"Dostaje gęsiej skórki na rękach. Zamknięte drzwi. Ten smród. Brakujący nóż. Wycinki z gazety. Obsesyjnie dbający o czyste paznokcie gospodarz, który nie wraca do domy przed nocą. I radio, które gra dwadzieścia cztery godziny na dobę, by zagłuszyć jakikolwiek hałas."(s.258)
Dobrze wykreowane postacie to podstawa w thrillerze psychologicznym, często to na nich wspiera się ciężar akcji. Swoimi przemyśleniami podsycają w czytelniku wątpliwości, tworzą napięcie. I nie ważne, że wszystko toczy się leniwie, a my nie wiemy, w którym kierunku podążać, by znaleźć odpowiedzi.
Alice, Ursula i Gareth - prezentacja ich losów odbywa się subtelnie w trakcie zaledwie kilku dni, gdy jak zwykle przezywają toczący się czas nie licząc na szczególne zmiany swojej egzystencji. Ale nie zamieszkują na bezludziu, a w życiu każdego z dnia na dzień zachodzą zmiany głównie drobne, ale zasadnicze, pociągające za sobą konsekwencję i nieuchronnie zbliżające każde z nich do zaskakującego finału. Trzech niezależnych narratorów serwuje nam obrazy swoich przeżyć, potrzeb, pragnień oraz poczucia krzywdy i winy. To wszystko co w sobie noszą kształtuje ich los, powoduje takie a nie inne wybory. Każde z nich jest na swój sposób ujmujące, ale tez w pewnym stopniu irytujące. Nadgorliwa Alice nieświadomie zawłaszcza przestrzeń potencjalnego partnera, chce wszystko od razu wyjaśniać, narzuca się być może niewłaściwej osobie. Biedny Gareth opiekując się matką nie ma życia prywatnego, mimo iż solidny w pracy, poza nią jest wyłączony z życia społecznego. Każdego dnia poczucie winny zjada po kawałku Ursulę, która jako tako funkcjonuje kompensując sobie stres przywłaszczaniem cudzych rzeczy. Każde zasadniczo różne, a tak wiele ich łączy. I gdy jest to potrzebne każde z nich potrafi podjąć zdecydowane działania.
Już we wstępnej scenie dostajemy migawki z tego, co będzie zasadniczo stanowić o finale powieści. A na portalu społecznościowym toczą się rozmowy o zaginionych w okolicach rzeki. Bristol powinien się obawiać seryjnego mordercy?
Co ciekawe, każdy szczegół będzie mieć znaczenie i późniejsze odbicie w dramaturgii powieści. Niczego nie należy lekceważyć, wszystko znajdzie swoje rozstrzygnięcie, wypełni lukę, da odpowiedź.
Celne było skomponowanie fabuły na zasadzie odrębnie budowanych historii bohaterów, przez co czytelnik traci czujność, a jednocześnie podsycanie chęci odgadnięcia, za którymi drzwiami może ukrywać się prześladowca.
Praktycznie każda z książek Taylor, którą przeczytałam - mniej lub bardziej - nosi znamiona fascynującej. Zawsze, gdy widzę jej nazwisko na okładce nieczytanej jeszcze przeze mnie książki myślę: "Musze ją mieć!". Trochę jak uzależniony w kolejce do baru.
Lubię psychologiczne podteksty w takich fabułach, sposób w jaki działają dobrze scharakteryzowani, prawdziwi bohaterowie i to że wszystko dzieje się w wyważonym tempie, raczej na spokojnie dochodzimy do celu ujawniając ludzkie słabości, a tez oddając psychiczne uwarunkowania krzywdzących.
Dla kogoś, kto oczekuje dynamiki akcji, to tego w thrillerach psychologicznych raczej nie znajdzie, a na pewno nie u C.L.Taylor. "Nieznajomi" wzbudzają ciekawość, chce się poznać bliżej bohaterów, kibicuje się im z zapartym tchem w początkowych scenach przy równoczesnym obmyślaniu planu, jak tu ich zmotywować do działania. Może skuteczny byłby paralizator? Oczywiście taki katalizator znajdzie się sam, ale jeśli ktoś nie lubi długo czekać, tak gdzieś przez 3/4 fabuły i bawić się w powolne odkrywanie, to będzie mieć z lekturą "Nieznajomych" spory kłopot. W nagrodę by zwieńczyć jego trud otrzyma akcent komiczny. Właśnie tym była dla mnie ostatnia scena powieści. Dobrej zabawy!