Każdy debiut mógłby być tak dobry, tak trafiony i tak świetnie skonstruowany, jak ten. To moje marzenie czytelnicze o czym muszę napisać koniecznie już na samym wstępie. Debiut, który w jakiś magiczny i niewytłumaczalny sposób wciąga i trzyma, do końca, dla każdego - dlatego nie rozumie opisu z obwoluty: "Powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym, nie tylko dla kobiet." Nie tylko dla kobiet? Oczywiście, że dla WSZYSTKICH! Dla wszystkich bez wyjątku. Ale po kolei.
Joanna wraca do pracy po niemalże półrocznej przerwie i już na dzień dobry dostaje sprawę morderstwa kobiety. Oględziny i pierwsze przesłuchania sprawiają, że coraz więcej pojawia się nie tyle rozwiązań - prędzej domysłów - ile mnożą się pytania. Jednak Joanna pracuje w zespole kobiecym, czyli z partnerką Kingą oraz prokurator Aldoną. Zabita to księgowa, a dokładniej asystentka właścicielki biura rachunkowego, która sama jedna prowadziła wszystko. Znika tylko dwa laptopy. Niebawem dochodzi do drugiego zabójstwa, też kobiety, też księgowej. I... znika dwa laptopy. Potem jest następne... Akcja szybko porywa, a co najgorsze, podczas pracy Aśka zmaga się z traumą po ostatniej akcji. Została postrzelona, ale po trudach odratowana, jednak psychika daje o sobie znać. Zamiatanie problemów pod przysłowiowy "codzienny dywan" nie daje pozytywnych skutków, ani w życiu ani w książkach. Joanna musi zważać na siebie, na ludzi, którzy ją kochają, musi być czujna w pracy i podczas kontaktów z obcymi. Jej życie to kołowrotek, w którym wszystko powinno dobrze funkcjonować, a póki co nie funkcjonuje...
Nie chcę bardziej wnikać w fabułę, a skupić się na własnych odczuciach, bo recenzja to w końcu moja ocena. "Trzy trupy" Małgosi Podstawnej są niebywałą powieścią. Skromna okładka, która chyba tym bardziej ciekawi i kusi niż kolorowa rycina. Ofiary są, policja katowicka działa, śledztwo, a nawet kilka się toczy. Autorka, co wyczuwam, przed pisaniem stworzyła sobie cały plan powieści. Rozpisała wątki, postaci, ich zależności oraz skutki działań. Wszystko tu ma swoje miejsce i czas i wszystko jest potrzebne. Nie ma stron zapchanych niepotrzebnymi dialogami, wątkami, czy scenami nic nie wnoszącymi do treści. Wszystko jest spójne, zwarte i ... dobre. Do tego świetny język, styl pisania i szybkość myśli. Perfekcyjny dobór słów i jakaś swoboda pisania, co przekłada się na swobodę czytania, acz czytania uważnego. Ta książka to nie czytadło na zapchanie czasu, czy na wypełnienie nudy. "Trzy trupy" rozpędzają nudę i zabierają ci czas, kiedy się tego nawet nie spodziewasz. Bierzesz ją do ręki i czas nie ma znaczenia, przepadasz całkowicie. Cichnie tykanie sekundnika, który wcześniej do ciebie dochodził, a czas nie istnieje. Ty zresztą też. Szybko bowiem personifikujesz się z Aśką, choć w pewnym momencie czujesz się, jak Aldona, albo znowu odkrywasz, że jesteś mężem Joaśki, który czeka na żonę do północy.
Bardzo plastyczne postaci, duża wiedza autorki, świetny język i prowadzenie fabuły - to wszystko sprawia, że ów debiut jest bardzo dobry. Powiem nawet - świetny. Dosłownie jest świetny. Pani Małgośka dała tym samym dowód, że i w Polsce czasem można trafić na świetny debiut naturszczyka. I chwała jej za to. Bo książka jest super i już od stoi w mojej prywatnej biblioteczce. Jestem też uśmiechniętą właścicielką autografu autorki oraz życzeń - czy można wymarzyć sobie więcej?
Dziękuję za egzemplarz nakanapie.pl