Czy prawdą jest, że – jak twierdzi Paulo Coelho – kocha się za nic i nie istnieje żaden powód do miłości?
Z literaturą Katarzyny Janus zetknęłam się już wcześniej. Miałam okazję przeczytać jej powieść pt. „Nigdy nie jest za późno”. I to był chyba jej debiut. A teraz sięgnęłam po „Sacrum et profanum” z Wydawnictwa Literackiego „Białe Pióro”.
Główna bohaterka, Agata, zdolna studentka psychologii, wychowała się w wielodzietnej rodzinie, w której, powiedzmy, dostatek nie był na porządku dziennym. Agata studiuje w Gdańsku i by odciążyć rodziców finansowo, próbuje zarobić na własne utrzymanie. Dorywcza praca ledwo jednak łata jej budżet. Okoliczności sprawiają, że Agata decyduje się zostać ekskluzywną damą do towarzystwa. Jest inteligentna, atrakcyjna, seksowna i ma w sobie to coś, co potrafi przyciągać uwagę płci przeciwnej. Po anonsie zamieszczonym w Internecie jej życie zmienia się diametralnie. Wyprowadza się z akademika, bo stać ją na wygodne samodzielne mieszkanie, eleganckie ciuchy, markowe kosmetyki. Klienci sypią groszem, a z dwoma z nich zaczyna dziewczynę łączyć coś więcej niż czyste relacje biznesowe.
Bohaterka (Agata w realu, Anastazja jako call girl) to klasyczny przykład na teorię, że nikt nie może być psychologiem we własnej sprawie. Uważająca się za osobę racjonalną i twardo stąpającą po ziemi, w rzeczywistości okazuje się bezbronna tak na strzały Erosa, jak i na wyzwania życia. By sprawa była nieco bardziej nieoczywista, życie podsuwa jej uczucia w różnych odsłonach. Raz jako rozwijającą się więź, wydawałoby się bez większych uniesień, mądrą i dojrzałą. A raz jak grom z jasnego nieba ścinającą z nóg, zupełnie bez powodów, bez podstaw. Jak więc się kocha? Za coś czy za nic? Może te teorie wcale się nie wykluczają? Materialny hedonizm bohaterki w dużym stopniu kształtuje jej wybory, bo marzy ona o wygodnym i łatwym życiu. A kto nie marzy? Przecież marzenia są po to, by je spełniać. Jednakoż warto być ostrożnym w realizacji marzeń, bo może się okazać, że niekoniecznie nas uszczęśliwią, a autorka, mając moc sprawczą, będzie – rzecz jasna – te marzenia fabularnie reorganizować. Jak w życiu. Rzadko toczy się ono w zgodzie z wyobrażeniami.
Jak wspominałam, z prozą Katarzyny Janus zetknęłam się już wcześniej. Podobnie jak poprzednio, lektura „Sacrum et profanum” też pozostawiła po sobie miłe wrażenia. Widać, że autorka wykonała pracę nad swoim warsztatem twórczym. Zwykle mówi się w takich przypadkach, że twórca ma lekkie pióro. Staram się unikać tego typu sformułowań, bo czasami mam wrażenie, że są zapychaczami, które mają zamaskować nic nie znaczącą pustkę. Mnie akurat ciężkie pióro też może się podobać, pod warunkiem że okaże się wartościowe. Ale styl Janus łagodnie płynie, kołysze w spokojnym tempie i unosi na falujących od przyjemności kartach opowieści. Akcja zgrabnie przechodzi od sceny do sceny, a fabuła ma zachowany zwarty rytm, dlatego łatwo wsiąkamy w treść.
Autorka jest estetką. To widać, słychać i czuć. Widać w opisach wnętrz, pejzaży. Wnętrza są przytulne, klimatycznie rozświetlone blaskiem świec, rozgrzane ciepłem kominka. Czujemy się w nich niczym Agata, która marzy o wytwornych balach, porywających toaletach. W tym fikcyjnym świecie mamy okazję nacieszyć się pięknym miejscami, jak choćby zamkiem Ryn czy urokliwym domkiem nad francuskim klifem. Słychać w muzyce, która nam towarzyszy, kojąca, uspokajająca, lekko jazzująca. Dźwięki podbijają nastrój, dzięki nim od razu atmosfera staje się wręcz słyszalna. Czuć w zapachach i aromatach potraw, podawanych trunków, a podniebienia łasuchów znajdą tu sporo atrakcji. Można smakować kuchni krajowej i zagranicznej, głównie normandzkiej, bo tam przeniesie nas akcja.
W „Sacrum et profanum” autorka dba, by świat, w który wchodzi czytelnik, był ładny i przyjemny. By akcja książki mogła nas oderwać od szarzyzny, pokazać coś nowego, innego. By czytelnika zainspirowały nowe miejsca. Normandię z jej malowniczymi miasteczkami, uliczkami, zabytkami, wybrzeżem ze śpiewającymi kamieniami, wiatrem na twarzy mamy po prostu na wyciągnięcie ręki. Sienkiewicz pisał ku historycznemu pokrzepieniu serc, Janus pisze dla zaspokojenia zmysłu estetyki. Bo przecież nie każdy ma okazję, by się wyrwać z codzienności. A tu proszę, bierzesz książkę, czytasz i masz.