W 2005 roku obejrzałam cudowny musical „Upiór w operze” na podstawie słynnego przedstawienia Andrew Lloyd Webber'a. Gdy dowiedziałam się, że istnieje książka musiałam i ją przeczytać, gdyż moim zdaniem to arcydzieło! (Nie sam film, tylko historia). Książkę znalazłam jakieś dwa lata później w biblioteczce babci, przeczytałam ją dopiero teraz, już po obejrzeniu kolejnych dwóch ekranizacji, dlaczego o nich wspominam? Dowiecie się niebawem.
Piękna Christina spotyka kogoś kogo pragnie nazywać „Aniołem muzyki”, on sam nazywa się Eryk. „Upiór Opery” to historia jego tragicznego życia. Eryk to kompozytor, iluzjonista, architekt, konstruktor tortur o bystrym umyśle i niezapomnianym głosie. We wszystkim co robi jest mistrzem. Swoją twarz skrywa pod maską, gdyż nawet jego anielski głos, nie jest wstanie zatuszować jego upiornego wyglądu. Eryk niegdyś pracował dla samego Szacha, jednak zmuszony do ucieczki dostał się do Paryża, gdzie zbudował gmach Opery. Upodobał sobie również lożę nr 5 na pierwszym piętrze, w której uwielbiał oglądać występy. Zarabiał również sporą sumę 240 000 franków rocznie, no w końcu na to zasłużył, prawda?
To cudowna opowieść, w której dopracowany jest każdy szczegół. Bohaterowie idealnie współgrają z powieścią, nie ma ona w sobie żadnych luk. Akcja toczy się szybko i gdy już dochodzimy do 191 strony chce nam się płakać, że to już koniec, a jednocześnie wiemy, że ta opowieść nie może być już kontynuowana.
Powieść napisana jest prostym językiem, w żadnym jednak wypadku nie przeszkadza to w jej odbiorze. Gaston Leroux pokazał prawdziwy talent i niesamowitą wyobraźnię. Historia jaką wymyślił i sposób w jaki ją przedstawił czyni ją inną od wszystkich, a zarazem jest to historia uniwersalna.
„Upiorem opery” mogą zachwycać się wszyscy : starsi, dorośli, a nawet nastolatki. To przepiękna opowieść o fanatyzmie, miłości, samotności i przede wszystkim muzyce!
"Jest w muzyce jakaś szlachetność sprawiająca, że nic, poza dźwiękami trafiającymi prosto do serca, nie liczy się"
No dobrze czas wspomnieć o ekranizacjach. Widziałam tylko trzy, ale było ich mnóstwo. Jednak to te trzy chce Wam polecić, dlaczego? Każda z nich sama w sobie jest zła, dlaczego? Nie da się odtworzyć tej powieści. Jednak w trójkę pokazują ją całą, najlepiej jak tylko się da. To dosyć ciekawe, bo nigdy się z tym nie spotkałam. Każdy z tych filmów pokazuje idealnie jeden z wątków książki, a resztę pomija.
Polecam więc :
1. Upiór w operze z 2004 roku.
Nienawidzę musicali, są sztywne, nudne i przewidywalne. Ten taki nie jest, oj na pewno nie! Który z wątków najlepiej pokazuje? MUZYKĘ! Cudowne piosenki, anielskie głosy, które w idealny sposób uzupełniają książkę. Podczas czytania książki, co jakiś czas odtwarzałam główną piosenkę, chociaż znam już ją na pamięć!
2. Upiór w operze z 1990 roku. To nie musical, ale piękna historia miłosna. Pokazuje obsesję Eryka, na punkcie utalentowanej Christiny, sam w sobie film jest warty obejrzenia.
3. Upiór w operze z 1998 roku.
Film pokazuje tylko jedno okrucieństwo i geniusz Eryka, generalnie jest kiepski i w sumie nie przekazuje niczego więcej.
Jeśli nie znacie tej historii, musicie ją poznać! Powinnam zapewne przyznać tej książce niższą ocenę, mimo to dam jej 10/10, dlaczego? Za tą wspaniałą uniwersalną historię! Za uwielbienie muzyki, thriller i romans, grozę i humor, a także wspaniałe studium jednostki. W jej przypadku nic więcej się dla mnie nie liczy.