Opowieść o dniu, w którym świat, jaki znamy, przestał istnieć. I o wszystkim, co zdarzyło się potem.
Kiedy Oliwia i Marcello wyjeżdżają na długo wyczekiwany urlop, nic nie zapowiada chaosu, w jakim już wkrótce pogrąży się cały świat. Zakochani wraz z kilkorgiem bliskich przyjaciół korzystają z uroków zimowej aury, spędzają dnie na zaśnieżonych górskich stokach, a wieczory z grzańcem przy kominku, tymczasem nad ojczyzną młodego lekarza powoli zbierają się ciemne chmury… Pewnego dnia włoskie media podają, że tajemniczy wirus z Wuhan pokonał granice kontynentów, a w szpitalu znalazł się „pacjent zero”. Od tej pory nic nie będzie już takie, jak przedtem…
Kilka ostatnich miesięcy wywróciło nasze prywatne i zawodowe życie do góry nogami. Trzeba było wszystko przeorganizować. Zmianie uległo nasze postrzeganie świata, stosunek do dóbr materialnych, może nawet i podburzyło się nasze zaufanie do ludzi. Zaczęliśmy doceniać to, co mamy. Zdrowie i rodzina stały się dla nas wartościami nadrzędnymi. Miłość i przyjaźń nabrała innego, głębszego znaczenia, bo to dzięki ich sile można zdziałać cuda.
"(...) najgorsze przeżycia podzielone na dwoje stają się mniej straszne, decyzje podejmowane we dwójkę łatwiejsze, a radości przeżywane wspólnie, pomnażają się..."
Przekonaliśmy się, jak izolacja, długotrwałe zamknięcie w czterech ścianach sprawiło, że człowiek poddany został silnemu stresowi i lękom, które mogą prowadzić do depresji. Rozdzielenie z najbliższymi to nie tylko brak fizycznego kontaktu, ale przede wszystkim strach o ich zdrowie i życie.
"Wielu ludziom ta pandemia zabrała wszystko, nawet możliwość pożegnania najbliższych... To wojna. Chociaż wróg jest niewidoczny. Izolacja i samotność zaczynają się o wiele wcześniej."
Takie wydarzenia jak pandemia dobitnie i boleśnie przypominają nam, co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze, byśmy niczego nie odkładali na później. Książka przypomina o tym, byśmy doceniali to, co mamy i cieszyli się z najprostszych czy choćby prozaicznych rzeczy, takich jak np. zwykłe wyjście na spacer. Zapewne wielu z nas ta sytuacja zmieni albo już zmieniła.
"Teraz już wiem, że w życiu trzeba się spieszyć, nie warto niczego odkładać na później, że nic nie jest w nim pewne. Los zawsze może z nas zadrwić i „później” nie będzie już nigdy."
Akcja powieści toczy się aż w czterech miejscach. Ale bez obaw, nie pogubimy się. Autorka zabiera nas do Bergamo, Drezna, Wenecji i Wrocławia, a także do Lawendowego Wzgórza w Toskanii. Bohaterowie w tych miejscach będą próbowali przetrwać pandemię i na nowo poukładać swoje życie. Lecz czy to się im uda? Tego nie mogę Wam zdradzić...
Warto wspomnieć tu o chęci niesienia pomocy innym mimo narażania własnego zdrowia. Ilu lekarzy i pielęgniarek walczących na pierwszej linii frontu straciło życie w wyniku Covid-19? To są bohaterowie, o których nie wolno zapominać. Ta książka jest niejako dla nich hołdem. Dla całej służby medycznej wybuch epidemii był wyzwaniem, z którym każdy radził sobie tak jak mógł. Praca ponad siły, ostre systemowe i sanitarne restrykcje, i najtrudniejsze: kogo ratować? Wybór między jednym a drugim życiem. Czy nie to jest najgorsze w tej pracy? Nie każdy wytrzymuje taką presję, co doskonale widać na przykładzie Berndta - młodego lekarza z Niemiec.
"Nie można być lekarzem samego siebie, a już na pewno nie można być lekarzem własnej duszy."
Autorka nie zapomina również o zwykłych ludziach, którzy chcieli się na coś przydać pomagając sąsiadom i znajomym w codziennych sprawunkach.
Książka ta z pewnością na każdym czytelniku zrobi wrażenie, gdyż jej fabuła oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, które dzieją się tu i teraz. Przyznam, że bardzo osobiście odebrałem tę powieść i cieszy mnie to, iż Jolanta Kosowska wyszła naprzeciw tematowi pandemii.
Pierwszoosobowa narracja z punktu widzenia Oliwii sprawia, że historia wydaje się nam być jeszcze bardziej bliska. Autorka w swoich książkach ma w zwyczaju raczyć nas niezwykle sugestywnymi, pięknymi opisami krajobrazów, miejscowości czy potraw. Nie inaczej było i tym razem. Wkradło się tu pełno uroku i romantyzmu, co równoważy poważniejsze tony powieści.
"W piekle pandemii" to autentyczny, żywy i przejmujący obraz pełnej poświęcenia walki z groźnym przeciwnikiem, jakim jest koronawirus. To historia, z którą się mierzymy, która dzieje się na naszych oczach, i z którą pewnie jeszcze długo przyjdzie nam żyć. Ale to również lektura, która daje nadzieję, że jeszcze będzie normalnie. I tego się trzymajmy.