Kto z nas nie czytał „Władcy Pierścienia” Tolkiena? Kto z nas nie oglądał ekranizacji tego dzieła, które wyszło spod rąk niejakiego Petera Jacksona? Ian Nathan zabiera nas w ciekawą podróż po tym, w jaki sposób reżyser i jego ekipa podjęli się zadania nakręcenia filmów, które – choć nikt poza nimi samymi w to nie wierzył – miały się stać kultową produkcją światowego kina.
Książkę czytało się z ogromną przyjemnością. Można rzec, że jednym tchem. Przeczytałem ją w dwa wieczory i długo nie potrafiłem później zasnąć. Momentami miałem wrażenie, jakbym sam znalazł się na planie filmowym. Zapewniam – to cudownie podniecające odczucie. Rzadko która książka coś takiego potrafi, tym bardziej związana z tematyką kinematografii.
W „Wszystko co sobie wymyślisz. Peter Jackson i jego Śródziemie” poruszonych zostało wiele interesujących wątków. Począwszy od kwestii dostosowania efektów specjalnych do dzieł Tolkiena, przez pisanie scenariusza filmowego, tak, aby nie utracić ducha tolkienowskiej sagi.
Z publikacji przebija ogromna pasja, wręcz miłość do kinematografii i tego wszystkiego, co związane jest z tym tematem. Choć w książce znaleźć można cały ogrom terminów technicznych, które są dla mnie trudne (co wynika z nieznajomości tematyki), to i tak nie da się z nią znudzić.
Bardzo podobało mi się również ukazanie walki samego Petera Jacksona, aby uzyskać prawa do ekranizacji, a także do tego, aby nadać bohaterom część własnej duszy. W trakcie lektury znajdziecie wiele fragmentów wywiadów nie tylko z reżyserem, ale i innymi członkami ekipy, która stworzyła coś naprawdę wielkiego. Należy zauważyć, że pod wieloma względami udało się im stworzyć nowe techniki w sztuce efektów specjalnych, które stały się podstawą do rewolucji w świecie kina. Dziś nie sposób sobie wyobrazić, aby takie filmy nie został stworzony.
Ian Nathan pisze z ogromną emfazą, z poczuciem humoru. Niemniej w swej książce umieścił również trudne momenty, nawet takie, gdy sam reżyser powątpiewał w sens kręcenia. Dzięki temu mamy fluktuację nastrojów – od hurra optymizmu, po pesymizm, zwątpienie…
Wszystko to wynikało z faktu, że dotychczas uważano, iż ekranizacja dzieł Tolkiena jest niemożliwa. Dzięki zapałowi ekipy, dzięki wizjonerstwu samego reżysera udało się pokonać większość napotykanych w czasie produkcji trudności. Autor zawarł tutaj wręcz heroiczną walkę o to, aby stworzyć nie tylko film, ale i coś, co stało się – nie bójmy się tego powiedzieć – dorobkiem całej ludzkości. Heroizm, nadzieje, widmo porażki, bezgraniczne poświęcenie, to tylko niewielka część tego, o czym dowiecie się z tej publikacji.
Wielki plus również za ukazanie biografii samego Petera Jacksona, niepozornego Nowozelandczyka, który od najmłodszych lat marzył o tym, by móc tworzyć kinowe dzieła sztuki. Nathan zabiera nas w ciekawą podróż przez drogę życiową tego niezwykłego człowieka.
Jak dla mnie cała książka – to ogromna gratka nie tylko dla miłośników tego reżysera, ale i dla kochających twórczość Tolkiena. Dzięki świetnej narracji, obie płaszczyzny zdają się ze sobą łączyć, być kompatybilne. Jedna wynika z drugiej. Po lekturze tej książki mam jeszcze większy szacunek do tego, co stworzono w Nowej Zelandii. Jeśli macie coś ciekawego do roboty – rzućcie to i sięgnijcie po tę pozycję. Gwarantuję, że będzie to niezwykle emocjonująca przygoda.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl