Pocałunki w Nowym Jorku recenzja

Nastoletnia Charlotte o godzinie 14.00 w Wigilię Bożego Narodzenia trafia a lotnisko w Nowym Jorku. Wszędzie czuć świąteczną atmosferę, a ludzie wydają się być okropnie zabiegani ale i szczęśliwi. Charlotte jednak jest kompletnie przybita- po ciężkim zawodzie miłosnym wraca na święta do swojego domu w Anglii. 
Dziwny zbieg okoliczności i nietypowa książka "Zapomnij o swoim byłym w 10 prostych krokach" sprawiają, że na lotnisku poznaje Anthony'ego, którego właśnie przed chwilą w spektakularny sposób rzuciła dziewczyna. Jakby tego było mało, przez fatalne warunki atmosferyczne loty zostają odwołane i okazuje się, że Charlotte ma przed sobą jedenaście długich godzin oczekiwania.  Nie zamierza jednak przesiedzieć ich samotnie w hotelu. 

Wszystko układa się tak, że wigilijną noc spędza wałęsając się po Nowym Jorku w towarzystwie nowo poznanego chłopaka, a szalony impuls skłania ją do wykonania w tym czasie 10 kroków z zakupionej przez pomyłkę książki.  Niezwykła noc uświadamia Charlotte oraz Anthony'emu wiele ważnych rzeczy. Książka i wspólne przeżycia pomagają im uporać się  ze smutkiem, stratą i przeszłością, oraz otwierają oczy na dobro, przyjaźń oraz miłość. 

"Pocałunki w Nowym Jorku" to taka trochę bajka dla dużych dzieci. Bajkowa jest cała atmosfera- Wigilia, magiczny Nowy Jork, wirujące płatki śniegu,... Niespodziewana przygoda miłosna, która może być początkiem czegoś bardzo ważnego...

Książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Myślę, że jest to idealna lektura na jeden ze świątecznych wieczorów. Nie ma tutaj skomplikowanej historii, nie ma tajemnic, kontrowersyjnych postaci czy zwrotów akcji. To książka, która płynąc powoli wprowadza czytelnika w zimowy  nastrój i pozwala pouczyć magię świąt. 

Uwielbiam świąteczne historie i uwielbiam Nowy Jork. 
To połączenie musiało się udać. .