Hercules Poirot spędza kolejny typowy dzień. Nagle zjawia się u niego dziewczyna, która szuka pomocy. Jak sama twierdzi, prawdopodobnie popełniła morderstwo. Co ciekawe, uznaje detektywa za zbyt starego, aby ją zrozumiał i ulatnia się. Zaintrygowany całą sytuacją i obudzony nazwaniem go "starym", Poirot postanawia odnaleźć dziewczynę i wyjaśnić całą sytuację. Niespodziewanie z pomocą przyjdzie mu pisarka kryminałów, Ariadna Oliver. Wraz z rozwojem śledztwa na jaw wychodzi, że dziewczyna mieszka z dwiema lokatorkami w Londynie, a większość ludzi ma ją za "obłąkaną". Takie przynajmniej sprawia wrażenie... Sprawa coraz bardziej się komplikuje.
W książkach Christie przeważnie najpierw dostajemy morderstwo, następnie śledztwo i zbieranie informacji, na koniec rozwiązanie sprawy. Tutaj zaczynamy od natłoku informacji, które w żaden sposób nie przyczyniają się do rozwiązania zagadki. Nie wiemy nawet, czy morderstwo zostało popełnione. Nie ma ciała, nie ma świadków.
Christie wprowadza trochę dynamizmu. Dostajemy pościg oraz różnorodne lokacje, w których będzie toczyć się śledztwo. W książkach Christie przeważnie cała akcja toczy się w jednym miejscu, gdzie do akcji wkraczają "szare komórki".
Autorka nie byłaby sobą, gdyby pod koniec książki nas nie zaskoczyła. Wodzi czytelnika za nos, a na końcu wywraca wszystko do góry nogami. Jest to książka, po którą z pewnością warto sięgnąć. Jest zaskakująca, pełna zwrotów akcji i trudnych do wyjaśnienia zagadek.