Świąteczne książki w październiku? Dlaczego nie. Szczególnie takie, jakie serwuje Katarzyna Bester, niekwestionowana mistrzyni ciętych ripost, ostrego języka i klimatu jak z bajki. Autorka łączy w swoich książkach wyjątkowe, wysokiej klasy poczucie humoru z niezwykłą magią, która obecna jest w każdej jej opowieści. Nie brakuje jej przy tym profesjonalizmu i kreatywności. Widać, że pisanie sprawia jej radość, którą bardzo chętnie dzieli się z czytelnikiem. Tę radość i magię możemy odnaleźć również w najnowszej książce autorstwa Kasi Bester, która już w październiku pozwoli nam poczuć klimat Świąt.
Ray Colton kocha Nowy Jork, swoją pracę i ewentualnie swoją zwariowaną ciotkę, pod czujnym okiem której dorastał. Mężczyzna nie pozwala sobie na uczucia, nie wierzy w miłość, nie pragnie stałego związku i stabilizacji. Ray nienawidzi Świąt, jednak uważa, że w tym tętniącym życiem mieście jakoś będzie w stanie ten świąteczny czas przetrwać. W dniu swoich trzydziestych piątych urodzin Ray ratuje przed napaścią młodą Everly. Ta historia mogłaby się zakończyć w tym miejscu, jednak młodzi co chwilę na siebie wpadają. Te przypadkowe spotkania sprawiają, że dość szybko nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Dziewczyna wzbudza w Rayu ciepłe uczucia. Ma chęć się nią zaopiekować i pokazać wszystko, co warte zobaczenia w Nowym Jorku. Przed nim jednak bardzo trudne zadanie, bo Everly jest niewidoma. Ray jest jednak pełen entuzjazmu i tak zaczyna się ich historia, która już w założeniu nie może potrwać długo i nie tylko dlatego, że mężczyzna się przecież nie zakochuje. Everly przyleciała do Nowego Jorku na chwilę, a dokładniej na miesiąc do swojego taty i potem wraca do swojego życia w Anglii. W związku z zaistniałą sytuacją, młodzi wchodzą w pewien układ z określoną datą ważności. Nie wiedzą, że los szykuje dla nich coś zupełnie innego.
Dlaczego nie spotykam się z kimś wartościowym? Bo wtedy pewnie bym się zaangażował, a człowiek, któremu zależy, jest słaby i można go skrzywdzić.
Po lekturze „Świątecznego nieporozumienia” wiedziałam już, żeby nie spodziewać się cukierkowej, przesłodzonej świątecznej opowieści, bo nie z Kasią Bester takie numery. W jej książkach Święta są, ale podane zupełnie inaczej. Magia w „Romansie pod choinkę” nie wynika ze świątecznego rozgardiaszu, bo bohaterowie nawet tego okresu nie lubią, ale przede wszystkim z drobnych gestów, z codzienności, ze sposobu, w jaki bohaterowie się traktują, a także z przepięknie opisanego, olśniewającego Nowego Jorku. Po lekturze tej powieści zapragnęłam kiedyś się tam znaleźć i doświadczyć wszystkich tych cudowności, o których tak wspaniale opowiada Ray. A nigdy wcześniej takich pragnień u siebie nie dostrzegłam.
Tym co podoba mi się w książkach Kasi najbardziej i co znalazłam również tutaj jest humor, który doskonale wpisuje się w mój gust. Uwielbiam słowne potyczki bohaterów i nawet przekleństwa, których jest w książce sporo, w tym przypadku zupełnie mi nie przeszkadzają. Bo to wszystko wynika z charakteru bohaterów i jest jakieś takie naturalne. Żeby nie było, że książka jest tylko zabawna, chociaż przez większość czasu tak jest, muszę dodać, że nie brakuje tu rozdzierających serce momentów. Dlatego lepiej nie rozpoczynać lektury bez paczki chusteczek pod ręką.
Przez książkę płynie się lekko. Bardzo łatwo wniknąć w historię Raya i Everly i ciężko się z nią rozstać. A można przeczytać tę książkę w jeden wieczór. Niestety, bo na kolejną pozycję świąteczną autorki będzie trzeba poczekać kolejny rok. Uwielbiam styl Kasi Bester, nie tylko jej poczucie humoru, o którym wspominam na okrągło. Ale też tę lekkość w opisywaniu często bardzo trudnych problemów, jej dystans do bardzo wielu spraw i bohaterów przede wszystkim, a także łatwość w przekazywaniu emocji i uczuć, bez sztuczności czy nadętości. Akcja powieści biegnie szybko, cały czas coś się dzieje i nie mamy nawet chwili na oddech. Zachwyciła mnie ta historia. Jest jednocześnie zabawna i przejmująca. Sprawia, że w jednej chwili tarzamy się ze śmiechu, by w następnej wylewać morze łez. Jeśli chodzi o romans, z jednej strony jesteśmy w stanie przewidzieć, jak to się wszystko skończy (magia Świąt, prawda?), z drugiej pełno w tej opowieści niespodzianek, które ze strony na stronę zaskakują czytelnika coraz bardziej. Mimo wszystko, nie jest ta książka tak oczywista, jak można sądzić, że będzie.
Na koniec kilka słów o bohaterach. Są cudowni! Żywi, barwni i tacy prawdziwi. Ray, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się być playboyem i draniem, który kobiety traktuje jak zabawki i zmienia je jak rękawiczki, zaskakuje swoim podejściem do kobiet właśnie. Można się zakochać już w samym sposobie, w jaki traktuje Everly, a także swoją ciotkę. Mężczyzna okazuje się być zupełnie inny niż na początku się wydaje. Jest twardy tylko na zewnątrz, ale miękki w środku. I bardzo samotny. Everly, mimo że niewidoma, jest pełna życia i pełna kontrastów również. Niby niepozorna, a kiedy trzeba, potrafi pokazać pazurki. A poza tym to po prostu dobry, uczynny człowiek. Bohaterowie w książkach autorki to zawsze postaci, obok których nie da się przejść obojętnie. Nie pozwalają na to, aby ich nie zauważono. Tak samo jest w „Romansie pod choinkę”. Ray i Everly zapadają w pamięć. Sporym zaskoczeniem i cudowną niespodzianką było pojawienie się w tym tomie Harper i Holdena, bohaterów „Świątecznego nieporozumienia”. Jeśli nie czytaliście wspomnianej książki, a chcecie przeczytać „Romans pod choinkę”, możecie to zrobić bez obaw o niezrozumienie treści, bo to odrębna historia. Warto jednak poznać najpierw „Świąteczne nieporozumienie”, głównie dlatego, że to świetna historia.
Nie ofiarowuję kobietom niczego, poza drinkiem oraz namiętną nocą, po której zbieram swoje rzeczy i zostawiam w łóżku spoconą, uśmiechniętą dziewczynę, żeby mogła w spokoju marzyć o swoim księciu z bajki. Ja na pewno nim nie jestem.