Czy książka ta napisana jest tendencyjnie? Zależy, co rozumie się przed tendencyjność, bo może to być twórczość nieobiektywna, a nawet stronnicza, ale może to również oznaczać tylko podporządkowanie dzieła pewnej idei, myśli przewodniej. W tym drugim znaczeniu tendencyjność jest oczywista i zawiera się w samym tytule – jest to historia życia seksualnego ludzi, którzy, z założenia, życia seksualnego wieść nie powinni, i według Kościoła katolickiego takowego nie mieli, a nie historia papiestwa w ogóle.
Wydaje mi się, że autor potraktował temat zbyt pobieżnie, ograniczając się do lapidarnego opisu co większych skandali, ale z drugiej strony nie jest wykluczone, że dokumentów opisujących pierwszych półtora tysiąca lat chrześcijaństwa za wiele do naszych czasów nie dotrwało.
Zaskoczyła mnie skala zagadnienia – dotąd naiwnie sądziłem, że w każdym stadzie może się znaleźć jedna czy druga czarna owca, ale wychodzi na to, że w tym stadzie czarnych owiec (bo to powszechne nieomalże żony, kochanki, konkubiny, orgie, dzieci, gwałty, sodomia, symonia, morderstwa itp.) czasem, niezbyt często, pojawiała się owca… hm… szara.
Zwróciłem uwagę na słowa papieża Leona X, który stwierdził, że wiadomo jest od czasów niepamiętnych, ile ta bajka o Jezusie Chrystusie przyniosła korzyści nam i naszym bliskim. Zaintrygowało mnie to tak dalece, że znalazłem też inne źródło, a w nim nieco inne tłumaczenie (Patrzcie, co bajka o Jezusie Chrystusie dla nas zrobiła), a nawet łaciński oryginał: Quantum nobis nostrisque ea de Christo fabula profuerit, satis est omnibus seculis notum. To by oznaczało, że nawet postawy agnostyczne, czy wręcz wyraźnie ateistyczne, nie stały na przeszkodzie do tronu papieskiego. A jak się to ma do – potwierdzonej przez Kościół – nieomylności papieży? Nie wiem i na szczęście dociekać nie muszę.
Zabawna (zabawna wobec zalewu plugastwa) wydała mi się relacja z soboru, który miał sądzić papieża… imienia już nie pamiętam. Postawiono mu około pięćdziesięciu zarzutów. Siedemnaście najgorszych zostało odrzuconych. Pozostało, do czego zresztą się przyznawał, morderstwo, pederastia, sodomia, gwałcenie mniszek… Papieżem być przestał, ale nie przeszkadzało mu to zajmować nadal bardzo wysokie stanowiska w Kościele katolickim.
Czy Nigel Cawthorne napisał prawdę w swojej książce? Zakładam, że raczej tak, bo w przeciwnym wypadku zgniłby w pierdlu za tak potworne pomówienia.
Lektura dość ciężka do zniesienia, zważywszy choćby na fakt, że opisywane przypadki nie miały miejsca tylko i wyłącznie w pierwszych latach chrześcijaństwa, jak mi się naiwnie roiło, ale raczej w kilkunastu wiekach, czyli właściwie jeszcze stosunkowo niedawno – a to rodzi trudne pytania i bardzo poważne wątpliwości.