Jakiś czas temu los na mojej drodze postawił ,,Czystokrwistego" Ann Dove. Wtedy zauroczyłam się fantastyką przedstawioną oczami Ani. Książka okazała się cudowna. Dlatego, kiedy zobaczyłam pierwsze posty dotyczące jej drugiej książki, krążyłam wokół niej. Czułam, że ta historia jest wyjątkowa. Cóż, dokładnie taka właśnie jest.
To historia o miłości dwóch totalnie różnych dusz. To fantastyczna opowieść o walce dobra ze złem i choć do końca nie wiem co wygrało, to książka jest warta przeczytania. Tak, nie wiadomo tego, bo Ania urwała historię w takim momencie, że miałam ochotę ją udusić.
Isa to młodziutka strażniczka sadu nieśmiertelnych jabłek. Jako dziecko przeszła bardzo trudne i bolesne szkolenie, które miało ją przygotować do służenia temu świętemu miejscu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wybuchła wojna, a książę ciemności nie najechał rodzinnych stron Isy. Cała wioska ucieka, jedynie dziewczyna zostaje schwytana w niewolę przed Fenrira, księcia ciemności.
Fenrir także ma bardzo bolesną i trudną przeszłość za sobą. Przez to jest bardzo niebezpieczny dla swoich ludzi, którzy się go wręcz boją. Początkowo dla Isy też jest brutalny, jednak z czasem coś sprawia, że pragnie ją poznać bliżej. Nie jest już zły, a zaciekawiony nią. Przygląda się jej, obserwuje.
Nadchodzi święto Jul. Wszyscy towarzysze broni w obozie Fenrira rozjeżdżają się do swoich domów i kobiet, by świętować. Fenrir także wyjeżdża i zabiera ze sobą Isę. To właśnie tam daleko na północy, Isa i Fenrir odkrywają swoje uczucia wobec siebie. Spędzają razem czas, rozmawiają, poznają się bliżej. Odkrywają, że pomimo tego co ich dzieli, mogą się w sobie zakochać. Jednak ciąży nad nimi przepowiednia, która kiedy się wypełni, sprowadzi na nich ból i cierpienie. Obojgu bardzo zależy na sobie i nie chcą być powodem cierpienia ukochanej osoby. Isa i Fenrir muszą podjąć trudne decyzje, które zaważą nie tylko na ich życiu, ale także wszystkich istnień na ziemi.
Czy podejmą dobrą decyzję? Czy tych dwoje ma szansę by być szczęśliwym?
Wow! Jakie to było świetne!!! Początkowo miałam trudności w czytaniu, bo musiałam poczuć klimat tej historii, ale kiedy coś zaskoczyło, nie mogłam się oderwać od książki. Dzieje się tu bardzo dużo. Mamy postacie mitologiczne, bogów, wampiry, wilkołaki i wszelkie stworzenia zmiennokształtne. Zapomniałam o najważniejszym, mamy tu też magię. To wszystko razem tworzy piękna historię, która kończy się tak, że mam ochotę udusić Anię! Takie kończenia książek powinno być surowo karane!
Naszą główną bohaterką jest młodziutka Isa, która dostała brutalną lekcję od życia. Wychowana pośród bogów, oczywiste było dla niej, że będzie im służyć. Dlatego została strażniczką świętego sadu. Wyszkolona przez walkirie, miała bronić sadu nawet kosztem własnego życia. Isa wychowana była w uwielbieniu dla bogów i ślepo wierzyła, że ich decyzje są po prostu słuszne i najlepsze dla ludzi.
Jaki przeżyła szok, kiedy porwana przez księcia ciemności, stopniowo poznaje zupełnie inny obraz bogów. Tym razem jawili się jako niebezpieczne i dbające tylko o siebie istoty. Isa musiała bardzo dużo wzniecić wewnętrznych potyczek, sama nie wiedziała kto ma rację. A tak naprawdę prawda jest znacznie gorsza niż mogłaby sobie to wyobrazić.
Fenrir to też pokiereszowana istota magiczna, która potrafi przemieniać się w śmiercionośnego wilka. Jako młodzieniec został bardzo skrzywdzony przez bogów, którzy widzieli w nim tylko i wyłącznie zło. Dopiero Isa dojrzała w nim ogniki dobra, które starała się wszelkimi sposobami rozpalić. Ale czy jej się to udało,. musicie już sami doczytać. Powiem tylko, że będzie się działo!
Ania świetnie opisała przyrodę. Czytając miałam wrażenie, że jestem w tych pięknych i zielonych sadach czy górach, a ta zorza, była piękna! Momenty walk też przedstawiła bardzo realistycznie. To wszystko opisała tak, że w mojej głowie oglądałam film! Brawo Aniu!
Wydaje mi się, że powinnam wspomnieć jeszcze o święcie Jul. Czytając o tym, odnosiłam wrażenie jakbym czytała o naszym chrześcijańskim Bożym Narodzeniu. Tak wiele rzeczy się pokrywało. Drzewko świąteczne, uroczysta kolacja, przed którą ludzie nie mogli dużo jeść, bo wszystko było odkładane na te wyjątkowe dni. Potem dzień podarunków, który kojarzył mi się z naszym pierwszym dniem świąt.
Nie byłabym sobą, gdybym tego nie sprawdziła u naszego wszechwiedzącego wujka Google. Oczywiście moje odczucia były dobre, bo święto Jul w mitologii nordyckiej, jest odpowiednikiem naszego Bożego Narodzenia. Oczywiście nie dosłownie, ale ogólny zarys jest niemal identyczny.
Kończąc polecam Wam tą świetną książkę. To fantasy, ale napisane tak, że chce się to czytać w nieskończoność. Mamy tu świetnie wykreowanych bohaterów, cudowne opisy przyrody i miłość, która mam nadzieję zwycięży wszystko. Jednym słowem POLECAM