Czy książka, która wyciąga wszystkie nasze niedoskonałości i wady na światło dzienne, nazywając je przy okazji bez ogródek po imieniu może nam się spodobać? Jak się okazuje może, szczególnie kiedy jest napisana w tak fantastycznym, bezpośrednim i zabawnym stylu.
Ks. Adama Bonieckiego, autor m.in. „Vademecum” oraz redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego jest chyba wszystkim dobrze znany, toteż myślę, że nie muszę go przedstawiać. Wcześniej jego autorstwa czytałam tylko „Kalendarium” bł. Ojca Świętego Jana Pawła II „Vademecum” natomiast było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.
Vademecum to inaczej kompendium, czyli zbiór zawierający informacje na dany temat. Ks. Adam Boniecki postanowił nam sprezentować właśnie taki informator dla pokutnika, kierowcy i generała. Pokutniku, czy zdajesz sobie sprawę, że po drugiej stronie konfesjonału też siedzi grzesznik? Kierowco, czy zastanawiałeś się czasem nad uczuciami strąbionego i wyzwanego przez ciebie bliźniego? Generale, czy aby na pewno dobrze wypełniasz swoje obowiązki? To są tylko nieliczne z pytań, na które po lekturze tej króciutkiej książeczki
Najnowszy utwór ks. Adama Bonieckiego to zbiór jego zasad, które zebrał w niewielki, przyjemnie czytający się zbiorek. Niekiedy wybuchałam śmiechem, kiedy indziej zapisywałam różne myśli, a czasami pozwalałam sobie na chwilę refleksji. Miałam ciągle nieodparte wrażenie, że autor pisał bezpośrednio do mnie (szczególnie podczas czytania „Vademecum kierowcy”), bo któż jak nie ja uwielbia tę adrenalinę buzującą w żyłach kiedy na liczniku jest ponad 150 km/h w miejscu, gdzie ograniczenie wynosi 70km/h. Bo któż jak nie ja czuje złość i niechęć do „bliźniego w cinquecento, który wlecze się lewym pasem”? A przecież tam też jedzie nasz brat… - przypomina nam autor.
„Vademecum” pozwoliło mi przemyśleć wiele spraw, które często bagatelizuje się powszechnym „A tam!”. Któż miałby czas roztrząsać takie problemy na co dzień? No i właśnie ks. Adam Boniecki staje na przeciw naszej egoistycznej natury i podsuwa nam książkę, której czytanie na ogół mogłoby się wydać nieprzyjemne i niewygodne. Przyznajmy się wszyscy, że nie lubimy się przyznawać do tego, że posiadamy oprócz tego przebojowego, wspaniałego JA, to JA, które nie jest wcale fajne. Z kolei część kompendium dotycząca pokutnika, mimo, że była bardzo krótka pozwoliła mi zauważyć dwie istotne rzeczy, a mianowicie, że spowiedź do której często podchodzę na zasadzie „przed - grrrrr, po – uff” nie powinna tak wyglądać. Poza tym W KOŃCU zrozumiałam, że po drugiej stronie kratki konfesjonału też siedzi grzesznik i nie będę już szła do spowiedzi z trzęsącymi się dłońmi. Dla generałów, czyli wszystkich „panów władz” rady zostały zapisane w ostatniej z 3 części "Vademecum".
W takim razie rodzi się pytanie, czy warto czytać „Vademecum”? Dla mnie odpowiedź jest oczywista: WARTO!, ponieważ być może kiedy nasze błędy i egocentryczne zachowania zostaną wyciągnięte na światło dzienne jakaś iskra przy odrobinie szczęścia i pomocy Bożej roznieci ogień zmian, jakie w końcu muszą nastąpić. Polecam.