Przygotowałam dla was kolejna część mojej ukochanej serii, czyli "Kwiat Paproci"
Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, zazdrość i wielka miłość w tle. Autorka "Szeptuchy" po raz ostatni zabierze czytelników do magicznego świata słowiańskich bóstw i pradawnych obrzędów, gdzie właśnie rozpoczynają się święta Dziadów i Szczodrych Godów. Nadszedł czas, aby dotrzymać obietnicy danej bogowi ognia, Swarożycowi. Czy Gosia sprosta zadaniu? Tym bardziej, że nie wiadomo, jak zachowa się Mieszko, jej wielka miłość: pomoże w spełnieniu przysięgi czy… wręcz przeciwnie.
Ostatni tom sagi „Kwiat paproci”, „Przesilenie”, Katarzyny Bereniki Miszczuk, nie zmniejsza tempa akcji. Z mocnym akcentem zakończył się poprzedni tom, to i ten tak samo musi się rozpocząć. Wszystkie niedopowiedzenia, które pojawiały się w poprzednich częściach wreszcie zostały rozwiane. Nieśmiertelność, upiry, bogowie, miłość, nienawiść, tajemnice - ach ile się w tej książce dzieje! Momentami sama myślałam, że szaleję jak Gosia bo już nie wiedziałam, które fragmenty to tylko sny, które to wizje, a które to główna akcja.
Ilość problemów, jakim musi stawić czoła Gosława, jest coraz większa. Od najbardziej prozaicznych, jak przekonanie ukochanego, że jest się w ciąży właśnie z nim, bo innych kandydatów skutecznie się zniechęcało, czy też rozmowa z rodzicielką, która niedługo po nieoczekiwanej ucieczce z Bielin zadzwoniła z informacją, która wniosła we wzburzone życie Gosi jeszcze więcej tajemnic i lęków.Wciąż nie rozwiązała rodzinnej tajemnicy, o której nic więcej nie chce opowiedzieć matka, na jej ukochanego poluje spaleniec i religijni urzędnicy, a ona sama co noc blokuje się w swoich wizjach, regularnie obserwując czerwcową walkę płanetnika ze żmijem. Co gorsza, z biernej obserwatorki staje się powoli czynną uczestniczką wydarzenia.
To niezwykłe połączenie ciemności z żywym światłem, chłodu jesiennych nocy z piekącym żarem ognia sprawia, że „Przesilenie” nabiera więcej mistycyzmu niż poprzednie części. A ponowne zagęszczenie fabularnych wątków wywołuje w czytelniku uczucie duszności, zupełnie tak jakby przez większą część lektury towarzyszył nam spowity w gęstym dymie Swarożyc.
Chyba dobrze, że nie pociągnęła Gosi ze sobą, gdy ta obejrzała się za nią podczas swoich pierwszych świąt w Bielinach. Gdyby tak było, nie otrzymalibyśmy naprawdę przyjemnej i interesującej sagi słowiańskiej. A to jeszcze nie koniec. Gosława Brzózka chwilowo musi odpocząć. Za to Jarogniewa zamierza opowiedzieć więcej o swojej młodości.
"Kwiat paproci" to seria, po którą możecie sięgnąć, gdy potrzebujecie czegoś lekkiego z fajnym pomysłem.