„W blasku cieni” to debiutancka książka autorstwa Wiktorii Piotrowskiej, wydana przez Novae Res.
Blanka i Aleksy są małżeństwem i wiodą spokojne życie na przedmieściach Krakowa. W książce mamy opisaną młodość bohaterów, która nie była łatwa, ich doświadczenia z przeszłości i to, co sprawiało, że aktualnie są, jacy są – doceniają to, co mają, cieszą się sobą i ufają sobie bezgranicznie. Wydarzenia z przeszłości miały wpływ na Blankę i Aleksego, ale ich miłość sprawia, że wszelkie trudy odchodzą w niepamięć.
Wszystko w życiu młodego małżeństwa zmienia się za sprawą służbowego wyjazdu Aleksego. Ulega on wypadkowi i zataja informacje o stanie zdrowia przed żoną. Od tej chwili para zaczyna się od siebie oddalać.
Nikt nie spodziewa się także, że w ich codzienność wkroczy mężczyzna swego czasu szalenie zakochany w Blance. Ich związek zostanie wystawiony na próbę. Czy Blanka i Aleksy odnajdą się w tym wszystkim?
Przede wszystkim chciałam tutaj pochwalić autorkę za to, że mimo młodego wieku, starała się podchodzić do poważnych tematów – poważnie. Dostajemy ciekawą historię i niewybujałe podejście do wielu spraw. W książce pojawia się temat utraty zdrowia, ukrywania prawdy, zatajania poważnych spraw przed drugą osobą. Nie jest to odpowiednie, nawet jeśli myślimy, że robimy to dla dobra tej osoby. Autorka w sposób naturalny i niewymuszony pokazuje, jak szybko może wszystko się popsuć, gdy w grę wchodzi właśnie ukrywanie czegoś przed najbliższą osobą. Bo przecież prawda zawsze wyjdzie na jaw, a słodkie kłamstwo nigdy nie jest lepsze na dłuższą metę od nawet boleśnie rozdzierającej i miażdżącej prawdy. Czy nie lepiej zmierzyć się z czymś razem? Autorka uświadamia również, że zawsze warto żyć „tu i teraz”, bo nie wiemy, co przyniesie nam przyszłość.
W książce mamy bohaterów, którzy mają nieustannie kładzione kłody pod nogi, którzy są obarczeni problemami, ale mimo to znajdują rozwiązania, znajdują w sobie siłę, mają w sobie ogromne pokłady nadziei. Wiktoria Piotrowska pisze w sposób lekki o sprawach ciężkich.
W pewnych momentach było dla mnie zbyt szybko i zbyt, powiedzmy, naiwnie (ale nie są to jakieś kosmiczne kwestie, po prostu przykładowo irytowało mnie przesłodzenie relacji i to, że w historii Aleksego, na kilkunastu stronach ciągle czytamy o tym, że w każdej pracy dostawał jakiś awans. Okej, ambitny i zdolny człowiek, ale no sami rozumiecie…), ale z drugiej strony też widać to dojrzałe podejście autorki do całej tej historii, mimo jej młodego wieku. Według mnie, autorka ma potencjał, potrafi poruszyć czytelnika, a z każdą następną książką też sądzę, że niektóre opisywane kwestie wypadną z pewnością realniej, mniej „szkolnie” i z mniejszą ilością powtórzeń. Przyda się także zapanowanie nad chaosem narracyjnym.
Punkt wyjściowy jest dobry – ciekawy pomysł, niezwykła wrażliwość autorki i umiejętność emocjonalnego zaangażowania czytelnika w losy bohaterów przez to całe zagmatwanie, nakręcenie się głównego bohatera w kłamstwie, rozwój sytuacji przez postępującą chorobę, ale też i w ciekawy sposób poprowadzony i umotywowany wątek zdrady... To wszystko ma jak największy sens i gdyby popracować nad kilkoma kwestiami, to byłaby zupełną, emocjonalną bombą dla czytelnika. Niektóre niedociągnięcia będą do wypracowania z czasem, bo potencjał jest naprawdę spory, a książka sama w sobie jest bardzo życiowa.
Jesteście ciekawi jak Blanka i Aleksy poradzą sobie z tym wszystkim? Tego dowiecie się czytając „W blasku cieni”.
Za egzemplarz dziękuję autorce.