Układ z Cameronem recenzja

„(..)musisz pokochać siebie, zanim zakochasz się w kimś innym.”

Znacie serię „Slow Burn”? Po książce „Kontrakt Jacksona” zdecydowanie było mi mało. Autorka rozbudziła moją ciekawość i tym samym chęć poznania jej kolejnych książek. Gdy sięgałam po „Układ z Cameronem”, miałam w głowie jedynie myśl o tym, że ta historia musi być przynajmniej tak dobra, jak jej poprzedniczka.

O ile, tom pierwszy wciągnął mnie od razu, to w historię Joellen i Camerona nie udało mi się wejść tak łatwo. I to wcale nie znaczy, że książka mi się nie podobała, bo ostatecznie okazała się naprawdę świetną historią, jednak rzeczą, która mnie z początku hamowała była kreacja głównej bohaterki.
Ciężko było mi wyobrazić sobie trzydziestosześcioletnią dojrzałą kobietę, która zachowywałaby się w taki sposób jak Joellen. I właściwie to jedyna rzecz, która mi z początku przeszkadzała, przez co czytanie nie szło mi tak sprawnie, jak zwykle – jednak to wszystko zaczęło się z czasem zmieniać, a główna bohaterka stała się dla mnie wyrazista i przede wszystkim świetna taka, jaka była.

„Układ z Cameronem” jak sam tytuł mówi, to historia o układzie, jaki zawarli między sobą Joellen i Cameron. I choć początkowo myślałam, że okaże się trochę inny, to myślę, że tak rozwijająca się relacja głównych bohaterów dodawała tej historii prawdziwości i pozwoliła mi jeszcze bardziej cieszyć się z lektury.

Kolejny raz jestem pod wrażeniem tego, z jaką łatwością autorka w swoim tekście potrafi przekazywać czytelnikowi różnorakie emocje. Ta historia to istny rollercoaster. Od wybuchu śmiechu, po łzy wzruszenia i co mnie niezmiernie cieszy, to tych pierwszych było zdecydowanie więcej – a takich historii mi bardzo brakuję.

Pomimo nie do końca udanego początku, uważam, że „Układ z Cameronem” to książka, którą naprawdę warto przeczytać. Zabawna, namiętna, poruszająca bardzo ważny temat, jakim jest akcentacja samego siebie. Bawiłam się przy niej doskonale i największą radość sprawiało mi obserwowanie zmian, jakie zachodziły w głównej bohaterce.

Dla mnie drugi to serii zdecydowanie trzyma poziom pierwszego i jestem bardzo ciekawa, czy i trzeci go utrzyma, ale o tym pewnie
dowiem się za jakiś czas, gdy znajdę chwilę, by poznać Matteo.

Dziękuję Wydawnictwu za współpracę, a książkę wam bardzo POLECAM!