Natalia ma jedno jedyne, lecz nierealne marzenie – zostać mamą. Ta tęsknota nie pozwala jej cieszyć się wielką, niezwykłą miłością, jaką obdarza ją Damian. Nad ich związek nadciągają burzowe chmury. Czy Natalii, która straciła nadzieję, uda się zachować miłość?
Czy naprawdę trzeba coś stracić, by docenić tego wartość?
Zrozpaczona dziewczyna w wigilijny wieczór… ucieka. I pewnie jej los potoczyłby się zupełnie inaczej, gdyby nie porzucony w lesie bezbronny pies. Natalia za wszelką cenę chce ocalić życie Belli. Zabiera ją do Dworu Marcinki, gdzie rozbrzmiewają dziecięce głosy, a w kuchni unosi się zapach wigilijnych potraw. W progu domu pojawia się też Bartosz, którego serce pełne jest tęsknoty za czymś, co nagle i bezpowrotnie stracił.
"Tak długo czekamy na uśmiech losu, a on... pojawia się niespodziewanie, niekoniecznie wtedy, kiedy tego oczekujemy."
"Uśmiech losu" to piąty tom serii mazurskiej. Nie trzeba znać poprzednich części, by odnaleźć się w fabule. Jednak dobrze byłoby wiedzieć, jakie były koleje losów poszczególnych bohaterów.
Już spoglądając na okładkę czułam pewien rodzaj rozczulenia. Sama zaś powieść dostarczyła mi mnóstwo emocji i wzruszeń. W parze idą smutek i radość. Przekonujemy się jak wielką siłę ranienia ma słowo. To nie ból fizyczny boli najbardziej. To słowa zadają największe rany. Powstają rany na duszy, które trudno zagoić. Poznając historię Natalii, odczułam wszystko to, co ona. Jej ból, łzy i poczucie odrzucenia stało się również częścią mnie.
Fabuła powieści okazała się zaskakująca i pełna niespodzianek. Motyw walki dobra i zła został dobrze wyeksponowany. Doskonale widzimy wartość prawdziwej, bezinteresownej przyjaźni oraz pomoc i wsparcie rodziny, które w trudnych życiowych sytuacjach stają się niezwykle cenne.
Książka bogata jest w wątki, problemy i dramaty, z jakimi mierzą się jej bohaterowie. Będziemy przyglądać się problemom małżeńskim, tęsknotą za macierzyństwem, chorobie alkoholowej, przemocy w rodzinie, zdradzie czy utracie bliskich osób. Ale to tylko wierzchołek tematów, jakie spotkamy na kartach powieści. Katarzyna Michalak uwrażliwia nas na krzywdę drugiego człowieka, zwłaszcza tego słabszego. To samo można powiedzieć o nieludzkim, a wręcz okrutnym traktowaniu zwierząt. Pamiętajmy, że zwierzę to też stworzenie, które czuje i cierpi.
"Człowiek silny i rozumny, słysząc sensowną krytykę, bierze ją na klatę, przełyka upokorzenie i stara się naprawić błędy, a przynajmniej nie popełniać ich znowu i wciąż. Człowiek słaby zaś... szuka słabszych, żeby się na nich wyżyć."
Autorka nakreśliła sporą ilość interesujących bohaterów. Jednych pokochamy z miejsca, będziemy im kibicować, zaś innych mamy ochotę postawić do pionu. Bez wątpienia każdy z nich coś wnosi do treści. Osobiście zapragnęłam przekroczyć próg domu Jadwigi, niezwykle gościnnej kobiety, zawsze gotowej, by gość czuł się u niej jak u siebie.
"Uśmiech losu" to przepełniona magią świątecznej atmosfery powieść, która skruszy i rozgrzeje niejedno skamieniałe serce. To książka, która pokaże cały wachlarz emocji, doda otuchy i wiary w ludzką dobroć. Czystą przyjemnością było móc otulić się atmosferą świątecznej powieści pani Kasi. Zróbcie to samo, bo warto!