Ta książka miała wielu fanów. Widziałam ją dosłownie wszędzie - na polskiej i zagranicznej stronie bookmediów. Z racji, że lubię młodzieżówki, ich prostotę i czysto rozrywkowy charakter, uznałam, że sama się przekonam czy faktycznie warto po "Tweet cute" sięgnąć.
Fabuła kręci się wokół dwóch nastoletnich bohaterów - Pepper oraz Jacka. Dziewczyna jest córką właścicieli sieci burgerowni Big League Burger oraz zajmuje się prowadzeniem mediów społecznościowych restauracji. Jack natomiast pracuje w małym rodzinnym gastronomicznym biznesie. Kiedy chłopak odkrywa, że znana sieciówka skopiowała w menu ich kultową kanapkę, chłopak postanawia zniszczyć ich na Twitterze. Te wszystkie kroki prowadzą do internetowej wojny między lokalami, która zbiera ogrom wyświetleń. Jack i Pepper nie wiedzą jednak, że podczas gdy na Twitterze toczą bój, jednocześnie piszą ze sobą anonimowo na aplikacji Weazel, którą stworzył sam Jack.
I to w sumie tyle z fabuły, bo praktycznie w ogóle się ona nie rozwija. Książka była dla mnie potwornie nudna. Mogę śmiało powiedzieć, że niewiele w niej się po prostu działo. Wszystkie potencjalne zwroty akcji można z łatwością przewidzieć, przez co odpada także wywoływanie jakichkolwiek emocji w czytelniku. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Kolejnym minusem są niestety sami bohaterowie. Z ich dwójki mogę powiedzieć, że bardziej sympatyzowałam z Jackiem, chociaż i on często powodował, że przewracałam oczami i z wyraźnym zawodem zagłębiałam się w jego dalsze poczynania. Pepper jest natomiast tak specyficznie wykreowana, że jedyne co robiła to działała mi na nerwy. Na serio! Nie wiem co było celem autorki, ale ta dziewczyna była jednocześnie nijaka, a zarazem wszędzie było jej pełno. Wiem, że te dwie rzeczy się gryzą. Nie wiem jak do tego doszło, ale właśnie tak bym ją opisała. Oboje natomiast byli tak strasznie niedomyślni, że mając z tyłu głowy fakt, że zaraz kończą liceum i wybierają się na studia, nie mogłam tego poskładać w swojej głowie, bo zachowaniem i przemyśleniami bardziej pasowali do nieco młodszego wieku. Myślę też, właśnie z tego powodu, że gdyby autorka postanowiła zrobić ich troszkę młodszych, może aż tak bardzo by mnie nie irytowali i byłabym w stanie mieć na uwadze, że to są jeszcze dzieciaki.
Podejrzewam, że młodszym czytelnikom mogłaby się ona spodobać. Sama w sobie książka jest absolutnie nieszkodliwa, więc będzie w porządku właśnie dla osób, które dopiero zagłębiają się w świat czytelniczy. Mi jako osobie dorosłej zdecydowanie ta książka nie przypadła do gustu, natomiast nie mam jej nic więcej do zarzucenia. Zwyczajnie nie był to dobry wybór dla mnie.