Biorąc do ręki książkę Dominiki Szostak "Miłość w czasach pandemii" przeżyłam totalny szok. Łzy płynęły mi ciurkiem. Nie mogłam uwierzyć, w to co spotkało siostrę autorki, Monikę Szostak. Do czasu pandemii Covid-19 była szczęśliwą kobietą, żoną, matką, a nawet przyjaciółką. Zrobiła niezwykłą karierę i przeszła już na zasłużoną emeryturę. Na jej wystawnych przyjęciach bawili się zamożni ludzie, zwłaszcza ze służby zdrowia. Myślała, że w trudnych sytuacjach będzie mogła na nich liczyć.
W jej przypadku sprawdziły się dwa przysłowia: "Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu" i "Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie". Dlaczego? Monika źle się poczuła i dzięki złej decyzji jej męża trafiła do szpitala. Miała lekkie problemy z oddychaniem, ale to mogła wyleczyć w domu. Zachorowała na zapalenie płuc. Pojechała do szpitala tylko po to, żeby dostać trochę tlenu. Myślała, że szybko ją wypuszczą. Nie chciała zostać tam na noc. Saturację miała prawidłową. Wystarczyło zapisać jej leki i puścić ją do domu. To, co ją tam spotkało to istny horror. Nawet sam Stephen King by tego lepiej nie wymyślił.
Historia Moniki Szostak, aż prosi się o upublicznienie i nagłośnienie. Takiej sprawy nie można zamieść pod dywan. Kobieta przez pobyt w szpitalu ma zniszczone życie. Do tego jej relacje z innymi zostały mocno nadszarpnięte. Poznała swoich "najlepszych" przyjaciół. Przez ten krótki i zarazem długi okres dowiedziała się o swojej rodzinie więcej niż przez całe swoje życie. Przykre jest, jakie podejście mieli do jej choroby mąż, syn i córka. Wszyscy dobrze wykształceni. Ich postawa bardzo źle o nich świadczy. Tak się nie postępuje. Naprawdę pokazali swoją żałosną klasę. Dlaczego nie interesowali się tym, co się z nią dzieje? Czy aż tak ufali obcym?
Pytanie do was. Co zrobilibyście, gdyby wasza mama trafiła do szpitala? Olalibyście ją? Czy raczej próbowalibyście ją odwiedzić lub chociażby kilka razy dziennie byście dzwonili, lub SMS-owali?
Jedno wam powiem — karma wraca.
Jak myślicie, co się stało, gdy zachorował mąż Moniki? Czy dzieci tak samo olały ojca? Oczywiście dowiecie się tego podczas czytania książki "Miłość w czasach pandemii".
Dlaczego lekarze pracujący na oddziałach covidowych zwolnieni byli z odpowiedzialności? Czy lekarze są po to, żeby przede wszystkim ratować życie, czy raczej je rujnować?
Jestem zbulwersowana tą sprawą. Nie mogę przestać o niej myśleć. Zastanawiam się ile osób w czasie pandemii przeszło podobne horrory, a ilu z nich tego nie przeżyło.
Czy tak trudno jest być dobrym człowiekiem, dla drugiego człowieka i z szacunkiem go traktować?
Od kiedy zapalenie płuc leczy się psychotropami? Chyba w tym szpitalu pracowali jakieś niedouki. Ciekawe, czy swoim matką też aplikowali psychotropy, gdy zachorowały na zapalenie płuc.
Nie rozumiem postępowania lekarzy z opisanego szpitala. Moim zdaniem powinni dostać zakaz wykonywania zawodu na co najmniej na pięć lat.
Przeczytajcie krótką, lecz treściwą historię ukrytą na kartkach książki "Miłość w czasach pandemii".
Dobrze, że Dominika Szostak zdecydowała się opisać całą historię swojej siostry. Tylko mam takie małe pytanie, gdzie ona była, jak Monika zachorowała?
Dlaczego w czasie pandemii ludziom zabrakło empatii, serca i rozumu?
Warto przeczytać tę książkę, żeby na własne oczy przekonać się, co się działo za zamkniętymi drzwiami szpitali w czasach pandemii Covid-19.
Książkę Dominiki Szostak przeczytałam jednym tchem. Nie byłam w stanie oderwać się od czytania. Chciałam wiedzieć, czy skończy się pozytywnie dla naszej bohaterki. Czy winni przeproszą i zostaną ukarani? Czy raczej spłynie to po nich jak po kaczce?
Wszyscy przeżyliśmy ten ciężki okres. Wiemy, że nie było lekko. Dostanie się do zwykłego lekarza oko w oko, graniczyło z cudem, przynajmniej tu w UK. Każdy z nas ma swoje zdanie na temat Covid-19. Jedni tak jak nasza bohaterka przeżyli piekło na ziemi. Drudzy przeszli to gładko. Trzecich niestety już nie ma z nami. Nie wszyscy, którzy zmarli chorowali na Covid-19. I tu pojawia się kolejny problem. Czemu takim osobom dopisywano do aktu zgonu, że przyczyną śmierci był właśnie ten wirus? Czyżby ktoś celowo chciał zawyżyć statystyki?
Cieszę się, że miałam przyjemność przeczytać książkę Dominiki Szostak.
Przed czytaniem polecam wypić szklankę melisy i przygotować sobie chusteczki.
Jeżeli lubicie krótkie, lecz treściwe historie na faktach, to dobrze trafiliście. Nie powinniście się nudzić podczas czytania.
Główną bohaterkę możecie odebrać na dwa sposoby jako:
- biedną starszą panią
- wywyższającą się starszą panią
Często opowiadała, o tym kogo ona znała i kogo zapraszała na swoje bale, a jak doszło do tragedii, to okazało się, że tak naprawdę jest sama. I w swoim życiu tak naprawdę może liczyć tylko na siebie. Współczuję takiej rodziny.
Mam nadzieję, że kiedyś los się do niej uśmiechnie i będzie szczęśliwa.
Umiesz liczyć, licz na siebie.
Polecam "Miłość w czasach pandemii".
Ps.
Nie życzę nikomu takiej rodziny, w której mąż i dzieci nie interesują się losem żony i matki.
Do tej pory nie mogę pojąć, jak można ze sprawnego pacjenta zrobić wrak człowieka. Cały czas nie mogę pojąć, jak można pacjenta z zapaleniem płuc leczyć psychotropami. A co z przysięgą Hipokratesa „Primum non nocere” („Po pierwsze nie szkodzić”)? Czy w pandemii nie obowiązywała? Czy w ten sposób chciano się pozbyć niewygodnych pacjentów?
Po przeczytaniu tej książki to aż strach iść do szpitala.
Ps.2
Książka "Miłość w czasach pandemii" to nie jest romans. To historia piekła, które zgotowali Monice Szostak: pracownicy szpitala, rodzina i przyjaciele. To walka o sprawiedliwość i lepsze jutro. To historia, o której powinien dowiedzieć się cały świat.