„W drodze do Nawii” to moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki Magdaleny Wala, ale nie ostatnie, bo już czekam na drugi tom cyklu Raj&Co !
„Witajcie w Raj & Co. Spełniamy wszystkie, nawet najbardziej niezwykłe życzenia naszych klientów. Zwłaszcza… jeśli nie jesteście ludźmi!”
Co ma wspólnego sen Niny, który powtarza się od 15 roku życia i urywa się zawsze w tym samym momencie i praca, którą podjęła praktycznie spontanicznie, chcąc odciążyć mamę w obowiązkach samodzielnego płacenia wszystkich opłat ? Okazuje się, że dużo, ale Nina nie zdaje sobie z tego sprawy. Cala przygoda w jaką wplątuje się bohaterka ma miejsce po napadzie na jej brata i jego znajomych przez dziwnego mężczyznę, który był zbyt silny jak normalnego człowieka. W tym incydencie śmierć ponosi przyjaciel Filipa (brata Niny), a jego dziewczyna zapada na ciężką chorobę, w leczeniu której lekarze są bezradni.
W tym samym czasie Nina trafia do Raj&Co, gdzie zatrudnia się jako asystentka i pomoc psychologiczna. Okazuje się, że firma zajmuje się organizacją imprez w duchu słowiańskim. Dziewczyna szybko zaczyna żałować, że zgłosiła się do pracy, bo szybko okazuje się z czym jest związana jej praca. Zawsze uważała się za osobę twardo stojącą po ziemi, nie wierzyła w upiory, demony itp., a teraz sama je widzi. Nina obiecuje sobie, że gdy tylko dziewczyna jej brata wyzdrowieje ona zerwie umowę. Jednak czy będzie mogła tak łatwo odejść ?
Bardzo nurtowała mnie ta książka od kiedy wydawnictwo dodało intrygujące jej zapowiedzi. Byłam jej bardzo ciekawa, bo bardzo lubię wszystko co jest związane z motywem słowiańskim. Kocham serię Kwiat Paproci i tu też liczyłam, że będzie tak magicznie. Trochę mi tej magii zabrakło, jednak książka sobą porywa i zaciekawia, więc nie ma czasu na żadne dywagacje, tylko czyta się by dowiedzieć się jaki będzie koniec. Rozczarowało mnie tylko imię i nazwisko szefa szefów - Leszek Wołos, brzmi tak pospolicie, ale myślę, że autorka miała w tym cel.
O samej Ninie mogłabym powiedzieć tyle, że jak prawie każda bohaterka trochę mnie irytowała tym, że jest niekonsekwentna w swoim działaniu, ale z drugiej strony bardzo podobała mi się jej zadziorność i bezpośredniość.
W ogóle trzeba wspomnieć o firmie – Raj&Co – już sama jej nazwa jest niespotykana i intrygująca. Chętnie sama bym podjęła pracę w takiej firmie, gdzie można uczestniczyć w ślubach słowiańskich, to byłoby bardzo ekscytujące ! Już widzę tą młodą panią tańczącą w zwiewnej białej sukience, z wiankiem na głowie, a w tle migoczą wielkie ogniska. Normalnie bajka ! Fakt, z pogrzebami już trochę gorzej, ale jakoś bym przełknęła to, że mogę mieć kontakt z upiorami.
Czy książka jest warta uwagi ? Myślę, że osobom, które mają hopla na punkcie motywu słowiańskiego przypadnie do gustu. Zdecydowanie książka podziałała na moją wyobraźnię. Osobiście bardzo się cieszę, że miałam okazję ją przeczytać i czekam na kolejny tom z niecierpliwością.