Wbrew pozorom jest niewielu autorów, którzy w całkowicie realny, pozbawiony swoistego "cukru" sposób potrafią przekazać czytelnikowi dramat i życiowe rozterki głównego bohatera. Ewa Kopsik "popełniła" książkę, która przyciąga od pierwszego akapitu, od pierwszego zdania... od pierwszego słowa, przez co czytelnik staje się więźniem każdej poszczególnej literki, zapominając o otaczającym go świecie. Na pewną szczególną chwilę czas staje w miejscu, a trwając w bezruchu dobrowolnie pozwalamy, by wciągnął nas ciemny wir ludzkiego cierpienia. Co powinniście wiedzieć na sam początek? "Uciec przed cieniem" stanie się waszą obsesją, gdzie każde słowo jest niczym morska fala mająca równie liryczną, co destrukcyjną siłę.
Główną postacią książki jest młoda, pochodząca z małej wsi kobieta, która na studiach poznała Tadeusza, przyszłego śpiewaka operowego. Jednak dopiero po ślubie wychodzą wszystkie rodzinne brudy. Dziewczyna przenosi się do teściów i wówczas dostrzega ich system rodzinnego życia; rolę patriarchy rodu pełni tu wuj, a jego decyzje są niepodważalne.
Akcja książki zaczyna się w momencie, gdy wraz z mężem, Tadeuszem, ma się przeprowadzić do Wiednia. Właściwie decyzja padła odgórnie i ona, jako żona z której kpi i wyśmiewa się niemal na każdym kroku, nie miała nic do powiedzenia. Jednak ona bała się zmian, bała się nowych rzeczy, do których będzie musiała przywyknąć, uważając "Wiedeń za obcy i niebezpieczny rejon, gdzie czyha więcej nieprzewidzianych sytuacji, a ja przecież uwielbiam koleiny, głębokie, wyraźne, przetarte szlaki bez niespodzianek, chętnie stawiam stopę w miejscu, gdzie stało już tysiąc innych stóp." Za zachowanie bohaterki odpowiada zarówno Tadeusz, który (jak sama przyznaje otwarcie), wykreował ją na nieudacznicę, jak i swój czynny udział miały tu zdarzenia z przeszłości, które złamały naszą bohaterkę.
Na przyjęciach nie potrafi się przemóc, by odpowiedzieć coś więcej poza lakonicznymi zwrotami, bez przerwy mając spuszczone oczy. Dlaczego tak robi? Nie, wcale nie dlatego, że jest arogancka, czy zastraszona do tego stopnia, iż boi się ludzi. Naszym narratorem jest główna bohaterka, więc wyraźnie widać, że mamy do czynienia z uczoną, inteligentną kobietą, która posiada lotny umysł. Lecz jej zachowanie wśród polskich emigrantów wydaje się mieć proste usprawiedliwienie. Ona najzwyczajniej w świecie się dusi. W dużej mierze odpowiadają za to zdarzenia z jej dzieciństwa, z którymi nie do końca się rozliczyła, co doprowadza to tego, że nie może ona żyć teraźniejszością, nie mówiąc już o zbudowaniu jakichkolwiek planów na przyszłość. Nie potrafi zbudować zbudować czystego związku partnerskiego, ani też nie chce odejść od swojego męża.
"Uciec przed cieniem" to mimo wszystko mocna książka. Jest w niej masa filozoficznych odniesień, ale to nie przeszkadza czytelnikowi we wniknięciu do świata wymęczonej psychicznie bohaterki, która nie potrafi poradzić sobie z własnym życiem. Mimo, że pozwala sobą manipulować, to jednocześnie jej dusza buntuje się przed takim traktowaniem. Ale są też chwile, w których zrezygnowana bohaterka wydaje się stać z boku i z przechyloną, w zamyśleniu głową obserwuje, jak jej życie przecieka przez palce.
Ta książka z całą pewnością nie jest lekką lekturą. W każdym słowie tkwi zaklęta kropla emocji, który tylko czeka, by ewoluować w ocena i porwać czytelnika w mroczną, tajemną toń. Autorka umiejętnie zbudowała każdą postać, nadała jej charakter, cel i wyznaczyła drogę, przez co całość nabiera autentyczności i odnosi się wrażenie, że gdzieś tam w dalekim Wiedniu istotnie żyła żona śpiewaka operowego, niezmiennie zmierzająca ku samounicestwieniu.
* cytat ze strony 8