Autor: Maggie Stiefvater
Tytuł: "Ukojenie"
Wydawnictwo: Wilga
Stron: 520
"Prosiłaś, bym cię obudził, ale ja też spałem - głęboko jak kamień... Jednak teraz jestem na granicy przebudzenia, widzę już blask wschodzącego słońca."
No i stało się: ostatni tom trylogii z Mercy Falls, miasta, którego – notabene – nie można znaleźć na mapie, właśnie ukazał się nakładem wydawnictwa Wilga. Tym samym opowieść o ludziach zaklętych w wilki, wrażliwych na każdy podmuch zimna, dobiega końca. Grace i Sama, głównych bohaterów tej historii, poznałam w „Drżeniu”, gdzie ich miłość się narodziła. To Sam walczył wtedy o to, by odzyskać ludzką skórę i móc dzielić dni ze swoją wybranką. W „Niepokoju” nareszcie są razem, jednak to pozorne szczęście nie mogło trwać wiecznie – los kolejny raz z nich kpi, skazując na rozłąkę. Para wraca w „Ukojeniu” – zbliża się wiosna, a wraz z nią wilki przeistaczają się na powrót w ludzi. Tym razem czyha jednak na nie jeszcze jedno niebezpieczeństwo – po kolejnym śmiertelnym ataku wilków na ludzi (jak się wydaje mieszkańcom) zapada decyzja o odstrzale zwierząt. Czy ktoś uratuje wilki…?
Przede wszystkim niezwykłe jest to, że choć minęło parę miesięcy odkąd miałam w rękach poprzednią część trylogii, odnalazłam tamten klimat już po przeczytaniu pierwszych stron „Ukojenia”. Nasi bohaterowie pozostali tacy sami, wiarygodni i bliscy, jakby zawsze tam byli – czekali na kartach książki, aż znowu ich odnajdziemy. Znów poznajemy ich myśli – Sama, Grace, Cole’a i Isabel – naprzemiennie stają się oni narratorami, by móc pokazać nam toczącą się akcję ze swojego punktu obserwacyjnego. Miłość Sama i Grace jest delikatna i zarazem absolutna – nikt nie ma wątpliwości (no może poza rodzicami Grace), że są dla siebie stworzeni. Jednocześnie mimo młodego wieku zdają się bardzo poważni i pewni w tym, co robią i co ich łączy. Zupełnie inaczej rzecz ma się z Isabel i Cole’m – niewątpliwie iskrzy między tą parą wybuchowych charakterów, ale trudno tu mówić o partnerstwie. Dziewczyna i chłopak działają na siebie jak płachta na byka – kochają się i nienawidzą. Czy mają więc szansę na szczęście?
Cole jest taką postacią, która w końcu wnosi do książki trochę świeżości. W trzecim tomie jego postać nareszcie się rozwija, możemy się o nim więcej dowiedzieć. Jego charyzmatyczna osobowość i cięty język bardzo dobrze robią fabule – wprowadzają naprawdę ciekawe kombinacje i przyprawiają o uśmiech. Cieszę się, że autorka stworzyła taką postać, która jest przeciwwagą dla poważnego i rozsądnego Sama.
Natomiast karykaturalnie zostali przedstawieni rodzice Grace, co można było zauważyć już w pierwszym tomie. Tutaj jednak wydaje mi się ten wątek trochę przerysowany, jednak nie od dziś wiadomo, że nastolatki wyolbrzymiają, a to przecież im oddano głos. Sztuczne też wydają mi się niektóre zachowania naszych bohaterów – w tej części kilka postaci ginie, ale reakcje na wieść o tym wydają mi się nietrafione, pozbawione emocji. Jakby z czyjąś stratą od razu przechodziło się do porządku dziennego.
Tym razem żegnamy się już ostatecznie… Choć autorka zostawia znów otwarte zakończenie, pozostawiając jednego z bohaterów z życiowym dylematem. Jeśli mam spojrzeć na trylogię jako na całość, to mimo wszystko najbardziej podobała mi się pierwsza część. Jak dla mnie była domknięta, skończyła się w idealnym momencie i nie potrzebowała dopowiedzeń. Pojawiła się jednak część druga, która zweryfikowała przysłowiowe „i żyli długo i szczęśliwie”. Druga i trzecia część, choć oparte na spójnych i logicznych przesłankach, tak właściwie momentami wydają się jednak pisane dla samego pisania. Brak im już tej energii, konceptu, rozwiązań. Idąc tą drogą bez problemu można by tworzyć kolejne tomy, gdyż autorka dała do tego pretekst. A że wcześniej na podobnych sygnalizowanych wcześniej aluzjach budowała kolejne tomy, dlaczego nie znowu? Decyzja jednak wydaje się nieodwołalna, ale na pocieszenie wydawnictwo zapowiedziało już publikację zupełnie nowej, magicznej powieści Stiefvater.
I na koniec jeszcze plusik za szatę graficzną, korespondującą z poprzednimi wydaniami oraz za tytuły wszystkich trzech części – „Drżenie”, „Niepokój” i „Ukojenie” – świetnie się komponują i tworzą spójną całość.