"To, czego pragnę, a co dostaję, to są dwie różne rzeczy, Karen"
Jedna z lepszych, jak nie najlepsza z czytanych do dziś przeze mnie książek o policji amerykańskiej i trzecia z książek tej autorki, jaką miałam prawdziwą przyjemność przeczytać. Z całej książki przebija ogromna merytoryczność opisywanych zdarzeń i sytuacji. Nie ma tu ani grama "lania wody". W końcu autorka doskonale wiedziała, co pisze, była policjantką przez 14 lat, z czego 12 lat była detektywem. W książce "Policjanci" ukazuje nowojorską policję w bardzo czarnych barwach. Ktoś mógłby powiedzieć, że to nieładnie kalać swoje własne zawodowe gniazdo, ale ja ją rozgrzeszam, uznając, że może taki właśnie był jej sposób na radzenie sobie z tym, z czym stykała się codziennie w czasie swoich służb.
Z książki pierwsze co wyziera, to brutalność fizyczka i psychiczna, jednak nie przestępców, albo może nie głównie przestępców, tylko policji właśnie. Policjanci zachowują się jak bogowie. Wszelka inność czy to rasowa, czy kulturowa, czy obyczajowa jest tępiona, jakby była najgorszym na świecie przestępstwem. Do tego wszystkiego dochodzi fałszowanie dowodów, zeznań i faktów, korupcja kwitnie wesoło i szczęśliwie jak szczypiorek na wiosnę. A to wszystko okraszone jest dodatkowo kolesiostwem i nepotyzmem. Autorce udało się chyba zebrać wszystkie możliwe brudy i grzechy nowojorskiej policji.
To wszystko opowiedziane jest na kanwie życia trzech pokoleń irlandzkich imigrantów,rodziny policyjnej o nazwisku O'Malley. Trzech O'Malleyów, trzy różne charaktery. Trzy wojny, każdy w swoim pokoleniu na jakąś trafił. Trzy sposoby radzenia sobie, bądź nieradzenia z psychicznymi skutkami tych wojen. Mężczyźni O'Malleyów to odważni ludzie, jednak pokoleniowo ciężko im było się ze sobą dogadać. Mimo to kochali się przecież, no i o właściwe kontakty w rodzinie bardzo dbały kobiety O'Malleyów. Zawsze ciche, spokojne, czekające i wspierające.
Dorothy Uhnak, według Wikipedii i policyjnego raportu, popełniła samobójstwo poprzez świadome przedawkowanie narkotyków. Po przeczytaniu poprzednich dwóch jej książek zastanawiałam się, co aż tak strasznego zobaczyła, przeżyła, że zdecydowała się na ten desperacki krok. Czy to było coś jednego tak strasznego, czy może nawarstwienie wielu mniejszych okropności pchnęło ją do tego czynu.
Po przeczytaniu tej książki zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno było samobójstwo... W tej książce, policjanci nie takie rzeczy potrafili robić, kiedy czuli się zagrożeni, lub kiedy ktoś zaczął im jakoś wybitnie przeszkadzać. Polecam tę książkę serdecznie i pozostaje mi tylko żałować, że dorobek literacki pani Uhnak, zakończył się tylko na kilku pozycjach.