"Chociaż ucieszyła się, że potrafi już oddalić ataki lęku, z drugiej strony jednak fakt ten oznaczał, że zaczęła czuć się bezpiecznie w miasteczku, i ta myśl ją przerastała. Ponieważ człowiek, który ma poczucie bezpieczeństwa, traci czujność..."
Katie pracuje jako kelnerka w małej nadmorskiej miejscowości Southport, ale nie należy do osób mieszkających tam od urodzenie, jest przyjezdna. Musiała uciekać od swojego męża, który ją bił i nadużywał alkoholu. Teraz próbuje znaleźć miejsce, gdzie on jej nie znajdzie i będzie mogła zaznać od niego spokoju. Jednak w tym fakcie nie pomaga jej to, że jej mąż Kevin jest detektywem w policji i dziewczyna jest pewna, że nadal jej szuka. Boi się, że jeśli tylko na chwile odsłoni przyłbice to popełni wówczas błąd, który może ją dużo kosztować.
To moje drugie spotkanie z twórczością Nicholasa Sparksa. Tym razem skusiłam się na Bezpieczną przystań. Kiedy po nią sięgałam, nie miałam pojęcia, że może ona poruszać aż tak poważny temat.
Temat przemocy w rodzinie jest nadal tematem tabu. Można nawet powiedzieć, że ludzie bardziej otwarcie rozmawiają o seksie niż o tym, że ktoś w rodzinie znęca się nad innymi członkami. Katie jest właśnie jedną z takich osób, które tego w swoim życiu doświadczyły. Najpierw w dzieciństwie rodzice pili i ojciec ją bił, a później gdy wyszła za mąż myślała, że koszmar się skończył i teraz będzie żyła długo i szczęśliwie. Szczęście bardzo szybko się skończyło. On ją raz uderzył, przepraszał i obiecywał, że więcej tego nie zrobi, a ona mu wybaczała. Czy się powtórzyło? Oczywiście i to nie raz. Zdarzało się przy każdej okazji, a to zupa była za słona, a to inny mężczyzna na nią spojrzał. Pretekstów było wiele, aby poniżyć żonę i by poczuła, że to wszystko z jej winy. Najgorsze w jej przypadku było to, że nawet jeśli zgłosiła na policje, że mąż ją bije to oni nie mogli nic zrobić. Przecież policjanci nie zamkną swojego kolegi, który jest dobrym gliną.
W tej książce mamy świetnie wykreowaną postać kata, którym jest Kevin. Czytając fragmenty z nim związane można zobaczyć, że on jest najzwyczajniej chory psychicznie. Uważa swoją żonę za jego własność, oskarża ją o coś czego nie zrobiła i uważa, że dobrze robi bijąc ją. Co najdziwniejsze jest on osobą wierzącą i co chwilę przytacza biblijne wersy, które interpretuje tak jak on chce. Teraz nasuwa się pytanie, skoro Biblia mówi nie krzywdź bliźniego, dlaczego on krzywdzi swoją żonę? Dlaczego nie widzi, że sam łamie jeden z siedmiu grzechów głównych? On tylko potrafi ciągle powtarzać, że to Katie była niewdzięczna, a on dał jej wszystko, że to ona jest egoistką, której trzeba pokazać, gdzie jest jej miejsce.
Historia Katie ogromnie mną poruszyła. Cieszę, że główna bohaterka wzięła sprawy w swoje ręce i postanowiła uciec, a na to zdobywa się niewiele kobiet. One tak mają wyprany mózg przez swoich katów i tak się boją, że wolą z nim być niż uciec. Najgorsze jest to, że dają sobie wmówić, że na to właśnie zasłużyły. Powiem szczerze, że bardzo podoba mi się to, że Katie znalazła w sobie tą siłę i odeszła od niego, ale wiedziała, że jeszcze minie dużo czasu zanim poczuje się naprawdę bezpiecznie i zapomni o przeszłości.
W budowaniu nowej przyszłości pomaga jest Alex, który dzięki temu, że być detektywem w wojsku jako jedyny zauważył, że Katie musiała być kiedyś ofiarą przemocy domowej. Wraz z dziećmi zbliża się do niej, a to powoduje, że dziewczyna czuje się coraz lepiej i chce pozostać dłuższy czas w Southport. Do czego między tym dwojgiem dojdzie musicie sami przeczytać, gdyż więcej nie zdradzę.
Kiedy decydowałam się na Sparksa domyślałam się, że powieść spodoba mi się, ale nie wiedziałam, że aż tak mną poruszy. Były takie momenty, które doprowadziły mnie do płaczu. Bezpieczna przystań to zarazem niesamowicie wzruszająca i wstrząsająca powieść.
"Popatrywała od jednej grupki do kolejnej i nagle przypomniała sobie, że tak samo rozglądała się w pierwszym okresie pracy jako kelnerka. Tyle, że wtedy szukała wzrokiem Kevina."