobre? Pomyślcie, jak ta istota musiała się czuć. Niczemu nie zawiniła. Jej życie dopiero nabierało rozpędu, a już nie miała nic do powiedzenia. Zagubienie? Podłość ze strony dorosłych, którzy powinni być dla niej oparciem? To nie jest normalne.
Wiecie co? Zastanawiam się, dlaczego Polaków tak interesuje ta tematyka. Kompletnie nie rozumiem. Ciekawość? Dobrze, ale ciekawość czego? Traktowania ludzi jak zwierzęta? Odbierania ludziom godności? Tak to trzeba nazwać. Dzieci tutaj nie mają dzieciństwa, które należy się każdemu. Jeszcze nie zdążyły się wszystkiego nauczyć, poznać, zrozumieć. Tymczasem dorośli jedną decyzją potrafią wrzucić je na tę przysłowiową głęboką wodę i wszystko przekreślić. Podobnie było w przypadku Salmy. Straciła swoje dzieciństwo, marzenia również legły w gruzach. Raz na zawsze została pozbawiona swojej niewinności. Po co to wszystko?
Dlaczego jestem tak oburzona? Podstawowym prawem człowieka - poza tym do życia - est prawo do wolności. To drugie narusza właśnie islam. Michel Houellebecq kilka lat temu powiedział - słusznie - że religia to jest kwestia zupełnie indywidualna. Rodzimy się, przyjmujemy określone wyznanie, ALE zawsze możemy z niego zrezygnować. Tutaj tego nie ma, nigdy nie było i nie będzie. Dlatego nie przejdzie mi to słowo przez usta w kontekście islamu, wybaczcie.
Nie wiem, co mam myśleć o tej książce. Domyślam się, że opinie są podzielone, dwie skrajne strony. Ja właściwie nie mam zdania. Jak może zdążyliście zauważyć, dla mnie islam nie ma nic wspólnego z religią. Nie, jeśli człowieka uprzedmiotawiamy, a tak tam traktuje się kobiety, dziewczyny i dzieci, co gorsza. Doceniam jednak odwagę autorki, która nie boi się podejmować trudnych tematów. Widać to również w przypadku tej książki. Co mam na myśli? Prostytucję. Dobrze widzicie. Nie wiadomo, jak sobie z tym radzić. W niektórych państwach kobiety są wręcz do niej zmuszane, co mnie dobija jeszcze bardziej. Kolejny dowód na anormalność i kalectwo wynikające z nazywania islamu religią.
Czy polecam tę książkę? Jeśli interesuje Was temat - tak, łapcie. Im więcej czytam podobnych tytułów, tym bliższe są mi poglądy wyżej wspomnianego Michela Houellebecq'a. Uważam, że coś, co jest nam narzucane bez możliwości sprzeciwu czy wyboru, nie może być nazwane religią. Wyznanie ma dawać człowiekowi poczucie wolności. To natomiast nas ogranicza, czyli jest sprzeczne z przyjętym założeniem. Jeżeli zastanawiacie się, jak wygląda życie takich ludzi, łapcie. Mnie to ani ziębi, ani grzeje, co najwyżej odstrasza i utwierdza we własnych przekonaniach.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.