Po powieści autorstwa Margit Sandemo mogę sięgać w ciemno i wiem, że się nie zawiodę. Nic dziwnego, że gdy tylko zobaczyłam tę książkę podczas wizyty w Norwegii, nie mogłam jej nie kupić; zwłaszcza egzemplarza w rodzimym języku autorki, choć powszechnie wiadomo, że będąc Norweżką, pisała ona po szwedzku. Jest to zarazem pierwsza recenzja książki obcojęzycznej na blogu, jak i pierwsza powieść, którą przeczytałam w języku norweskim. Co z tego wynikło?
Mamy rok 1644. W Europie panuje wojna trzydziestoletnia. Główną bohaterką jest Kira. Młoda dziewczyna. Sierota. Towarzyszy ona wojsku, pomagając żołnierzom na polu walki. W takich okolicznościach poznaje jednego ze szwedzkich żołnierzy, którym jest Johannes Fell. W zamian za ocalenie życia mężczyzna proponuje dziewczynie, że pomoże jej odnaleźć krewnych. Od tej pory tych dwoje wyrusza w podróż, ku nieznanemu. „Der ble hun borte i skyggene, oppslukt av en endeløs verden som var utpint av krig.”* Tłem dla większości powieści autorstwa norweskiej pisarki są często konflikty zbrojne, co można zauważyć również tutaj ze względu na panującą wówczas w historii wojnę trzydziestoletnią, a konkretnie mowa tu o okresie francusko-szwedzkim, który przypada na lata 1635 – 1648. Wątek ten rozgrywa się na wielu płaszczyznach i jest obecny w każdym aspekcie przedstawionego nam świata. To samo dotyczy, chociażby „Sagi o Ludziach Lodu”, której akcja wielu tomów toczy się się wokół wojen oraz historycznych wydarzeń ważnych dla obszarów krajów skandynawskich. Tutaj duża część z tego, co zawarte na kartach tej powieści, dzieje się wokół Skanii, która w czasach wojny trzydziestoletniej nie należała do Szwecji, jak powszechnie wiadomo, lecz była częścią Danii. „Valmuenes røde silkefarge virket oppmuntrende på Kirsten Maria. Blomstene ble hennes venner og selskap. For himmelen var høy og markene store, og få eller ingen mennesker møtte hun på sin ensomme vei.”** Naszymi głównymi bohaterami są Kira oraz Johannes. Z tego, co zdążyłam zauważyć, pisarka często w swojej twórczości kreuje bohaterów niedoskonałych wobec powszechnie uznanych kanonów piękna. Kira jest dziewczyną silną, czasami miałam wrażenie, że nawet przyrównywaną bardziej do mężczyzny niż do kobiety ze względu na swoją mocną posturę. Z kolei Johannes ukazany jest tu jako silny oraz opiekuńczy mężczyzna, któremu czasem również noga się powinie. Doceniam to, że w książkach Margit Sandemo nie idealizuje ona świata ani bohaterów. Dodatkowo, mamy tu lekki wątek kryminalny, jak i ukazane skomplikowane relacje rodzinne. Fabuła w znacznej mierze kręci się wokół pewnego tajemniczego klucza, będącego głównym elementem prowadzącym do poznania rodzinnych sekretów. Powiem szczerze, że z początku nie było mi łatwo przebrnąć przez tekst napisany w obcym języku, dlatego, choć „Ensom i verden” zaczęłam czytać niedługo po zakupie w 2018 roku, to muszę przyznać, że całość musiała przeleżeć prawie dwa lata na półce, do czasu aż poznam język trochę lepiej i będę czuć się na siłach, żeby ją dokończyć. Dlatego też uważam, że dobrze zrobiłam odstawiając ją na bok. To, co mogę na tę chwilę powiedzieć, to że całość naprawdę mi się podobała. Choć czytałam ją w norweskiej wersji językowej i szło mi czasami opornie, to były momenty, w których z radością i wyczekiwaniem przewracałam kolejne strony. „Ensom i verden” w polskim przekładzie nosi tytuł „Odnalezione szczęście” i z chęcią sięgnę po nią jeszcze raz, po pierwsze by zweryfikować swoją wiedzę na jej temat, by przeżyć to jeszcze raz, a nie tylko w poszukiwaniu polskiego przekładu tłumaczeń do tej recenzji. Komu ją polecam? Przede wszystkim fanom Margit Sandemo. Książka ta utrzymana jest w podobnym klimacie do „Sagi o Ludziach Lodu” i wciąga na tyle mocno, że nie sposób przejść obok niej obojętnie.
Moja ocena: 8/10*
Tłumaczenia cytatów zawarte w recenzji pochodzą z polskiego wydania książki: „Odnalezione szczęście” Margit Sandemo wydawnictwa Pol-Nordica w przekładzie Grzegorza Skommera.
* ” Zniknęła w ciemności, wchłonięta przez bezkresną, wycieńczoną wojną krainę.”
** „Tylko maki dotrzymywały dziewczynce towarzystwa, a ich jedwabista barwa była jej jedyną pociechą i radością. Mała wędrowała namolnie pod wysokim niebem przez bezkresne pola, z rzadka tylko natykając się na ludzi. Żal drąży jej duszę, czuła się straszliwie samotna.”