PARĘ SŁÓW WSTĘPU
Moja babcia namiętnie oglądała westerny, więc nic dziwnego, że i ja miałam etap fascynacji rewolwerowcami i kowbojami. Po jakimś czasie przestał mi się jednak ten świat podobać, a nawet zaczął budzić we mnie niechęć. Mało było w nim bowiem miejsca dla kobiet, co skutkowało tym, że jako mała dziewczynka nie miałam się tam z kim utożsamiać. Przedstawicielki płci pięknej były albo pobożnymi i czekającymi na mężów żonami, albo pełniły rolę kuszącego dodatku saloonowego, albo były naiwnymi (regularnie omdlewającymi) panienkami nad którymi pieczę trzymali twardzi faceci w kapeluszach – bo stanowiły przecież łakomy i bezbronny kąsek dla zbirów.
Jednak film to film, tylko częściowo oddaje realia Dzikiego Zachodu. W okresie pionierskim w Ameryce był spory niedobór zasobów ludzkich. Praktycznie na każdej płaszczyźnie brakowało rąk do pracy, a potrzeby budującej się społeczności były ogromne. Sytuacja ta przyczyniła się do częściowego odstępstwa od postrzegania kobiet wyłącznie w tradycyjnych rolach. Te, które miały smykałkę do interesów i nie bały się działać, zaczęły prowadzić przeróżne biznesy. Zresztą ryzyko utraty partnera/męża było zbyt wysokie (średnia długość życia mężczyzn nie była zbyt powalająca), więc warto było zadbać samej o sprawy ekonomiczne, by mieć w razie czego za co żyć.
Rozluźnienie norm obyczajowych i demografia – kobiety stanowiły zdecydowaną mniejszość – przyczyniła się także do ogromnej popularności prostytucji, a co za tym idzie: zwiększenia się skali wszelkich związanych z nią nadużyć. I, niestety dla niej, to właśnie w tym miejscu zaczyna się nasza opowieść o legendarnej Calamity Jane.
JANE OCZAMI THIERRY’EGO GLORISA
Calamity Jane, czyli Martha Jane Cannary-Burke, to postać historyczna, która od wielu lat rozgrzewa wyobraźnię twórców. Ta harda babka nie dość, że organizowała gry hazardowe, była kucharką, tancerką i prostytutką, to jeszcze świetnie radziła sobie z rewolwerem, nie wylewała za kołnierz i była znajomą słynnego Dzikiego Billa Hickoka! Nie ma się więc co dziwić, że francuski scenarzysta Gloris, jak wielu przed nim, uległ pokusie opowiedzenia własnej wersji historii Jane.
Pierwszy tom komiksu pt. „Dziki Zachód” skupia się na tym wycinku życia naszej bohaterki, który sprawił, że ze saloonowej pomocnicy stała się prostytutką, a następnie twardą westernową damą. Poznajemy ją więc jako stłamszoną dziewczynę, zależną od decyzji podejmowanych przez mężczyzn (a ci w nosie mają to, kim jest, o czym marzy i czego chce – który ma zarabiać i zaspokajać ich potrzeby), która powolutku, krok po kroku, dojrzewa do buntu.
Co mi się bardzo podoba, nie ma w tej historii miejsca na popularne przekłamania i pudrowanie rzeczywistości. Młoda dziewczyna tkwiąca w patriarchalnym społeczeństwie, będąca słabsza fizycznie (biologii nie oszukamy) nie miałaby tak naprawdę szansy na podjęcie walki ze swoimi „opiekunami” bez porządnego wsparcia, które wyrównałoby jej szanse. A te Jane otrzymuje dosyć nieoczekiwanie. Podczas rozmowy z legendarnym ostatnim sprawiedliwym, Dzikiem Billem Hickokiem, poznaje sekret Zachodu. Łowca nagród zdradza jej bowiem czym jest „instrument całkowitej równości”, który może ją ocalić. To REWOLWER. Od tego momentu tylko od niej zależy więc czy znajdzie w sobie wystarczająco dużo sił, chęci i odwagi, by chcieć to narzędzie wykorzystać, czy już na zawsze zostanie uzależnioną od męskich kaprysów dziwką.
To którą drogę wybrała nasza bohaterka oczywiście tajemnicą nie jest.
DZIKI ZACHÓD
Opowieść Glorisa to oczywiście nie tylko Jane. Poza tą niewątpliwie ciekawą i wybijającą się na pierwszy plan postacią, pojawiają się tutaj także stręczyciele, pozbawieni skrupułów biznesmani, nałogowi hazardziści, nigdy nie trzeźwiejący szeryf i wspominany już (najbardziej intrygująca postać męska, bo – co trzeba przyznać – reszta jest przedstawiona dosyć sztampowo) Dziki Bill. Ta daleka od ideału mieszanka charakterów, doskonale wpisuje się w nasze wyobrażenie o rządzonym przez bezprawie i chciwość Dzikim Zachodzie.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to byłyby to dwie sprawy. Pierwsza: dojrzałość Jane – nie potrafiłam określić ile ma lat i z tego powodu momentami odczuwałam lekki dyskomfort. Druga: zaskakująca „czystość” kadrów. Podczas lektury zaskoczył mnie brak (wszechobecnego!!) kurzu pustynnej prerii. Nie jest to jednak tak naprawdę zarzut! Raczej skłoniło mnie to do zastanawia się, na ile takie zilustrowanie dziejów kowbojki, jest zabiegiem celowym, mającym poprzez kontrast uwypuklić skalę zepsucia wewnętrznego bohaterów. Bo niewątpliwie największy brud z jakim się w Dzikim Zachodzie stykamy, oblepia przecież ludzkie dusze.
Podsumowując: jestem bardzo na TAK! Podoba mi się przyjęta przez scenarzystę perspektywa – taką inspirację kupuję! Zwłaszcza, że czyta/ogląda się ją na jednym wdechu i z zaskoczeniem odkrywa, że to już ostatnia strona… Jestem bardzo ciekawa w jaki sposób Gloris zabrał się za tę część życia Jane, która obrosła legendą. Z tego co wiem Wydawnictwo Lost in Time trzyma rękę na pulsie, więc lada moment moja ciekawość zostanie zaspokojona. Polecam ze wszystkich sił!
Znów się odrobinkę rozpisałam więc w skrócie, Dziki Zachód, to komiks dla tych którzy:
Dla tych, którzy:
– uwielbiają westerny i tak jak mnie brakowało im w nich twardych babek albo babek w ogóle;
– są ciekawi opowieści skierowanej nie tylko do kobiet, ale przede wszystkim o kobietach;
– fascynują się legendarnym Dzikim Billem;
– chcą poznać Dziki Zachód od strony pracownicy saloonu;
– lubią fikcję historyczną;
– lubią historie opisujące brutalną prawdę, że ocalić siebie możemy tylko my sami.