Autor:Oliver Sacks
Tytuł: "Zobaczyć głos"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Stron: 258
Na pewno zastanawialiście się kiedyś nad tym, co dla człowieka jest bardziej dotkliwe: utrata słuchu czy wzroku? Czy dziecko, które rodzi się głuche jest obciążone tak samo jak te niewidome, czy może cierpi bardziej, a może mniej? Czego balibyście się bardziej? Zawsze wydawało mi się, że cenniejszy jest dla mnie zmysł wzroku – bo jakby to było, gdybym nie mogła patrzeć w oczy osobie, którą kocham, nie mogła oglądać piękna otaczającego nas świata, poznawać twarzy ludzi, oglądać, czytać, podziwiać… Jednak dopiero książka „Zobaczyć głos” O. Sacksa uświadomiła mi, że byłam w błędzie. Osoby niesłyszące borykają się z problemem, którego niewidomi nie doświadczają – nie są zdolni się ze sobą komunikować. Było to widoczne przede wszystkim w czasach prześladowań, gdy język migowy był zabroniony – osoby niesłyszące skazane były wtedy na życie bierne, bez zrozumienia kogokolwiek z zewnątrz, bez możliwości rozwijania się, kształcenia, porozumiewania. Dlatego przez wiele lat pokutowało przekonanie, że osoba niesłysząca jest upośledzona umysłowo – zresztą wciąż zdarzają się przypadki mylnej diagnozy z powodu niezidentyfikowania wady słuchu. A przecież ludzie ci mają takie same predyspozycje do rozwoju, jak i my, jeśli tylko się im to umożliwi.
Książka Sacksa składa się z trzech części, które wcześniej były publikowane osobno w formie eseju. Uzupełnione i zebrane, zostały złożone w pracę naukową, napisaną jednak w miarę możliwości przystępnym językiem, który nie nuży. Sacks, angielski neurolog i psychiatra, wydał już kilka książek, w których zmierzył się z tematami ludzkiego umysłu, uszkodzeń mózgu, chorób i odmienności. Znany jest z tego, że pisze w sposób lekki, tak że nie trzeba studiować medycyny, by zrozumieć jego książki. „Zobaczyć głos” (książka, która została właśnie wznowiona przez wydawnictwo Zysk i S-ka) jest podobno jedną z cięższych w jego dorobku, ale mimo to nadal ciekawą i przyjemną w odbiorze. Owszem, Sacks ma to do siebie, że wciąż wdaje się w rozbudowane dygresje, zrzucane do przypisów, często zajmujących na stronach obszar większy niż tekst główny. Może to być miejscami uciążliwe, gdyż łatwo zgubić wątek, ale z drugiej strony – jeśli ktoś nie jest zainteresowany może te przypisy omijać, wybierać tylko te ważniejsze, a poza tym często znajdują się w nich naprawdę ciekawe informacje.
Książka Sacksa powstała na skutek jego kontaktów z wieloma osobami niesłyszącymi, z lekarzami i profesorami badającymi zarówno takich pacjentów jak i strukturę języka, ze słyszącymi dziećmi niesłyszących rodziców, z nauczycielami języka migowego i wieloma, wieloma innymi. Autor przyznaje, że dopiero po napisaniu książki zabrał się do tego, od czego powinien był zacząć – nauki języka migowego, ale mimo to pisząc wykazał się dużym zrozumieniem ich potrzeb, a jego książka jest czymś w rodzaju hołdu, złożonego osobom głuchym.
To co podobało mi się najbardziej to przedstawione konkretne przypadki osób, które np. dotąd odizolowane zaczęły uczyć się języka migowego w późniejszym wieku, dla których język migowy jest pierwszym językiem, mimo że słyszą, różnice w wychowaniu dzieci niesłyszących przez rodziców również dotkniętych tą chorobą jak i zdrowych czy też sposoby nauki języka. Wiele się dowiedziałam, gdyż prawda jest taka, że zazwyczaj ludzie nie interesują się tym problemem, nie zastanawiają nad ciężką dolą osób obarczonych utratą słuchu.
Na koniec kilka słów o okładce, która moim zdaniem jest projektem idealnym. Skromna, minimalistyczna, a jednocześnie wyrażająca to, co najważniejsze. Zobaczyć głos, sugerując się tytułem, wskazuje tu na fakt, że u niesłyszących tak to właśnie wygląda. Oni widzą słowa, migając. Każdy ruch dłoni, mimika twarzy i gra ciała – wszystko to do nich przemawia.
Niesłyszący to społeczność zamknięta, do której słyszący mają dostęp tylko w wyjątkowych przypadkach. To grupa, mająca swoją kulturę, swój język (oraz wiele jego odmian), swoją mentalność. Świat z ich punktu widzenia wygląda zupełnie inaczej, niż nasz, ale nie jest to świat gorszy. Jak ich sytuacja przedstawiała się na przestrzeni wieków, co wykazują badania, co myślą niesłyszący o sobie, czy mogą nauczyć się mówić oraz do czego prowadzi zakładanie szkół dla nich, w których nauczycielami są również niesłyszący, możecie przekonać się, sięgając po książkę. W moim przypadku na pewno nie jest to ostatnie spotkanie z tym autorem, gdyż mam w zanadrzu kolejną książkę jego autorstwa, o której usłyszycie niebawem.