"Until death" to książka, której zawartość przebiła moje najśmielsze oczekiwania. Od ponad dwóch miesięcy mam jakiś kompletny zastój czytelniczy, do tego ciągłe choroby, brak czasu i natłok obowiązków doprowadziły do tego, że każda książka, po którą udało mi się sięgnąć w wolnych chwilach, po 20 stronach zostawała ponownie odkładana na półkę, bo ciężko mi było się w nią "wkręcić". W momencie gdy w moje ręce trafiła powieść K.M.Karobelli - przepadłam. Już sam prolog wzbudził moje zainteresowanie, bo to w jaki sposób on się zakończył, ogromnie mnie zaskoczyło, przez co od razu chciałam wiedzieć, jak dalej potoczy się ta historia. I wiecie co? Jak tylko zaczęłam ją czytać, tak wszystko inne poszło w odstawkę. Nie mogłam się od niej oderwać i przeczytałam ją dosłownie w jeden dzień - a uwierzcie mi - to dla mnie nie lada wyczyn w ostatnim czasie 😅
"Nasze wybory życiowe nie zawsze podyktowane są zdrowym rozsądkiem. Często kierujemy się chwilą bądź wpływa na nas jakiś bodziec, który nie do końca wybiera tę właściwa opcję."
Główną bohaterką "Until death" jest Ellie Thomas - dwudziestolatka, której życie niestety nie należy do najłatwiejszych. Jej wszystkie plany i marzenia zostały zaprzepaszczone, do czego w głównej mierze przyczynił się despotyczny ojciec, który za żadne skarby nie tolerował nieposłuszeństwa. Matka Ellie całkowicie poddała się jego wpływowi i robiła wszystko cokolwiek on sobie zażyczył, no i tak samo William, brat dziewczyny. Choć ten ostatni nieraz stanowił dla niej wsparcie duchowe i był jej ostoją w trudnych chwilach.
"Byłam uwięziona we własnym domu i okradziona ze wszelakich marzeń oraz pragnień. Jedynie Liam mi został. Moja jedyna i prawdziwa miłość...."
No właśnie...Liam... Jego wiarygodność i rzekoma miłość również spaliły na panewce, w dniu w którym okazało się, że nie jest on do końca szczery. Ellie wraz ze swoją "miłością" miała bowiem wyjechać do Włoch, by rozwijać swoje umiejętności architektoniczne, ale niestety ojciec nie zgodził się na ten pomysł i dziewczyna musiała zostać w Nowym Jorku. Gdy dowiedziała się ona, że Liam organizuje pożegnalną imprezę postanowiła również się na niej pojawić (już dziwne wydawało się to, że nie została na nią w ogóle zaproszona). Jak się później okazało, jej partner bardzo dobrze bawił się w towarzystwie jej najlepszej przyjaciółki... Ellie myślała, że życie nie może jej już bardziej dokopać....ale niestety mogło. Dziewczyna wracając z klubu została napadnięta, a to co się wydarzyło zniszczyło ją całkowicie... Każdy późniejszy dzień był dla niej jak koszmar, z którego nie mogła się obudzić...Gdy po kilku miesiącach, w końcu opowiada co jej się przytrafiło, zamiast wsparcia, otrzymuje kolejny cios od ojca, a im bardziej dziewczyna postanawiała zrobić mu na złość, tym gorzej na tym wychodziła. Aż do pamiętnej imprezy sylwestrowej, na której Ellie zdecydowanie przegięła, a ojciec dostał szału i ją skatował. Z opresji wybawił ją tajemniczy Włoch Alessandro Cavallo, który postanowił zabrać ją do siebie, aby mogła wyleczyć się ze wszystkich lęków i okropnych wspomnień, co oczywiście nie spodobało się jego matce i narzeczonej, z którą za miesiąc miał wziąć ślub...Czy sprowadzenie dziewczyny do Włoch było dobrym pomysłem? I jak dziewczyna poradzi sobie w kolejnym miejscu, w którym po raz kolejny jest traktowana jak zło konieczne?
Historia Ellie od samego początku przyprawiała mnie o ciarki na plecach. Nie wyobrażam sobie co ta dziewczyna musiała przeżywać w głowie. Wszystkie jej plany i marzenia zostały zniszczone, do tego praktycznie z każdej strony dostawała ciosy od własnej rodziny, przyjaciółki i "swojej jedynej miłości". Podobało mi się to, że pomimo wszystko nie była zlęknioną szarą myszką i nawet jak była na przegranej pozycji, pokazywała swoje pazurki. I choć rzeczywiście na tym przyjęciu sylwestrowym mocno przegięła, tak doskonale rozumiałam jej chęć uprzykrzenia życia swojemu ojcu. Autorka genialnie ujęła traumę jaką dziewczyna przeżywała, po tych przykrych wydarzeniach, w których brała udział. W końcu takie rzeczy nie znikają z dnia na dzień... Także jeśli chodzi o samą postać Ellie, myślę że została tu naprawdę fajnie wykreowana i ogromnie ja polubiłam. Co do Alessandra - o raju, sama bym chyba straciła głowę. Tajemniczy, milczący i przeszywający wzrokiem mężczyzna, który nie doświadczył nigdy prawdziwych uczuć. To jak się zmieniał na kartach tej powieści, pod wpływem Ellie, było fascynujące. Jednocześnie co stronę lubiłam go coraz bardziej! Sama relacja między nimi jest ostrożna, polegająca na własnym wsparciu, pomimo nastawienia matki Alessandra i oczywiście jego narzeczonej, której już przy pierwszym spotkaniu z Ellie, nie polubiłam 😅 (swoją drogą, mamuśki Cavall również). Za to moją sympatię zaskarbiła sobie siostra Alessandra - Veronica, no nie sposób jej było nie polubić, cały czas biła od niej taka sympatia i bezinteresownosć, że sama bym chciała mieć taką przyjaciółkę!
Sama fabuła jest niezwykle dynamiczna, tutaj czytelnik nie ma w ogóle pojęcia co wydarzy się na kolejnej stronie i właśnie to ogromnie mi się tu podobało. Ta niepewność, co jeszcze autorka wymyśli, żeby zaskoczyć czytelnika. Nieraz byłam zaskoczona obrotem wydarzeń, a za każdym razem jak Ellie miała się gdzieś pojawić, to od razu przeczuwałam, że będzie grubo, w końcu dziewczyna nie szczędzi sobie języka i mówi to co myśli, a czasami jej pyskówki były tak ostre, że ja sama bym się pewnie zapowietrzyła, jakby ktoś do mnie tak powiedział 😅 Ta książka zawiera w sobie całą masę emocji, które oczywiście kumulują się z każdą przeczytaną stroną. No naprawdę, nie mogłam się oderwać od niej nawet na chwilę! Ale to co się działo na ostatnich stronach to już był jakiś istny kosmos 😤 W życiu bym się nie spodziewała, tego co autorka tu wymyśliła. Miałam w głowie chyba z pięć scenariuszy tego, jak mogłoby się to wszystko skończyć, ale to co tu się "odwaliło" przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Jestem trzy dni po lekturze i dalej nie mogę się z tego otrząsnąć. Potrzebuje kolejnego tomu!! Jak najszybciej 😩
Jak skończyłam czytać "Until death" to oczywiście nie omieszkałam wejść na lc i zobaczyć inne opinie i szczerze Wam powiem, że jestem ogromnie zaskoczona tym co ludzie tam piszą i mam wrażenie, że większość z nich nie przeczytała tej książki do końca 😅 albo czytali zupełnie co innego. Ale cóż, każdy ma swój gust. Ja oczywiście książkę ogromnie polecam! Jestem pod ogromnym wrażeniem pomysłowości autorki i już się boję tego, co spotka mnie w kolejnym tomie tej historii!