Niedawno po raz kolejny wybrałem się do jednej z największych bibliotek we Wrocławiu, w poszukiwaniu perełek do przeczytania. Przeglądając kolejne regały natrafiłem na dział z komiksami. Niechętnie przejrzałem półki z książkami rysunkowymi, gdy natrafiłem na regał z mangami. Z uśmiechem na twarzy i szczyptą ekscytacji schyliłem się w poszukiwaniu pierwszych tomów serii, narysowanych przez japońskich artystów. Tak oto natrafiłem na początkową część "Vampire Knight", o której tak dużo słyszałem.
Kurosu to niepozorna szkoła, działająca jak każda inna. Nauczyciele, jak wszędzie indziej, przynudzają, zostawiają po lekcjach, wystawiają stopnie... Coś jednak jest tu nie tak. W szkole działają dwie zmiany: dzienna i nocna. Polega to na tym, iż uczniowie zmiany dziennej uczą się za dnia a członkowie tej drugiej po zmroku. Odpowiedź, na pytanie czemu, jest prosta. Studenci drugiej zmiany to wampiry.
Tajemnicę zna niewiele osób. Yuki i Zero to jedyni członkowie zmiany dziennej, którzy znają sekret. Są to przewodniczący, których zadaniem jest pilnowanie porządku a dobitniej mówić, pilnowanie aby żaden człowiek nie poznał tajemnicy nocnego towarzystwa. Sprawy jednak coraz bardziej się komplikują. Kilka wampirów, szczególnie Idol (Aido), próbuje zasmakować krwi Yuki. Gdy rani się zjeżdżając z drzewa, zostaje ugryziona w rękę na oczach fanek Aido ze zmiany dziennej. Potem, ten sam opryszek, próbuje przekonać ją do oddania swojej krwi. W obu przypadkach zostaje srogo ukarany przez jej przyjaciela (jeśli można to tak ująć) Kaname, przewodniczącego klasy nocnej. To on uratował ją ponad dziesięć lat temu przed śmiercią z rąk złego wampira. To od tego wydarzenia zaczęła żyć na nowo. Yuki... nie ma wspomnień sprzed tego wypadku, dlatego do zdarzenie jest dla niej jak początek.
Tymczasem z Zerem zaczyna dziać się coś nie tak. Odcina się od Yuki, mimo, że znają się już cztery lata. Unika jej a cięty jest na wszystkich dookoła. Gdy dziewczyna znajduje go z tabletkami z krwią (nowym pożywieniem wampirów) nie wie co robić ani o co chodzi. Blady jak kreda Zero wstaje i...
Jest to już (a może raczej dopiero) trzecia manga w moim życiu, po którą sięgnąłem. Bardzo dobrze czyta mi się tak narysowane komiksy. Ten styl, czytanie od tyłu i bardzo ładne postacie to odskocznia od zwyczajnych lektur. W tego typu książkach nie potrzebujemy wyobraźni, czarno na białym (i to dosłownie...) nakreślone mamy postacie, miejsca i przedmioty. Czy to dobrze? W mandze jak najbardziej, dlatego po nią sięgnąłem.
Muszę przyznać, że kreska (czyli styl rysunku w mandze) w Vampire Knight bardzo przypadła mi do gustu. Jest wyrazista, dobrze odzwierciedla szczegóły oraz niesamowicie dobitnie przekazuje czytelnikowi emocje bohaterów. Nie jestem specem od kresek ale sądzę, że każdy zgodzi się, że rysunku pani Hino są na wysokim poziomie.
W dzisiejszych czasach panuje wyraźny trend na punkcie paranormal romance, wampirów i ich powiązań między ludźmi. Wszystko, co teraz jest na topie odnaleźć możemy w Vampire Knight. Na początku zastanawiałem się, czy nie jest to kolejna, powielona historia podobna do Zmierzchu. Gdyby doszukiwać się podobnych wątków, na pewno coś by się znalazło. Ale po co szukać? Po jakimś czasie, gdy wciągnąłem się w fabułę, uznałem, że historia jest zupełnie inna, ciekawie przedstawiona i na swój sposób oryginalna. Poza tym, w akcji następują często takie zwroty, że kilka razy musiałem zamknąć mangę i przetrawić to, co właśnie przeczytałem. Bardzo lubię takie momenty.
W mandzie Matsuri Hino, japońskiej autorki urodzonej 24 stycznia w Sapporo, Hokkaido (Japonia), spotkać możemy wiele bohaterów. Ich charaktery są zróżnicowane, podobnie jak zachowania. Muszę jednak przyznać, że czytając mangę niefortunnie miałem wrażenie, że skądś te postacie znam.
Yuki to nastolatka, pełniąca najważniejszą funkcję w szkole. Jest osobą, która przeszła bardzo wiele już jako dziecko. Sierota, porzucona na pastwę losu w środku zimy, zaatakowana przez wampira. Jej wybawicielem był Kaname. Po uratowaniu jej, oddał w ręce dyrektora Kurosu, który wychował ją jak własną córkę. Teraz jest to śmiała i odważna dziewczyna, szukająca miłości.
Bardzo urzekła mi historia Yuki, a jestem dość uczuciowy więc wpłynęło to na mnie bardzo. Współczułem jej, gdy tylko autorka przytaczała jej historię z życia. Polubiłem ją przede wszystkim za to, że nie poddała się tylko żyła dalej w tak okrutnym świecie. Popierałem jej zdanie, że wampiry to nie tylko złowrogie kreatury - w końcu jeden z takich "kreatur" ją uratował. Jej odwaga, opiekuńczość, zaradność i hart ducha to cechy jakie bardzo mi zaimponowały... To zdecydowanie moja ulubiona postać z tej serii.
Hm... Dzisiejsza recenzja nie jest zbyt długa, gdyż wciąż ciężko recenzuje mi się mangi, aczkolwiek mam nadzieję, że starczyła aby zachęcić Was do lektury. Przeczytałem ją bardzo szybko, w około godzinę i uważam, że była to najmilsza godzina dzisiejszego dnia. Komiks oceniam na 9/10, tylko ze względu na schemat, jakiego było już wiele aczkolwiek na pewno nie zawiedziecie się na fabule, gdyż mimo wszystko jest ona oryginalna.