Prawie rok temu, zupełnie przypadkiem trafiłam w telewizji na wywiad z Panią Ewą Ornacką, która reklamowała swoją książkę „Po tamtej stronie”. Opowiadała o kulisach powstania, o powodach i całym jej klimacie. Przyznam, że była przekonująca w tej reklamie aż do tego stopnia, że postanowiłam nabyć jej dzieło i sprawdzić na własnej skórze czy temat, jakim nieświadomie zaczęłam pasjonować się już od dzieciaka oglądając serial „Czy boisz się ciemności” dotknie mnie i wywoła we mnie mnóstwo różnych emocji.
W tamtym serialu z dzieciństwa, grupa nastolatków spotykała się by opowiadać sobie straszne historie, które wydarzyły się ponoć naprawdę. Interesowały mnie od zawsze zjawiska paranormalne, nadprzyrodzone i niewytłumaczalne. Nie dość że jakoś zbytnio nie bałam się tej ciemności, to jeszcze dodatkowo czułam, że „Po tamtej stronie” (mówiąc dosłownie i jednocześnie nawiązując do tytułu książki Ornackiej) kryje się coś więcej. Nie chodzi wyłącznie tylko o jakieś straszne historie opowiadane po to by się bać. Chodzi o to, że ja wtedy zaczęłam dziwnie wierzyć, że wszelkie historie mogą mieć w sobie ziarno prawdy i wcale nie należy traktować tego jak bajki. Czułam, że wszelkie duchy, zjawy i nieokreślone byty należy traktować poważnie, bo one istnieją. Oczywiście, każdy może potraktować ten temat mniej lub bardziej poważnie. Nie każdy chce wtajemniczać się w coś nierealnego i ciężkiego do ogarnięcia rozumem, nie każdy ma odpowiednią wrażliwość na takie sprawy, albo zbyt mocno stąpa po ziemi i nie zauważa nawet istnienia czegoś „dodatkowego” przy sobie. Każdy też może wyśmiać mój pogląd czy wszystkie książki jakie tylko poruszają temat takich nadprzyrodzonych zjawisk czy osoby mediumiczne…- jego sprawa.
To niesamowite, że autorka w swojej książce pokazuje przykłady właśnie takich osób, które kompletnie nie wierzyły w ingerencję swoich bliskich zmarłych, a poprzez medium i szczegóły jakie im powierzały otwierały się żyjącym oczy szeroko i ze zdziwienia pytali: Jak to możliwe? Naprawdę? Tak, poprzez coś osobistego i niemal intymnego nabierali przekonania, że taki kontakt łączący dwa światy jest jak najbardziej możliwy.
„…Kto więc kontroluje zasłonę? My! Duchy doskonale wiedzą, że ona nie istnieje, i czekają, aż my także to zrozumiemy. Musimy jednak zrzucić nasze osobiste zasłony strachu i uświadomić sobie, że otacza nas miłość duchów, a one są tu po to, żeby wskazywać nam drogę…”
Pragnę też zaznaczyć, że książka „Po tamtej stronie” pomimo, że jest mocną pozycją w przekazie nie igra z czymś niepojętym na co dzień. Wszystkie opisywane historie i wydarzenia są przepełnione szacunkiem do zjawisk. Autorka nie chce straszyć swoich czytelników i odcina się od złych bytów, które wracają tylko po to by karmić się naszym strachem. Omija historie o demonach czy szatańskich opętaniach. Przedstawia dusze, które troszczą się, chcą byśmy byli tutaj spokojni. Nie ma też mowy o wywoływaniu duchów na widzimisię czy dla zabawy. Nie, nie, nie. Właśnie chodzi o powagę. O to, że duchy mogą pojawiać się, by załatwić jakąś niedokończoną sprawę, która nie daje im spokoju. Albo przekazać swoim bliskim coś ważnego czego przekazać nie zdążyli. Opisywane w tej książce medium mają w tym swój wielki udział, ale nie tylko...
Poza kontaktami mediumicznymi, książka jest też doskonałym źródłem przemyśleń na wiele „pozaziemskich” tematów; o tym jak dusze mogą się do nas „podłączać”, czy nas podglądają? Co lubią, a czego nie? Jest też mowa o tym jak potrafią walczyć o sprawiedliwość już z tamtej strony i przypominać o sobie, albo odkrywamy co się dzieje podczas śmierci klinicznej. Bardzo poruszająco może podziałać na czytelnika wyznanie we fragmencie "samobójca o samobójcach", które powinno żywym coś uzmysłowić:
„…Wielu z nich miało wrażliwą psychikę, artystyczne dusze. Sami doznawali przemocy. Nikogo nie prześladowali, lecz byli prześladowani. Skończyli ze sobą, ponieważ nie potrafili stawić czoła problemom, które ich przerosły. Rozbili się o mur ludzkiej obojętności. Widać czuli się bardzo skrzywdzeni, skoro mieli już dość życia. Chcieli wreszcie odpocząć. Jedyną ich „winą” było to, że samobójczą śmiercią pogrążyli w bólu i rozpaczy swoich bliskich…”
Jakie my czasami potrafimy po tej stronie tutaj mury budować…
Coś jeszcze ważnego? Ano tak, sny. Ten wątek jest dla mnie wyjątkowo osobisty, bo wiele razy sny już mi się sprawdzały i mocno wierzę w ich znaczenie. Nauczyłam się sama wyczuwać kiedy coś jest mi w nich przekazywane, kto się w nich pojawia i jak to odebrać przy odpowiedniej interpretacji. Bardzo intrygującą ciekawostką było wspomnienie Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i jego pośmiertnego pojawienia się we śnie swojej teściowej z pewną wiadomością… wbija w fotel.
„Ale wiem, że innego rodzaju energie są przy mnie bardzo często…” – I też to czuję.
Pod koniec książki Pani Ewa rozmawia z Krzysztofem Jackowskim. Dzieli się on z nią swoimi doświadczeniami w jasnowidzeniu, wspomina trudne do wyjaśnienia wydarzenia i jego spotkania z wyjątkowymi bytami… Czyta się to jednym tchem.
Kończąc już, autorka serwuje głodnym czytelnikom jeszcze więcej literackich propozycji, które pogłębiają temat i jeszcze bardziej próbują uświadomić, że „Po tamtej stronie” jest coś więcej.
Pani Ewo, dla mnie nie bajka. Dla mnie literatura faktu. Dobra robota.