"Życie jest pełne niebywałych zwrotów i niespodzianek (…)".
Muszę przyznać, że dość mocno zmylił mnie tytuł tej książki oraz okładka, które zasugerowały mi, że będzie to opowieść o klimatycznej, tytułowej "świątecznej kawiarence". Pewnie też z tego powodu czuję się nieco rozczarowana treścią, chociaż historia jaką otrzymałam niczym nie odstaje od ciepłych, obyczajowych powieści, jakie znam i lubię czytać.
Amanda Prowse przez dziesięć lat pracowała w korporacji, by po tym czasie stwierdzić, że nie chce już dłużej być konsultantką. Swoją pierwszą książkę wydała własnym sumptem, gdyż żaden wydawca nie chciał jej wziąć pod swoje skrzydła. Obecnie jest popularną pisarką, a jej książki porównywane są do twórczości Jojo Moyes.
Pięćdziesięciotrzyletnia Bea po śmierci męża próbuje sobie radzić, pomimo wszechogarniającej ją samotności. Jej czas wypełnia kafejka, którą zarządza oraz próba porozumienia się z własnym synem. Pewnego dnia bohaterka otrzymuje e-maila od właścicielki pewnej kafejki z Edynburga, która namawia ją do przyjazdu do Szkocji na Boże Narodzenie. Bea decyduje się na wyjazd, zabierając ze sobą nastoletnią wnuczkę Florę. Wyjazd, który spowoduje, że tajemnica przeszłości wróci do niej ze zdwojoną siłą.
"Świąteczna kafejka" to powieść o wszystkim, tylko nie o biznesie pod postacią własnej, klimatycznej kawiarni, nad czym bardzo ubolewam. Otóż płaszczyzna ta stanowi jedynie ledwie widoczne tło do ukazania romantycznej, nieco tkliwej historii wielkiej miłości. Przyznam, że spodziewałam się po tej książce zupełnie czegoś innego - chciałam bowiem poczuć klimat wnętrza świątecznej kafejki, chciałam nabrać ochoty na pyszne wypieki, jakie się w niej serwuje, chciałam także wyobrażać sobie aromatyczną kawę, jaką piją bohaterowie. Niestety nic z tego. Jedyne co pamiętam z tej płaszczyzny to najlepsze w Sydney ciasto marchewkowe głównej bohaterki - to wszystko. Szkoda, że autorka nie rozbudowała nieco fabuły o takie właśnie elementy, które nadałyby niepowtarzalnego klimatu całej tej historii.
Amanda Prowse akcję swojej książki osadziła w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, a cała fabuła oscylująca w temacie dawnej i prawdziwej miłości głównej bohaterki nosi znamiona niemalże cudu. Idealnie więc wpisuje się w świąteczny klimat, gdy przymykamy oko na pewne mało realistyczne wątki, gdy banał nam nie przeszkadza, a szczęśliwe zakończenia nas cieszą i napawają nadzieją na lepsze jutro. Taka właśnie jest ta książka – nieco odrealniona, sztampowa, przewidywalna i w zasadzie niczym nie zaskakuje, ale dość przyjemnie się ją czyta, czując przy tym radość z obserwowania jak wygrywa prawdziwa miłość, pomimo wielu przeszkód, które szykuje ludziom złośliwy los.
Zakochałam się w okładce "Świątecznej kafejki", która bezsprzecznie jest niezwykle trafionym opakowaniem tej powieści obyczajowej, biorąc pod uwagę zmysły estetyczne każdego czytelnika. Jeśli macie więc ochotę na niezobowiązującą lekturę, dobrą na świąteczny czas, warto zajrzeć do tej książki w przerwie pomiędzy podjadaniem pierników a piciem aromatycznej kawy.
http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/