"To, co zostaje w nas na zawsze" to nie tylko fenomenalna okładka w stokrotki. To też piękna treść o tym, jak w jednej chwili życie może wywrócić się o 180°. To historia niesamowicie silnej postaci kobiecej, po której policzkach często ciekły łzy, ale wszystkie przeciwności cierpliwie znosiła.
Naomi ściągnięta przez swoją siostrę (złą bliźniaczkę) do Knockemout nie spotyka się z miłym przywitaniem. Chce zamówić kawę po niesamowicie długiej i męczącej podróży, ale przy barze wisi zdjęcie jej siostry z wdzięcznym podpisem "Tej klientki nie obsługujemy". Na szczęście udaje jej się udowodnić, że co dopiero przybyła do tego miasta, aż kobietą ze zdjęcia owszem, łączą ją więzy krwi, ale nie widziały się od dekady. To nie koniec. Do kawiarni wpada facet wyglądający jak wiking, nie jest zbyt kulturalny i mile nastawiony dla niej.
Knox unika zawirowań w życiu. Jest sam ze swoim psem, prowadzi dochodowe biznesy, ale dzień, w którym spotyka Naomi Witt burzy wszystko, co do tej pory zbudował.
Ona zostaje okradziona. W ślubnej fryzurze, ze stokrotkami we włosach dowiaduje się, że została bez torebki, oszczędności, samochodu i laptopa, na dodatek ma 11 letnią siostrzenice, którą musi się zająć.
On mimo nieskrywanej niechęci do niej, (bo kobieta prezentuje sobą wszystko, przed czym on stroni), pomaga jej od pierwszych chwil i pozostaje blisko.
Co to była za historia! Poczułam się trochę, jakbym czytała kolejną część z serii "Rock Chick" Kristen Ashley, ale ta była o wiele, wiele lepsza. Między głównymi bohaterami już od pierwszych stron leciały iskry, oboje pałali do siebie niechęcią! Pod tymi emocjami krył się wzajemny pociąg, który nie zwalniał, tylko nabierał tempa. Ich dialogi nieustannie przysparzały mi coraz to nowe powody do śmiechu, choć szczerze mówiąc osoby bardziej wyczulone mogą czuć w niektórych momentach niesmak, ponieważ przekleństwa często się ścielą, a główni bohaterowie w ich burzliwej relacji nie szczędzą sobie zwrotów typu "Zamknij się". Prawdziwą perełką jest postać 11letniej Waylay. Wspaniałe dziecko, które w tak młodym wieku przez swoją przeszłość było praktycznie samowystarczalne. Ale młoda trafiła na wybitną opiekunkę. Nie-Tina (jak nazywali główną bohaterkę mieszkańcy miasteczka) staje na wysokości zadania: funduje dziewczynce bezpieczne schronienie, stabilizację w życiu, wsparcie (z pomocą nieustannie przychodzi Knox). Kobieta odważnie wchodzi w małomiasteczkowy świat i przeskakuje każdą kolejną kłodę rzucaną pod nogi, nieustannie zjednując sobie ludzi.
Knox pod płaszczykiem typowego samca alfa, którym z resztą w tej książce był, skrywał rany z przeszłości; wydarzenia, po których tak naprawdę w pełni nigdy nie doszedł do siebie. A jego sceny z bratem, gdzie nie potrafili ze sobą normalnie porozmawiać, tylko dawali sobie "po razie" w twarz nieustannie mnie rozśmieszały przez swoją karykaturalność.
Podsumowując: jeśli szukacie romansu osadzonego w małym miasteczku, gdzie plotki rozprzestrzeniają się w tempie błyskawicy, gdzieniegdzie ubogaconego w spicy sceny, z barwnymi bohaterami i scenami wyjętymi żywcem z filmu akcji, to zdecydowanie książka dla Was! I niech Was nie zrażą te ilości stron. Gwarantuję, że po dotarciu do epilogu to będzie dla was za mało rozdziałów!