Romanse to gatunek, który omijam szerokim łukiem. Powieści romantyczne nie dostarczają mi tylu emocji i wrażeń, których mogę doświadczyć, czytając mocny thriller, czy krwawy kryminał. Jednak jakiś czas temu, skuszona wieloma pozytywnymi recenzjami i zachwytami, sięgnęłam po pierwszy tom serii Knockemount i przyznaję, przepadłam. „To, co zostaje w nas na zawsze” to historia, której bohaterowie skradli moje serce, a wykreowany przez Lucy Score świat sprawił, że niemal od razu sięgnęłam po kolejną część serii, tak bardzo chciałam powrócić do Knockemount.
W pierwszej części serii Knockemount Lucy Score dała nam bliżej poznać jednego z braci Morgan, Knoxa. To głównie na nim i towarzyszącej mu Naomi, autorka skupiła naszą uwagę. Tym razem śledzimy losy Nasha, komendanta lokalnej policji, który po traumatycznych wydarzeniach, w wyniku których został postrzelony, próbuje dojść do siebie. Jego bliscy nie zdają sobie sprawy, że odkąd doszło do wypadku, Nash każdego dnia zmaga się nie tylko z koszmarami i atakami paniki, ale również z głęboką depresją. Mężczyzna stara się skrzętnie ukrywać przed wszystkimi emocje, jednak bystre oko nowej sąsiadki dostrzega wszystko. Lina jest osobą, która nie znosi dotyku innych, jednak z niewiadomych dla siebie przyczyn odkrywa, że dotyk Nasha działa na nią inaczej. On czuje podobnie, a każdy kontakt z Liną napawa go chwilą spokoju i stabilności.
Czy płomienny romans między Liną a Nashem ma szansę na rozwój? Czy dwoje tak różnych osób ma szansę na szczęśliwy związek?
Jak wspomniałam już wyżej, pierwszy tom serii Knockemount skradł moje serce. Bardzo polubiłam głównych bohaterów i z przyjemnością sięgnęłam po „To, co skrywamy przed światem”. Nie ukrywam, że nie czytałam opisu, więc tak naprawdę nie miałam pojęcia, co też kryje się na kartach powieści. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy okazało się, że tym razem dane mi będzie bliżej poznać drugiego z braci Morganów.
Tak jak w przypadku pierwszej części, tak i tym razem książkę przeczytałam niemal w tempie ekspresowym. Od pierwszych stron dałam się porwać tej fascynującej historii. Autorka stworzyła powieść, w której nie brakuje emocji. Zafundowała mi piękną, pełną zaskakujących zwrotów akcji opowieść o prawdziwej miłości, szczerej przyjaźni i odnajdywaniu swojego miejsca na ziemi. Ogromnym plusem tej historii jest świetnie wpleciony wątek kryminalny, co dla mnie, fanki mrocznych powieści było bardzo miłym zaskoczeniem.
„To, co skrywamy przed światem” to ciekawie skonstruowany romans, który bawi, wzrusza i dostarcza wielu emocji. Tym razem autorka zaserwowała swoim czytelnikom dużo więcej pikantnych i dość szczegółowo opisanych scen erotycznych, dlatego według mnie historia ta powinna być skierowana do czytelników 18+. Lucy Score kolejny raz miło mnie zaskoczyła i choć pierwszy tom podobał mi się bardziej, jeśli chodzi o całokształt, tak tutaj moje serce skradły momenty, w których autorka zamieściła wątek kryminalny. Finalnie uważam, że jest to naprawdę dobry romans, który pomimo obszernej fabuły, czyta się bardzo szybko. Jeżeli lubicie od czasu do czasu przeczytać przyjemny romans, to szczerze zachęcam do sięgnięcia po historię Nasha i Liny.