Smutno mi się czytało tę książkę i nawet przeciągałam to czytanie na jak najdłużej, ale muszę wysłać link do wydawnictwa, więc trzeba było przysiąść fałdów. To wydana przez Wydawnictwo Mg w lipcu tegoż 2018 roku książka Leopolda Tyrmanda, autora 'Złego', o przemyśleniach na widok Nowego Świata, USA, gdzie dotarł w roku 1965. To około 200 stron przemyśleń na temat 'człowieka Zachodu' i 'człowieka wschodu', drobnych i wielkich obserwacji na temat sposobu myślenia, życia i tego jak jest po obu stronach żelaznej Kurtyny. Pierwsze zderzenie z USA przyniosło wniosek podobny do tego, jaki ma chyba każdy, kto z Polski trafia na lotnisko JFK: że 'jaka ta Ameryka jest duża". Następne spostrzeżenia świadczą o bystrości spojrzenia Tyrmanda i tym, że autor bacznie przyglądał się ludziom i sytuacjom. Nie chcę się wypowiadań nad słusznością tych spostrzeżeń, bo autor nie krył, że pisze subiektywnie o tym co widzi. Raczej miałam refleksje z natury historycznej. Może przypomnę, że Tyrmand tuż po wojnie publikował felietony o Warszawie.
W recenzji 'Tyrmanda Warszawskiego' pisałam między innymi:
'Tyrmand w felietonach uchwycił rozmowy ulicy, uchwycił to, o czym rozmawiali przechodnie, uchwycił poszczególne etapy odbudowy, odradzania się miasta. Były lata 1947-1952 i jeszcze było oczywiste dla Tyrmanda, ze Warszawa jest stolicą europejską, że mieszkańcy wychowani zostali w kulturze zachodnioeuropejskiej, co było widoczne we wzorcach architektonicznych, ale i w takich drobnych sprawach jak wybór mebli'.
Teraz, czytając 'Zapiski dyletanta' znów miałam wgląd w głowę Tyrmanda po 20 latach życia w PRL i widać tu wyraźnie jak rzeczywistość najpierw czasów stalinowskich, a potem Gomułkowskich wpłynęła na jego ogląd świata, a raczej obu światów. Wnioski są porażające i wymienię je w punktach:
W 1965 Tyrmand widzi, że są dwa światy: zachodni i wschodni. Rok po wojnie tak nie było. Wówczas czuł się obywatelem Europy Zachodniej.
Lata pobytu w Polsce komunistycznej wyrobiły w nim wewnętrzną niezależność i silną indywidualność, z której nie 'opowiadał się' otoczeniu. Otoczenie Amerykanów przeciwnie, byli bardziej 'na zewnątrz', a mniej refleksyjni.
Tyrmanda dziwi konsumpcjonizm i nadmiar dóbr w sklepach w połączeniu z pustką duchową ludzi.
Tyrmand jest oburzony kulturą pornografii i nadmiaru seksu w mediach i w długim eseju pisze o złym wpływie tego na człowieka
Tyrmanda dziwi nieobecność wysokiej kultury w tym amerykańskim świecie.
Tyrmand mówi o buntownikach 'zachodnich' i 'wschodnich'. Ci 'wschodni' - mówi - nie wierzą w powodzenie swojego buntu i znają grozę Syberii i 'obozów'
Tyrmand w niemal każdej kwestii jaką rozważa widzi przepaść pomiędzy tym co na Zachodzie, a tym co zostawił w 'swoim świecie'. I to bardzo smutne.
I tak dalej. W dzisiejszych czasach i do nas przyszedł ten świat. Ciekawie jest poczytać co o nim sądził Leopold Tyrmand w roku 1965. Książka trochę trudna w odbiorze ze względu na poważną tematykę, ale ciekawa.