Dru myślała o sobie jako o pogromy stworzeń i potworów z Prawdziwego Świata. Była łowcą, od najmłodszych lat trenując z ojcem i podróżując po kraju w poszukiwaniu zleceń na zgładzenie bestii nękających ludzi. Tymczasem okazuje się, że to ona ma w sobie dziedzictwo dampirów wraz z szczególnym, przeznaczonym jej losem: przeżyć jako swietoczna do czasu aż jej siła ujawni się w takim stopniu iż stanie się śmiertelnym zagrożeniem dla wampirów.
Z tomu pierwszego tej serii zapamiętałam mnóstwo ciekawej akcji pełnej dramatycznych wspomnień bohaterki. Jej ojciec po kolejnym zleceniu powrócił do domu jako zombie, a Dru została na tym świecie sama. Towarzyszem jej przygód stał się Graves, który w wyniku tej znajomości został ugryziony i przemieniony w loup-garou. Jego losy dobrze pamiętałam, gdyż łączył się z nimi wyróżniający je szczegół - chłopak uciekł z domu i pomieszkiwał w wyłączonym z użycia, jednym z pomieszczeń ochrony w labiryncie centrum handlowego. Po tytule tej serii byłam pewna, że będą tam jakieś anioły, chociażby i upadłe. Skąd Inne Anioły to nadal zagadka, bo Dru trafia się coraz częściej Zdrada.
Drugi tom nabyłam po promocji, trzeci i czwarty razem na drodze wymiany. Jakże nie dokończyć w tym przypadku takiej serii ? Moje zaciekawienie Innymi Aniołami wzmocniły jeszcze liczne komentarze dotyczącej zakończenie całości serii.
W tomie drugim bohaterka trafia do miejsca, które zostało wskazane jako bezpieczne. To Schola, jedna ze szkół dla trenowania i temperowania zdolności młodych wilkołaków i dampirów. Dru to jedyna dziewczyna w szkole, bohaterce o jej osobowości trudno więc jest uniknąć wdawania się w bójki. Nie chodzi też na większość zajęć, które uznaje za bezużyteczne.
Z czasem okazuje się, że Dru specjalnie nie otrzymuje ani należytej jej edukacji ani ochrony przewidzianej dla wyjątkowych swietocznych. Wszystko aby ułatwić zadanie zdrajcy, który przebywa w jej otoczeniu. Christophe, choć uratował dziewczynie życie, posiada w swojej przeszłości sekrety, które niechętnie ujawnia, a przypadkiem odkryte zmuszają do zastanowienie się czy jest on sprzymierzeńcem czy też ukrytym wrogiem.
Narracja pierwszoosobowa nadaje tej historii charakter dziennika lub też bardziej pamiętnika. Każdy zawsze sobie lubi ponarzekać, ale przyjemnie się to czyta, kiedy mamy do tego dołączoną konstruktywną czy zabawną puentę. U Dru nie zawsze tak jest. Najczęściej funkcja takich wyznań ma utwierdzić czytelnika w niskiej (w domyśle niesłusznej) samoocenie dokonanej przez bohaterkę. Zbyt wiele jest takich wyznań na kartach tej części. Dodatkowo są to niestety opisy skutecznie spowalniające rozwój akcji.
Sama zaś akcja jest czasami tak chaotyczna, że wszystkiego dowiadujemy się albo z bardziej logicznej już retrospekcji lub z relacji innych bohaterów. Niepewność i poznawanie zdarzeń z perspektywy czasu to dobre zagranie, ale tutaj się nie sprawdziło. Zbyt długo czasu przyszło czekać na poznania relacji świadków.
Przypuszczam, że z Dru i jej uczuciami trzeba się po prostu mocniej identyfikować by cieszyć się lekturą w każdym jej aspekcie.
Co do troszkę innego 'aspektu' pojawiającego się w powieści to jest on zdecydowanym plusem. Ujawniający się 'aspekt', w postaci pasemek włosów zmieniających barwę i fakturę jest to ciekawy i sprawdzający się znak rozpoznawczy, gdy bohaterowie przechodzą w tryb bojowy czy to dampiry czy to wilkołaki.
Ciekawostką jest fakt, że Dru miewa formę przeczucia, która jest ściśle związana z pamięcią smaków i zapachów. Zapach zgniłych cytrusów oznacza kłopoty, inaczej pachną wampiry inaczej przemiana wilkołaków, a bywa i tak, że nadejście szczególnych osób w życiu dziewczyny zwiastuje konkretny zapach. Najczęściej są to połączenie z świata zapachów i smaków kulinarnych.
Nie mogę uniknąć porównania Dru Anderson z Rose Hathaway z znanej serii Akademia Wampirów. Sama Richelle Mead rekomenduje serię Inne Anioły. Bohaterki obu serii mają w sobie krew dampira, która czyni je wyjątkowymi w swoim świecie, obie od zawsze uczyły się jak walczyć. Tutaj podobieństw jednak koniec. Dru i Rose to kompletnie inne osobowości i to Rose radzi sobie z losem o wiele lepiej mimo iż pozycja dampirów w świecie Richelle Mead jest o gorsza niż status Dru, traktowanej prawie jako księżniczki.
Wcześniej były tylko potwory świata nocy kontra Dru i jej ojciec. Teraz wampiry to nadal ci zdecydowanie źli. Wilkołaki to potencjalni sprzymierzeńcy dla dampirów, a Ci z kolei to lepsza wersja wampirów o ich mocach, ale bez ich ograniczeń. Loup-garou to alternatywna, ulepszona wersja wilkołaków.
Po drugim tomie tej serii nadal nie jestem jednoznacznie do niej przekonania. Lili St.Crow porusza ważne tematy, bo pokazuje jak trudna bywa adaptacja jednostki do reszty społeczeństwa, jak samotnym można czuć się w tłumie, jak trudno znaleźć w dzisiejszym świecie bezpieczeństwo i prawdziwą przyjaźń, a z jaką łatwością dostrzega się w innych kłamstwo, kiedy samemu zostało się tyle raz zdradzonym. Jest to zaprezentowane na dość ekstremalnym przypadku młodej łowczyni, ale można przypasować ten wzór do wielu o wiele bardziej realnych sytuacji z codziennego życia.
Jako serii o wampirach, wilkołakach i innych stronach tego konfliktu stworzeń nocy jeszcze troszkę jej brakuje. Nie ma tej lekkości czytania, ale szybko czas upływa z Lili St.Crow, dlatego też chętnie dam szansę nowej serii tej autorki 'Tales of Beauty & Madness', która wzorować ma się na baśniowych motywach. Jej premiera w USA to kwiecień 2013.