W erze kompulsywnej potrzeby obnażania się przed światem i chęci udowadniania samym sobie i wszystkim wokół pełnej kontroli nad swoim życiem (czego objawem jest wrzucanie na instagramy fotek z info co i kiedy się zjadło oraz szpanowania przed innymi swoim fit życiem), to bardzo WAŻNA pozycja. Dla mnie tym bardziej ważna, bo rzuca światło na kilka poznanych mi osobiście dysfunkcji związanych z jedzeniem. Jedzenie jest jedną z najważniejszych rzeczy w naszym życiu, pochopne decyzje w tym aspekcie nie są wskazane. Jedzenie jest dobre, diety niekoniecznie. Stosowane amatorsko mogą narobić biedy. Ważne byśmy kierowali się zasadami zwanymi *umiar i różnorodność* a najlepiej *zrób to sam*.
„Wściekły kucharz” jest odpowiedzią na wszechotaczające nas modne hasła żywieniowe typu „Jedz zgodnie z liczbą chromosomów”, „Jedz produkty zasadowe”, „Jedz jak jaskiniowiec”. Rozprawia się z wszelkiej maści i wątpliwej skuteczności cud dietami i innymi pseudonaukowymi rewelacjami na temat różnych produktów i żywienia oraz szaleńczym ruchem wellnes. Wściekły Kucharz idzie na noże ze zwolennikami diety paleo, detoksów i innych bardzo ciekawych, namiętnie i masowo naśladowanych i wprowadzanych do codzienności odchyłów żywieniowych. Autor umiejętnie wplata w opis naszych nawyków żywieniowych jaźń pamiętającą i jaźń doznającą, ciekawie omawia mechanizm ewolucji mitów żywieniowych (np. dieta oparta na kariotypie). Jest się z czego pośmiać, jest się czym zdziwić i nad czym poważnie zastanowić. Przygląda się wnikliwie starożytnym ściemom żywieniowym (będącym często wynikiem życia kulturalnego i politycznego danej społeczności, które spełniało funkcję kontroli biedoty), jak ajurweda, tradycyjna chińska medycyna, czy założenia Hipokratesa, podobno medycznego ignoranta. Dostaje się też naturopatom i innym zwolennikom tzw. czystego jedzenia.
Anthony Warner – student nauk przyrodniczych (jednak naukowcem nie jest, ma jedynie naukowe zacięcie), doświadczony kucharz, ale też blogger ( co nieuniknione) ciekawie i rzeczowo, często wręcz z humorem i ciętym językiem rozprawia się z rozpowszechnianymi z prędkością światła, głównie przez bloggerów i innych żywieniowych guru-celebrytów gównoprawdami na temat diet, żywienia oraz części bardzo dziś popularnych produktów. Bardzo podoba mi się to zdrowe, rozsądne podejście do jedzenia, obala mity narosłe wokół cukrów czy tłuszczów czy takich modnych dziś detoksów.
W tym bardzo użytecznym opracowaniu Autor znalazł miejsce dla związku zająca wielkanocnego i czajki, diety alkalicznej, bezimiennych, złowrogich toksyn zalegających i pustoszących nasze organizmy. Swoje długie 5 minut dostał też olej kokosowy i jego pseudomagiczne właściwości oraz biała śmierć, uzależniająca bardziej chyba niż kokaina (pod czym podpisują się laboratoryjne szczury… 😉 ) – przeklęty przez wszystkich już chyba cukier. W docierających do nas informacjach mamy do czynienia z nauką (tej najmniej, bo nasz mózg odruchowy nie lubi skomplikowanych wyjaśnień), nieuką, pseudonauką oraz gównoprawdami rozsiewanymi dziś głównie przez wspomnianych już bloggerów i youtuberów. Ważne więc, by ostrożnie podchodzić do nowinek i rewelacji, a już szczególnie, gdy zachwalają je celebryci. Ściemy, które wyżej wymieniłam, to tylko część ciekawych i intrygujących faktów zawartych w książce „Wściekły kucharz”.
Czy popieram Anthony’ego w całej rozciągłości? Fajnie, że zauważa czynnik psychologiczny, przydałyby się jednak źródła – sam nadmieniał wielokrotnie by sięgać do źródeł naukowych, by być nieufnym i ostrożnym, a źródeł do swoich wywodów nie podał… więc czerwona lampka z tyłu głowy się świeci. W 100% nie, bo mam spore wątpliwości co do zdrowotnych właściwości nieprzetworzonego mleka dla starszych dzieci i nastolatków, a już w szczególności będącego niepotrzebnym składnikiem żywienia osób dorosłych.
Książka jest napisana bardzo ciekawie i niemal się ją chłonie. Polecam ją przede wszystkim osobom, które w stosowanych dietach przeginają w różne strony lub nie widzą ich efektów. Bo jedzenie to naprawdę fajna rzecz, a demonizowane przez niektórych składniki racjonalnego żywienia są nam bardzo potrzebne. Unikając ich lub całkowicie z nich rezygnując bardzo szkodzimy swojemu zdrowiu i samopoczuciu.
Zaprawdę powiadam Wam – zacna ta lektura!
(fanka fest mocnej herbaty i białego cukru i wszelkich naturalnych przypraw, mlecznych krówek z Milanówka, śliwek w czekoladzie, ptasiego mleczka, marcepana, stosująca dietę MiSŻ – mało i szybko* żreć – polecam! 😊)
*szybko, bo książki czekają