Opinie na temat prozy Pani Michalak są bardzo podzielone. Ma ona zaciekle jej broniących zwolenników, ale i wielu przeciwników. Jakby nie patrzeć, wzbudza spore emocje w czytelniczym środowisku. W pewnym momencie zapragnęłam także się jakoś ustosunkować, ale i przeżyć miłą lekturę, więc wybrałam Serię z kokardką, ponieważ w licznych przypadkach spodobała się ona także osobom, które zazwyczaj nie trawią twórczości tej autorki. Jakie wyniosłam wrażenia? O tym za moment, a na razie kilka słów na temat fabuły.
Bogusia to pozytywnie nastawiona do życia młoda kobieta, przed którą świat wciąż jeszcze stoi otworem. Przez jakiś czas przebywała w Holandii, pracując przy sadzeniu tulipanów, dzięki czemu miała nadzieję na spełnienie swojego marzenia- otworzenia kwiaciarni. Priorytety kobiety mają zmienić się drastycznie, w trakcie powrotu do Warszawy. Zrządzeniem losu samolot zamiast na Okęciu, ląduje w Szczecinie, co wymusza podróż samochodem. Pomiędzy Kołobrzegiem, a Koszalinem natyka się na miasteczko, o jakże miłej nazwie "Pogodna". Spontaniczną decyzją postanawia tam pozostać, zauroczona kamieniczką, którą jeszcze tego samego dnia postanawia zakupić, snując już nowe plany. W końcu zamiast kwiaciarni powstaje Sklepik z niespodzianką. Jest to miejsce, ozdobione licznymi bibelotami, akwarelkami, figurkami- kurzołapkami, jak nazywa je Bogusia- które można zakupić. Poza tym w lokalu podawane są rozmaite słodkości oraz kawa, herbata, czy też specjalność młodej właścicielki, czyli gorąca czekolada w różnych wariantach smakowych.
Zarówno nowa mieszkanka, jak i Sklepik, przyciągają bardzo różne osobistości. Szybko tworzy się krąg przyjaciółek w składzie: Bogusia, radna Adela, Lidia- pani weterynarz oraz Stasia- emerytowana pani psycholog. Poza nimi przewija się jednak wiele innych postaci, chociażby humorzasta tap-madl, o wdzięcznym imieniu Konstancja. Nie zabraknie też oczywiście panów, bo czym byłaby literatura kobieca bez ich udziału.
Książkę czytałam w trakcie podróży pociągiem, a więc przeczytana została za jednym zamachem, chociaż sądzę, iż w domowym zaciszu stałoby się podobnie, bo mimo wszystko Pani Michalak stworzyła dość wciągającą historię. Można w niej odnaleźć chwile radości, zwyczajnie dowcipne momenty, ale też wzruszenia, ból i mroczne tajemnice, bo przed tymi ostatnimi nie ustrzegą się nawet- a może zwłaszcza- małe miasteczka. Autorka przedstawiła po prostu... życie.
Bogusia to zwyczajna dziewczyna, która jak każda marzycielka pragnie zrealizować swoje sny i czeka na prawdziwego księcia z bajki, który porwałby jej serce do tańca. Często popełnia błędy, jak każdy normalny człowiek. Podejmuje złe decyzje i wpada w tarapaty, gdy okazuje się, że czasami książę na białym koniu, tak naprawdę jest zwyczajnym matołem na ośle. Nie każdy czarujący mężczyzna godzien jest pokładanym w nich nadziei.
Styl autorki może nie powala na kolana, ale na pewno czyta się bardzo szybko, przyjemnie i... smacznie, gdy zauważamy, że treść poprzeplatana jest przepisami na rozmaite smakołyki, których jeszcze nie wypróbowałam, ale mam zamiar, bo słodkości mogę jeść zawsze i wszędzie. Chwilami już naprawdę robiłam się głodna od samego czytania.
Drogie czytelniczki, nie dajcie się zwieść tej pięknej okładce zapowiadającej lekką, odprężającą historyjkę, bo jak już zapewne zauważyłyście, ta opowieść wcale nią nie jest. To naprawdę życiowa powieść, przy której można się trochę pośmiać, a także podobno trochę popłakać. Tego ostatniego nie stwierdzę z autopsji, bo wzruszyć mnie naprawdę ciężko, ale innym czytelniczkom się zdarzyło, więc pozwoliłam sobie przytoczyć ich zdanie.
A zakończenie? Cud, miód i orzeszki. Świetne, zaskakujące i sprawiające, że mamy ochotę natychmiast chwycić w łapki kolejny tom "Sklepiku z niespodzianką", co też uczyniłam. Wrażenia z "Adeli" innym razem, a na razie gorąco polecam wam pierwszą część, przez którą przepadłam na kilka godzin i na pewno nie był to czas zmarnowany.