„Szum” autorstwa Małgorzaty Oliwii Sobczak, stanowi już drugi tom serii Granice Ryzyka. Było to moje pierwsze spotkanie z warsztatem tej pani i jestem nim oczarowana - „Szum” jest powieścią pełną mroku oraz historią, która została dopracowana nawet po najmniejszy szczegół, a krótkie rozdziały tylko pobudzały moją chęć na więcej...
Listopad 1992 roku, Trójmiasto. Filtrująca przez CB-radio Adrianna Milewska zostaje zamordowana w niejasnych okolicznościach. Dwadzieścia siedem lat później miastem wstrząsa zaginięcie kolejnej nastolatki - Liwii Dembskiej. Czy te wydarzenia coś łączy? Czy pomimo upływu tytlu lat morderca nadal zbiera swoje żniwo?
Pierwszym co rzuciło mi się w oczy w czasie czytania była wielka niewiadoma, które ogarnęła mnie po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów. Nie wiem czy to przez problemy z ogrzewaniem, czy przez klimat stworzony przez autorkę, ale w trakcie przygody z tym tytułem czułam jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka. „Szum” należy do wciągających tytułów, od których nie sposób jest się oderwać - kiedy zaczęłam czytać nie potrafiłam przestać, przez co prawie spóźniłam się na pierwsze zajęcia, ale to już zupełnie inna historia...
Jak zdążyliście się pewnie domyślić, fabuła tej książki dzieje się w teraźniejszości oraz przeszłości - dość często miałam z tym problem, jednak kiedy zaczęłam czytać najnowszą powieść Sobczak ten problem przestał istnieć. Autorka ma świetny styl pisania, który sprawił, że od samego początku każde wydarzenie zaczęło układać się w mojej głowie w jedną logiczną całość.
Jestem zaskoczona jak wiele pracy musiała włożyć pani Małgorzata by stworzyć tak dobre dzieło. Nie wiem czy wiecie, ale autorka pomyślała dosłownie o każdym najmniejszym elemencie swojej powieści - sam tytuł czy okładka ma swoje znaczenie. Na początku sądziłam, że oba te elementy nie mają jakiegoś większego znaczenia, jednak kiedy przeczytałam fragment, w którym jeden bohater wyjaśnia sens obu tych elementów czułam jak opadła mi szczęka - kompletnie się tego nie spodziewałam.
Nie tylko za to pragnę pochwalić autorkę, owacje na stojąco należą się jej również za wplątanie w całą historię dość poważnego problemu wśród nastolatków - akceptacja swojego wyglądu. Sama kiedyś miałam z tym problem, Sobczak idealnie oddała emocje bohaterów związane z tą kwestią... Kolejnym atutem tego tytułu jest połączenie teraźniejszych morderstw z zabójstwami sprzed lat - dawno nie czytałam tak dobrej książki, która połączyłaby wszystkie nawet najmniejsze elementy ze sobą.
W książce bardzo często występują fragmenty typu: kap, kap, czy szuu, szuu - nie powiem na początku niemiłosiernie mnie to irytowało, jednak czym głębiej „weszłam” w tę powieść tym bardziej zaczęłam te momenty akceptować. Sobczak stworzyła książkę, którą poznawałam nie tylko za pomocą oczu, ale i uszu - owe fragmenty sprawiły, że poczułam się jakbym brała udział w tej historii i byłam w stanie usłyszeć otaczające bohaterów odgłosy.
W mojej recenzji nie mogło zabraknąć kilku słów na temat zakończenia. Tutaj również nie mam do czego się przyczepić, nawet gdybym bardzo chciała autorka mi na to nie pozwoliła. W swoim życiu przeczytałam wiele książek, jednak takiego obrotu spraw kompletnie się nie spodziewałam. Pisarka bardzo zgrabnie połączyła wszystkie fakty ze sobą by doprowadzić swojego czytelnika do finału, który dosłownie wbije go w fotel.
Czy książkę polecam? Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie, ponieważ znacie już odpowiedź :) „Szum” to świetna premiera tegorocznej jesieni - jest to powieść pełna mroku, która wciągnie Was w swoje sidła i nie opuści dopóki nie poznacie jej zakończenia.